- Przede wszystkim Związkowy Trybunał Piłkarski nie tyle uchylił karę, ile przekazał całą sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Wydział Dyscypliny. A wspomniane dowody, przesłane przez prokuraturę, są rzeczywiście niepodważalne. Jednak dotyczą zaledwie czterech meczów Zagłębia, a nie dziewięciu. Bo dobitne i wielokrotne powtarzanie przez członków Wydziału Dyscypliny, że jest inaczej, nie stworzy materiału dowodowego. W przypadku pozostałych pięciu spotkań z materiału dowodowego nie wynika jednoznacznie, że były one ustawione - mówi w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Krzysztof Malinowski, przewodniczący Trybunału Piłkarskiego PZPN. Sprawa Zagłębia będzie jeszcze raz rozpatrywana, ale Malinowski ma żal do Wydziału Dyscypliny, że ten nic nie zrobił w kierunku uzupełnienia materiału dowodowego.
- Wydział Dyscypliny nie wychylił się w przypadku Zagłębia poza ustalenia wrocławskiej prokuratury. Nie zrobił niestety nic, by wspomniany materiał dowodowy uzupełnić. Jeśli miał podejrzenia, że wspomnianych pięć meczów zostało ustawionych, wystarczyło ustalić nazwiska sędziów, którzy prowadzili te spotkania. Po czym zwrócić się do prokuratury o udostępnienie złożonych przez nich przed jej obliczem wyjaśnień w sprawie tych meczów - dodał Malinowski.
Jego zdaniem każdy klub można zdegradować nawet za jeden ustawiony mecz. - Uważam, że można zdegradować klub nawet za jeden ustawiony mecz. Ale kary należy orzekać w taki sposób, by możliwe było skontrolowanie nie tylko ich legalności, ale również celowości orzeczenia. Takie są również kryteria kontroli decyzji PZPN między innymi przez Trybunał Arbitrażowy do spraw sportu przy PKOl., z czym musimy się liczyć - zakończył przewodniczący Trybunału Piłkarskiego PZPN.
