- Cieszę się, że to się już skończyło. To było dziesięć dni męczarni. O tych dwóch meczach chcemy już zapomnieć. Chodziliśmy tu struci, zdenerwowani, nakręcaliśmy się niepotrzebnie. Na to wszystko złożyło się wiele czynników - skład w jakim przyjechaliśmy, miejsce i termin. Nie chcę już więcej czegoś takiego przeżyć. I stęskniliśmy się za Wronkami - mówi obrońca reprezentacji Polski Michał Żewłakow w rozmowie z Dziennikiem.
W pierwszym spotkaniu, Polacy ulegli gospodarzom 0:1, natomiast we wtorkowym starciu z Irakiem zaledwie zremisowali i to po równie słabej grze jak z gospodarzami przyszłorocznych Mistrzostw Świata. Polscy reprezentanci doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak zaprezentowali się na afrykańskim zgrupowaniu i nie ukrywają radości, że dobiegło ono końca.
Polacy mają także zastrzeżenia co do miejsca, w którym przyszło im się pojedynkować z kadrą Bory Milutinovicia. Zespoły zagrały na boisku kampusu uniwersyteckiego należącego do Western Cape University w Kapsztadzie. Murawa była w fatalnym stanie, a boisko po prostu za małe i bardziej przypominało kartoflisko, niż murawę z prawdziwego zdarzenia.
- Anglicy i Holendrzy nigdy by nie zagrali na takim stadionie. To tak jakby oni przyjechali do Łodzi i kazałbym im grać na stadionie między blokami w Retkini. To nie jest brak szacunku? Pokazuje to jednak w jakim miejscu się znajdujemy - oburza się Marek Saganowski.