Lechia przyjechała na Cracovię jako podbudowany awansem do finału Pucharu Polski lider Lotto Ekstraklasy i z opinią najlepiej broniącego zespołu ligi. Zasłużyła na to miano stratą tylko czterech goli w dziewięciu meczach rundy wiosennej. Mało tego: w czterech ostatnich spotkaniach lechiści nie stracili ani jednej bramki, a Dusan Kuciak do pierwszego gwizdka był niepokonany przez 398 minut - najdłużej w lidze.
Tymczasem w Krakowie drużyna Piotra Stokowca nie dość, że straciła tyle goli, ile łącznie w 13 (!) poprzednich spotkaniach, to jeszcze pierwszy raz od 15 września przegrała mecz, w którym zdobyła bramkę jako pierwsza. Dotąd gdańszczanie słynęli z tego, że nie wypuszczają prowadzenia z rąk: 16 z 19 spotkań, w których strzelali na 1:0, wygrali.
Przez ponad pół godziny wszystko układało się po ich myśli. Nie dopuścili do żadnego zagrożenia pod bramką Kuciaka, a w 17. minucie objęli prowadzenie, kiedy Flavio Paixao zamienił głową na gola dośrodkowanie Filipa Mladenovicia z rzutu rożnego. Była to już 19. w tym sezonie bramka zdobyta przez Lechię po stałym fragmencie gry - to najlepszy wynik w lidze.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa" #6. Liga Mistrzów, "TurboGrosik" w formie, strajk trenerów i piękne historie Lewandowskiego oraz Piątka
Lider nie ma też sobie równych w lidze pod względem wychodzenia na prowadzenie. Mecz z Cracovią był już 20. (!), w którym lechiści strzelili gola jako pierwsi: 16 z tych spotkań wygrali, a w pięciu ostatnich takich meczach nie pozwolili rywalom na jakąkolwiek odpowiedź, wygrywając do zera.
Czytaj również -> Lech czy Legia - kto szkoli najlepiej w Polsce?
Cracovia też długo nie miała argumentów, by zagrozić rywalom. Gospodarze nie potrafili zmusić Kuciaka do wysiłku na linii i nic nie wskazywało, by do przerwy znaleźli sposób na defensywę rywali. W 34. minucie, wobec bezradności partnerów, na strzał z dystansu zdecydował się Airam Cabrera, uderzenie Hiszpana ręką zatrzymał stojący w polu karnym Karol Fila i sędzia Krzysztof Jakubik bez wahania wskazał na "wapno". Rzut karny pewnym strzałem na gola zamienił Cabrera, zatrzymując na 433 minutach serię Kuciaka bez kapitulacji.
Remis z Cracovią nie satysfakcjonował trenera Stokowca. Opiekun Lechii zwietrzył szansę na powiększenie przewagi nad przegrywającą do przerwy z Pogonią Szczecin Legią Warszawa i przed drugą połową wprowadził do gry Lukasa Haraslina, który niespodziewanie zaczął spotkanie na ławce. Szybko okazało się jednak, że słowacki skrzydłowy musiał pomagać drużynie nie w odzyskaniu prowadzenia, lecz w odrabianiu strat.
W 50. minucie Cracovia dziewięcioma podaniami kompletnie rozmontowała drużynę rywali, przeprowadzając piłkę przez całe boisko. Pasy zaczęły akcję wrzutem z autu na wysokości swojego pola karnego, w kluczowym momencie akcji Milan Dimun zagrał piłkę do będącego w kole środkowym Cabrery, ten uruchomił na skrzydle Sergiu Hancę, którego centrę głową na gola zamienił Filip Piszczek.
Gospodarze poszli za ciosem i nie pozwolili gościom na wstanie z kolan. W 59. minucie po strzale Dimuna Steven Vitoria interweniował w swoim polu karnym tak niefortunnie, że wręcz przyjął piłkę Cabrerze, którzy skorzystał z prezentu, pokonując Kuciaka uderzeniem między nogami. Po meczu z Lechią Hiszpan ma na koncie już 13 goli, w tym dziewięć strzelonych w rundzie wiosennej - napastnik Cracovii jest najskuteczniejszym graczem Lotto Ekstraklasy po zimowej przerwie.
Cracovia nie miała litości i szła po kolejne gole. W 61. minucie Dimun uderzył groźnie sprzed pola karnego i Kuciak musiał wykazać się kunsztem, by uchronić zespół przed stratą bramki. Dziewięć minut później Słowak nie miał już nic do powiedzenia. Wprowadzony do gry dosłownie chwilę wcześniej Javi Hernandez uderzył z rzutu wolnego tak, że piłka trafiła dokładnie w "okienko" bramki Lechii. Hiszpan nie mógł zrobić tego lepiej!
Czytaj również -> Tabela Lotto Ekstraklasy po sezonie zasadniczym
Oszołomioną Lechię stać było tylko na bramkę Patryka Lipskiego. Mimo porażki w Krakowie i zwycięstwa Legii z Pogonią (3:1) Lechia utrzymała się w fotelu lidera Lotto Ekstraklasy, ale mistrz Polski zrównał się z nią punktami i w fazie finałowej biało-zieloni nie będą już mieli marginesu błędu.
Cracovia natomiast obroniła czwarte miejsce i przedłużyła do dziesięciu serię domowych meczów bez porażki. W trakcie tej passy krakowianie zdobyli przy Kałuży aż 26 z 30 możliwych do zdobycia punktów. Zespół Probierza zakończył sezon zasadniczy tuż za podium, choć do 12. kolejki był w strefie spadkowej - takiego powrotu z zaświatów w dobie ESA37 jeszcze nie było.
Cracovia - Lechia Gdańsk 4:2 (1:1)
0:1 - Paixao 17'
1:1 - Cabrera (k.) 34'
2:1 - Piszczek 50'
3:1 - Cabrera 59'
4:1 - Hernandez 70'
4:2 - Lipski 87'
Składy:
Cracovia: Michal Pesković - Diego Ferraresso (74' Cornel Rapa), Niko Datković, Michał Helik, Michal Siplak - Mateusz Wdowiak, Milan Dimun, Janusz Gol, Sergiu Hanca - Filip Piszczek (63' Javi Hernandez), Airam Cabrera (90+4' Daniel Pik).
Lechia: Dusan Kuciak - Karol Fila, Steven Vitoria, Michał Nalepa, Filip Mladenović - Jarosław Kubicki, Patryk Lipski, Daniel Łukasik (58' Tomasz Makowski) - Michał Mak (58' Lukas Haraslin), Flavio Paixao (77' Jakub Arak) - Artur Sobiech.
Żółte kartki: Ferraresso (Cracovia) oraz Fila, Mak, Mladenović, Haraslin, SObiech (Lechia).
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 10 765.