Pierwszy dzień wiosny ma być też początkiem drogi kadry Jerzego Brzęczka. Podczas konferencji prasowej padło nawet pytanie o spotkanie - założycielski mit. A więc mecz, który tworzy drużynę, tak jak miało to miejsce w przypadku meczu z Niemcami za Adama Nawałki.
Oczywiście jest to pytanie nieco na wyrost, bo reprezentacja Austrii nie jest rywalem wielkim, ale też trzeba pamiętać, że spotkanie w Wiedniu jest najważniejszym spotkaniem tych eliminacji. Mimo że dopiero pierwszym. Odpowie bowiem na wiele pytań.
Przede wszystkim zobaczymy, jaki pomysł na grę ma Brzęczek, i jak Polska gra w najmocniejszym możliwym ustawieniu na tle solidnego europejskiego rywala.
ZOBACZ WIDEO El. ME 2020: Wichniarek stawia na sprawdzony duet napastników. "Wielokrotnie dawali nam sporo radości"
Trzeba pamiętać, że Polacy jesienią zaprezentowali się znacznie poniżej oczekiwań. W meczach Ligi Narodów zajęliśmy ostatnie miejsce w grupie z Włochami i Portugalią. Warto przy tym zaznaczyć, że w ostatnim meczu nie byliśmy w stanie pokonać Portugalczyków grających rezerwami. Wedle przecieków z PZPN, Zbigniew Boniek był wściekły na Jerzego Brzęczka, który potraktował rozgrywki jako poligon doświadczalny. W przypadku zajęcia pierwszego miejsca w grupie Polska mogła zorganizować turniej finałowy a PZPN zarobić spore pieniądze. Zarobi Portugalia.
Oczywiście czwartkowy przeciwnik jest z niższej półki. Austriacy grają szybką i fizyczną piłkę, gdzie nie ma zbyt wiele miejsca na finezję, ale wszystko jest wypracowane. Gdyby szukać najlepszego słowa na określenie ich drużyny, to "solidna" byłoby chyba w sam raz. Grzegorz Krychowiak mówi, że drużyna musi ten mecz wygrać obroną, ale jednak warto korzystać z własnej siły, a więc indywidualności.
Warto pamiętać, że od 2016 roku nasi selekcjonerzy nie mieli takiego luksusu. Polska przez ten czas spadła z pozycji drużyny, która rzucała wyzwanie europejskich potentatów do średniaka ale ma argumenty, by znowu piąć się w górę.
To daje Jerzemu Brzęczkowi sporą szansę, ale też stawia pod ścianą. Jeśli nie wywieziemy z Wiednia choćby punktu, będzie to traktowane jako coś więcej niż porażka. Selekcjoner ma dobry dziś wybór na każdej pozycji. Pierwszy raz od lat wytworzyła się taka sytuacja, że nawet gdyby zabrakło np. Roberta Lewandowskiego, mamy dalej kim grać.
"Bobo" Kaczmarek - Zostaliśmy skrzywdzeni w Austrii
Austriacy nie mają takich gwiazd, choć mają bardzo równy skład, złożony głównie z niezłych choć drugoplanowych piłkarzy Bundesligi oraz gwiazd Red Bulla Salzburg. W notowaniach bukmacherów to Austria stoi lepiej, co wiele mówi na temat: "Jak my postrzegamy naszą kadrę a jak postrzegana jest ona zewnętrznie". Jednak obiektywnie rzecz ujmując, pod względem indywidualnym stoimy lepiej.
Naszym mocnym punktem powinien być środek defensywy, gdzie prawdopodobnie Kamil Glik zagra z Janem Bednarkiem. Gra na dwóch wysokich stoperów bez szybkiego i zwrotnego zawodnika typu Michała Pazdana jest ryzykowna, ale na papierze to optymalny wybór. Czas wyraźnie zadziałał na korzyść tej pary. Monaco Glika się otrząsnęło a Bednarek ustabilizował swoją pozycję w Southampton. W środku pomocy powinni zagrać Krychowiak (dobra forma w lidze rosyjskiej) i Mateusz Klich, lider najlepszej drużyny The Championship, Leeds United. Wiele wskazuje na to, że z lewej strony zagra Piotr Zieliński. A więc nie zagramy klasycznym ustawieniem, Zieliński schodziłby bowiem do środka. Próby zrobienia z Zielińskiego "dziesiątki" nie udały się. Zresztą trudno nie odnieść wrażenia, że ten zawodnik daje znacznie mniej kadrze, niż Napoli. Kibice wymagają od niego znacznie więcej, ale chyba powoli wszyscy zaczynają rozumieć, że nie jest typem lidera a po prostu wysoko wykwalifikowanym robotnikiem.
W niedawnych meczach Ligi Europy z Red Bull Salzburg Zieliński grał na Andreasa Ulmera, który dziś wyjdzie w pierwszym składzie. W rewanżu rywal zaliczył asystę, a jego drużyna wygrała 3:1, ale nie awansowała.
Polska ma najlepszy skład od EURO 2016
W ataku, wbrew oczekiwaniom części kibiców, Brzęczek nie postawi na trzech napastników. Zresztą większość ekspertów przyznaje, że byłoby to ryzykowne i niezbyt rozsądne. W jedenastce wyjdą więc - na to wszystko wskazuje - Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik. A więc sprawdzony duet. Krzysztof Piątek ma pecha, bo jego pozycja dubluje się z pozycją "Lewego", a pozycja tego drugiego jest niepodważalna.
Na papierze dziś wszystko wygląda lepiej niż powinno. Selekcjoner nie ma w razie porażki, czy też słabej gry, nic na swoje usprawiedliwienie.