Damian Kądzior. Double-double na lodówce

Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: Damian Kądzior w barwach Dinama Zagrzeb
Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: Damian Kądzior w barwach Dinama Zagrzeb

- Na lodówce powiesiłem kartkę z wyznaczonymi celami, które chce zrealizować, a jednym z nich jest osiągnięcie "double-double", czyli co najmniej 10 goli i 10 asyst w jednym sezonie - mówi piłkarz Dinama Zagrzeb, Damian Kądzior.

Jest krok od pierwszego trofeum w karierze i pobicia rekordu asyst w chorwackiej ekstraklasie. W grudniu przez kilka dni był bohaterem okładek tamtejszych gazet, gdy strzelił zwycięskiego gola w prestiżowym meczu z Hajdukiem Split. Jak reprezentant Polski ocenia pół roku w Dinamie Zagrzeb i szanse Biało-Czerwonych w nadchodzących eliminacjach Euro 2020?

Paweł Gołaszewski: Szampan już schłodzony?
Damian Kądzior, pomocnik Dinama Zagrzeb: 

Jeszcze nie, ale chyba tylko katastrofa mogłaby nam odebrać mistrzostwo Chorwacji. Mamy 17 punktów przewagi, przegraliśmy jedno spotkanie, więc nie ma się co oszukiwać: walka o tytuł mistrzowski została rozstrzygnięta. Chcemy wygrać wszystkie spotkania do końca sezonu. Trzeba udowodnić, że jesteśmy najlepszym zespołem nie tylko w Chorwacji, ale na całych Bałkanach.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Anegdoty z szatni Legii. "Hasi skrytykował mnie za sposób chodzenia w szpilkach"

Spodziewałeś się, że będzie tak łatwo?

W poprzednim sezonie rywalizacja nie wyglądała tak jak teraz. Do ostatnich kolejek Rijeka walczyła o mistrzostwo. W obecnych rozgrywkach gramy jednak świetnie. Mamy bardzo silny zespół, kadra liczy 27 zawodników i jest wyrównana, a trener stosuje rotację. W zasadzie w każdym spotkaniu gramy inną jedenastką, a każdy kto wchodzi daje jakość.

Takie rotacje pomagają czy przeszkadzają?

Dla trenera to idealny układ. Graliśmy w czwartek w Lidze Europy teoretycznie najsilniejszą jedenastką, a w niedzielę na mecz ligowy wychodziliśmy w zupełnie innym składzie, i poziom wcale nie był niższy. Nawet w meczach z czołowymi zespołami chorwackiej ligi nie mieliśmy problemów, kiedy grała w teorii słabsza jedenastka. Wszyscy są zadowoleni. Nie ma sytuacji, że zawodnik siedzi pół roku i nie wszedł nawet na minutę na boisko. Wykorzystujemy też problemy innych klubów. Hajduk dobrze prezentuje się wiosną, ale jesień miał bardzo słabą. W Rijece jest mnóstwo kontuzji i trener ma problemy z zestawieniem najsilniejszego składu. Do końca rozgrywek będziemy mieli jeszcze kilka spotkań w lidze, w których trzeba będzie wspiąć się na wyżyny umiejętności, aby wygrać. W Chorwacji każdy chce utrzeć nam nosa.

Prawdopodobnie wywalczysz pierwsze trofea w karierze.

Dlatego mam dodatkową motywację, aby jak najwięcej grać. To daje dreszczyk emocji, chcę w końcu coś wpisać do rubryki z sukcesami. W Polsce występowałem przez lata w niższych ligach, w Górniku była okazja na mistrzostwo, ale ostatecznie zajęliśmy czwarte miejsce, co też było świetnym wynikiem. Jedyne co mogłem zdobyć to Puchar Polski. Z Wigrami było nawet blisko, doszliśmy do półfinału… Teraz w Dinamie będę w końcu mógł powiedzieć, że jestem mistrzem kraju, a mamy przecież jeszcze szansę na Puchar Chorwacji.

Zaskakująca informacja z Włoch: Katarczycy chcą przejąć klub Krzysztofa Piątka

Wiesz jaki jest rekord asyst w chorwackiej ekstraklasie w jednym sezonie?
Rok temu najlepszy zawodnik miał 9 albo 10 ostatnich podań, co było niezłym wynikiem. Chorwackie źródła podają, że nikt w historii ich ligi nie miał więcej niż 15 asyst w sezonie.

No to już jestem blisko. Wiem, że portal Transfermarkt pisze o 10 asystach, ale szczerze przypisałbym sobie ich więcej. Miałem udział przy takich bramkach, gdzie powinno mi się dopisać ostatnie podanie. Na przykład trafiłem w słupek, a kolega dobił potem piłkę. Na lodówce powiesiłem kartkę z wyznaczonymi celami, które chce zrealizować, a jednym z nich jest osiągnięcie „double-double”, czyli co najmniej 10 goli i 10 asyst w jednym sezonie. Bramek mam na razie sześć, asysty już skompletowałem, jest więc blisko. Co do rekordu, również postaram się wyrównać albo nawet przebić. Mamy dobrych napastników, wykonuję wszystkie stałe fragmenty, więc trochę okazji do zaliczenia asyst jeszcze będzie.

Jak byłeś traktowany w mieście, kiedy strzeliłeś gola z Hajdukiem?

Chyba przez tydzień nie schodziłem z okładek gazet. Moją cieszynkę pokazywano wszędzie – prasa, telewizja, internet. Rozłożyłem ręce, podbiegłem do kibiców, zdjąłem koszulkę – coś niesamowitego! Zbieraliśmy z żoną wszystkie materiały, trochę ich jest. Otrzymałem mnóstwo wiadomości od kibiców. Ostatnio kiedy byłem u fryzjera, weszło trzech chłopaków i czekało na swoją kolejkę. Fryzjer zapytał, czy wiedzą kim jestem. Oni odpowiedzieli: "To Kadzior, ten co strzelił Hajdukowi gola z wolnego i ma świetną lewą nogę".

W Chorwacji nie wymawiają litery "ą", ale już się do tego przyzwyczaiłem. Przed rewanżowym meczem z Benfiką też trafiłem na okładkę dziennika sportowego, który dał tytuł "Kądzior - mistrz stałych fragmentów i asyst". Chorwaci mnie z tym identyfikują. To dotyczy jednak nie tylko kibiców, ale także trenera i kolegów z Dinama. Wiedzą, że uderzeniem ze stojącej piłki jestem w stanie im pomóc. Nawet nikt się nie wyrwie, żeby kopnąć futbolówkę, ponieważ chcą, abym to ja robił. Dla mnie to wielka sprawa, przecież jestem obcokrajowcem.

Transfermarkt wycenia cię na 1,75 mln euro. Kiedy przechodziłeś do Dinama było o 750 tysięcy mniej.

To już jest fajna suma. Kiedy byłem na przykład w Wigrach, nie spodziewałem się, że ta kwota tak szybko skoczy, ale jesteś warty tyle, ile ktoś za ciebie zapłaci.
Ja nie powiem, że jestem warty 2, 5 czy 10 milionów euro, bo może być taka sytuacja, że ktoś zadzwoni i zaproponuje 3 miliony, a Dinamo się zgodzi. Podchodzę do tego spokojnie, te wartości to tylko cyferki.

Spotkałem się też z opinią, że gdybyś miał 5 lat mniej i był Chorwatem, to byłbyś wart trzy razy więcej.

Jestem świadomy, że mam 26 lat, licznika nie cofnę. Gdybym miał nawet 23 lata i miał tyle asyst, co teraz, moja wartość byłaby wyższa i Dinamo mogłoby zażądać z 10 milionów. Jestem Polakiem i jestem z tego dumny! Mam przed sobą jeszcze kilka lat gry i chciałbym trafić za jakiś czas do silnego klubu z pięciu najlepszych lig w Europie, a także zagrać w Lidze Mistrzów.

Kamil Jóźwiak na dłużej w Lechu Poznań

Co roku zmieniasz klub, więc kibice Dinama mają prawo się obawiać, że latem opuścisz Zagrzeb?

Wydaje mi się, że nie. Żona chyba by się za bardzo zdenerwowała. Półtora roku temu chciałem już kupować mieszkanie w Krakowie, ponieważ byłem jedną nogą w Cracovii. Ostatecznie trafiłem do Górnika, w drodze do Zabrza żona mówiła: „Damian, ty nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu będziemy w jednym miejscu dłużej niż rok”. Życie jednak szybko zweryfikowało te plany i w lipcu przeprowadziliśmy się do Chorwacji. W drodze do Zagrzebia już nie rozmawialiśmy, jak długo tu będziemy mieszkać…

Na transfer możesz zapracować też dobrymi występami w kadrze. Każde powołanie to dla ciebie dodatkowy dreszczyk emocji czy już rutyna?

Zawsze z radością jadę na zgrupowanie reprezentacji Polski. Nie mam za wiele meczów w drużynie narodowej, ale na zgrupowania przyjeżdżam regularnie od roku. To tylko pokazuje, że moja przygoda z futbolem idzie w dobrą stronę. W tamtym roku za każdym razem byłem w zasadzie pewien przed ogłoszeniem listy powołanych, że się na niej znajdę. Byłem zdrowy, notowałem mnóstwo asyst, strzelałem gole. Teraz miałem lekkie obawy, ponieważ przez miesiąc nie trenowałem z powodu kontuzji. W ostatnich tygodniach sztab szkoleniowy mógł ze mnie skorzystać, wskoczyłem do podstawowej jedenastki, forma idzie w górę.

Na skrzydłach nie mamy zbyt wielu opcji, więc chyba było trochę łatwiej o miejsce w kadrze narodowej?

Nie mnie to oceniać. Patrzę tylko na siebie. Od kilku lat boki pomocy reprezentacji Polski są zajęte przez Kamila Grosickiego i Kubę Błaszczykowskiego, którzy są świetnymi piłkarzami. Jest jeszcze Przemek Frankowski czy Rafał Kurzawa. Ja jednak patrzę na siebie i chcę z nimi rywalizować, jak równy z równym. Nie patrzę na to, kto jest moim rywalem o miejsce w składzie. Jestem regularnie powoływany przez selekcjonera i staram się wywalczyć coraz mocniejszą pozycję w zespole.

Z trenerem Jerzym Brzęczkiem rozmawiałem wielokrotnie, jest ze mnie zadowolony. Cieszy się, że gram coraz więcej spotkań w Europie z silnymi rywalami. Jeśli w takich spotkaniach sobie poradzę, wyślę pozytywny sygnał przed ważnymi starciami w eliminacjach Euro. Pokażę, że jestem gotowy do rywalizacji z najsilniejszymi obrońcami w Europie. Może w końcu będzie też łatwiej o pierwszą asystę w kadrze? Mamy trzy dziewiątki, których zazdrości nam cała Europa…

Dla pomocników jest to świetna wiadomość, bo wystarczy im tylko dobrze dograć, a jest olbrzymie prawdopodobieństwo, że akcja zakończy się bramką. W Dinamie mam podobną sytuację. Wystarczy dobrze dośrodkować w pole karne, a któryś ze snajperów to wykończy.

Byłeś zadowolony po swoich jesiennych występach w reprezentacji?

To zależy. Jeśli chodzi o liczbę minut, wiadomo, że nie. Liczyłem, że częściej będę pojawiał się na boisku, ale doceniam to, że zaliczyłem debiut. Każda minuta w reprezentacji jest cenną lekcją. Jeśli chodzi o aspekt czysto sportowy: uważam, że w każdym meczu coś wniosłem do gry. Nie zagrałem może rewelacyjnych spotkań, ale przez 10 czy 15 minut trudno coś wielkiego zrobić. Grałem jednak odważnie, szukałem dośrodkowań, strzałów z dystansu. Nie stresowałem się spotkaniami w kadrze. Pracuję z trenerem mentalnym, z którym budujemy pewność siebie.

Proszę jednak pamiętać, że miałem krętą drogę do Ekstraklasy, co też jest ważnym aspektem emocjonalnym. Włożyłem mnóstwo pracy i serca, aby wydostać się z niższych lig i trafić do Ekstraklasy, reprezentacji Polski i mistrza Chorwacji. Wszystkie wydarzenia z Motoru Lublin czy Dolcanu Ząbki, kiedy kluby upadały, nie otrzymywałem pieniędzy przez pół roku, mnie zbudowały. Wielokrotnie moje transfery były blokowane, nie mogłem zmienić pracodawcy… To wszystko miało wpływ na to, jaki jestem dzisiaj.

Źródło artykułu: