Dla Legii Warszawa drugie miejsce na finiszu ekstraklasy w minionym sezonie to porażka, bowiem istniały olbrzymie szanse na dziewiąty w historii tytuł mistrzowski. Zabrakło punktów w konfrontacjach z bezpośrednimi rywalami w walce o mistrzostwo. - Wszyscy odtrąbili klęskę Legii, ale tak nie było. Przecież do tytułu mistrzowskiego zabrakło nam jednej bramki w Krakowie. Spójrzmy racjonalnie: w ciągu 93 lat ten klub wygrał ligę dziewięć razy. Statystycznie raz na 10 lat. Przecież sezon wcześniej straciliśmy do Wisły aż 14 punktów, a oceny nie były tak krytyczne - mówi Paweł Kosmala, przewodniczący Rady Nadzorczej stołecznego klubu.
Teraz przy Łazienkowskiej wszyscy muszą skupić się na tym, by zbudować mocny zespół, który w przyszłym sezonie skutecznie powalczy o pierwsze miejsce i awans do Champions League. Trzeba oczywiście wyciągnąć wnioski z występów w minionym sezonie. Dla jednych te wnioski to zwolnienia na stanowiskach dyrektorów, dla drugich to po prostu większe pieniądze zainwestowane w transfery. - Po ocenach emocjonalnych powinien przyjść czas na te głębsze, merytoryczne, spokojne. I niekoniecznie powinny być zbieżne - dodaje Kosmala.
Priorytetem dla władz Legii jest przede wszystkim sukces na arenie międzynarodowej. By jednak osiągnąć sukces trzeba zainwestować w drużynę konkretne pieniądze, a tych w stolicy raczej nie brakuje. Budżet Wojskowych przekroczył 50 milionów złotych, a w kolejnych sezonach może być nawet jeszcze większy. - Do końca roku łączna kwota dofinansowania Legii przez właściciela - Grupę ITI (i to z uwzględnieniem dodatniego salda transferów) przekroczy 100 mln złotych. Tyle wpompowaliśmy w klub. Budżet mamy większy prawie trzykrotnie niż ten, który był wówczas, jak przejmowaliśmy Legię - zaznacza szef rady nadzorczej.
Legia ma wrócić do dawnej świetności, ma być zespołem, który wzbudza postrach i przewyższa rywali z Krakowa i Poznania. - I my musimy zbudować taki zespół, aby przynajmniej raz na parę lat w tej Lidze Mistrzów grał. Wszyscy muszą bać się Legii, a Legia musi pokazać, że nie bez powodu jej się bali - kończy Kosmala.