[b]
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Pana pierwsze wspomnienie ostatniego meczu Polski z Austrią na Euro w 2008 roku?[/b]
Bogusław Kaczmarek, były asystent Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski: Zapłakany Leo Beenhakker. Sceną w autokarze w drodze powrotnej ze stadionu do hotelu byłem przytłumiony. Tak załamanego człowieka dawno nie widziałem. Siedziałem naprzeciwko Leo, od okna, trenera próbowała pocieszyć jeszcze Marta Alf, rzecznik prasowy. Leo chował głowę w dłoniach, wystawała z nich tylko siwa czupryna. To był dwudziestominutowy szloch, Beenhakker nie mógł się uspokoić.
Coś mówił?
"To niemożliwe, jak to mogło się wydarzyć". Wydaje mi się, że Leo przeżył tę porażkę, znaczy remis, najbardziej. Nawet selekcjonera nie pocieszałem, nie miałoby to sensu, musiał sam się z tego otrząsnąć. Przyznam jednak, że obrazek płaczącego 65-letniego mężczyzny niemogącego pogodzić się z werdyktem i okolicznościami remisu był bardzo uderzający.
Gola na 1:1 straciliśmy w doliczonym czasie gry.
Mam przed oczami pierwszy rzut wolny z samej końcówki spotkania, z połowy boiska. Jeden z Austriaków kopnął piłkę, a chwilę później bez problemu złapał ją Artur Boruc. Sędzia Howard Webb przerwał jednak akcję po przepychankach w polu karnym, pouczył Jacka Bąka i Mariusza Lewandowskiego i kazał powtórzyć stały fragment gry. Po kolejnym wolnym, faulu Lewandowskiego, który trzymał Sebastiana Prodla, był rzut karny, straciliśmy gola i zakończyliśmy swoją działalność w turnieju. Największe pretensje do Webba mam nie o karnego, a właśnie o powtórzony rzut wolny. Do dziś nie rozumiem, dlaczego podjął taką decyzję. Dalej uważam, że zostaliśmy skrzywdzeni.
ZOBACZ WIDEO El. ME 2020: Mila o wyborze bramkarza. "Łukasza bardzo to boli. Mimo to zachowa się profesjonalnie"
Później zaczęła się furia: Beenhakkera i naszych zawodników.
Myślę, że cenniejsze od remisu było to, że udało nam się sprowadzić zawodników do szatni bez żadnych szkód po drodze. To obowiązek sztabu szkoleniowego każdej drużyny, by tak się zachować po meczu, a nie zawsze się to udaje. Latynosom zdarzało się na przykład dusić sędziego. Razem z Dariuszem Dziekanowskim, Adamem Nawałką, Andrzejem Dawidziukiem i Janem Urbanem staraliśmy się zapanować nad sytuacją. Pomogli też starsi zawodnicy. Dobrze, że nie skończyło się na rękoczynach.
Co się działo w szatni? Krążą legendy, że Artur Boruc ją zdemolował.
Aż tak to nie, ale mógł kopnąć w szafkę. Latały butelki, różne niecenzuralne określenia, frustracja i złość były ogromne. Niektórzy się wyżywali, inni siedzieli z głowami poniżej kolan i nie mogli pogodzić się, że to już koniec turnieju. Trudno zachować równowagę emocjonalną w takich okolicznościach.
O czym świadczyła reakcja premiera Donalda Tuska, który mówił o zamordowaniu Howarda Webba za podyktowanie rzutu karnego.
Premier często nas odwiedzał, przed jednym z meczów w Tychach zjadł z drużyną kolację w hotelu Piramida. Kochał piłkę, zareagował emocjonalnie, można powiedzieć "boiskowo", jak kibic ukochanego zespołu.
Mieliście wyjść z grupy.
Powiem więcej, byliśmy przekonani, że tak się stanie. Na pewno stawka meczu z Austrią sparaliżowała drużynę. Do tamtej pory, poza falstartem w Bydgoszczy w eliminacjach (1:3 z Finlandią - red.), wszystko układało się po naszej myśli. Ale prawda jest taka, że z Austrią zagraliśmy bez wielu kluczowych zawodników, którzy w kwalifikacjach do turnieju stanowili o sile zespołu. Nie było na przykład Żurawskiego, Błaszczykowskiego, Rasiaka, Bronowickiego, Radomskiego, Sobolewskiego, Matusiaka. Ci, którzy wskoczyli w ich miejsce nie sprostali zadaniu. Taktykę na Austrię mieliśmy prostą: strzelić gola i dojechać do celu.
El. Euro 2020. Austria - Polska. Jerzy Brzęczek: Numerem 1 jest Wojciech Szczęsny
Roger go strzelił, po spalonym.
No, wątpliwym spalonym. Pewnym punktem drużyny był też Artur Boruc, a co ciekawe, po przegranym pierwszym meczu z Niemcami (0:2) trener bramkarzy Frans Hoek wystąpił z oficjalnym wnioskiem, żeby bronił Łukasz Fabiański. Zdaniem Hoeka Boruc nie realizował taktyki, miał grać wyżej, nie tylko w okolicach piątego metra. Trwała dyskusja, z Darkiem Dziekanowskim uznaliśmy, że te argumenty są nielogiczne, a Leo nas posłuchał.
A Boruc rozegrał jeden z najlepszych meczów w karierze.
W czasie mistrzostw urodził mu się syn Aleks. Przed meczem z Austrią Artur przyszedł do mnie i powiedział, że wynajął awionetkę i chciałby na pół dnia polecieć do Warszawy. Mieliśmy akurat luźniejszy dzień, głównie odnowy biologiczne. Leo był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, zwłaszcza po porażce z Niemcami. Obawiał się reakcji mediów i kibiców. Przekonałem go, powiedziałem, że dla Boruca będzie to świetne oczyszczenie głowy po pierwszym meczu. Artur z Warszawy wysyłał nam później filmy telefonem, jak trzyma małego Aleksa na rękach, a po 22 był już w hotelowej recepcji w Austrii. Ta sytuacja go doładowała, może i dlatego bronił jak natchniony.
Mieliście pretensje do Mariusza Lewandowskiego? To on faulował, mimo że Webb go uprzedzał.
Mądry zawodnik wie, że gdyby nie wkład Mariusza, to mogłoby nas nie być na tych mistrzostwach. Lewandowski wykazał się niesamowitą odpowiedzialności i ambicją już wcześniej. W meczu z Niemcami Michael Ballack wpakował mu się nogami w stopę. Inny zawodnik by tego turnieju nie dokończył. Mariusz z Austrią zagrał, z Chorwacją też, a po Euro pauzował przez tę kontuzję wiele tygodni.
Lewandowski faulował, a przecież wiedział, że na tym turnieju sędziowie właśnie na takie przewinienia będą zwracać szczególną uwagę.
Powstało wiele historii, że nie zostaliśmy o tym poinformowani, bo w hotelu mieliśmy awarię sprzętu odtwarzającego i nie mogliśmy włączyć płyty z nowinkami, na które powinniśmy zwrócić uwagę. To prawda, odtwarzacz nawalił, ale znaliśmy zasady. Myślę jednak, że zawsze trochę holuje się gospodarzy, daje się im te pięć procent więcej.
Odreagowaliście jakoś ten remis po meczu?
Nie. Wielka smuta była. Mnie osobiście długo ten wynik męczył. Jak myślałem "Austria", czułem wstręt. Pomogła trochę analiza turnieju i fakt, że wycisnęliśmy tę drużynę jak cytrynę. Do dziś nie jestem w stanie zaakceptować tego wyniku.
Wspominacie z Beenhakkerem to spotkanie?
Mamy kontakt, Leo chce w tym roku przyjechać do Polski, bardzo miło wspomina pracę z kadrą. Ale o meczu z Austrią nie rozmawiamy. Myślę, że wybiła godzina rewanżu.
El. Euro 2020. Austria - Polska: Łukasz Fabiański: Marko Arnautović jest szalony