W 2007 roku Pelikan po raz pierwszy w swojej historii awansował na zaplecze ekstraklasy. Zespół był wówczas prowadzony przez Jacka Cyzio. Ówczesny szkoleniowiec Ptaków miał jednak problemy z uzyskaniem licencji na prowadzenie klubu w II lidze, a oprócz tego biało-zieloni nie osiągali zadowalających wyników. Drużynę przejął Marek Chojnacki. Pod jego wodzą Pelikan zaczął grać jeszcze gorzej i ten trener jeszcze szybciej rozstał się z łowicką jedenastką. Pod koniec rundy jesiennej sezonu 2007/2008 szkoleniowcem został Bogdan Pisz. Trzeba przyznać, że wtedy nikt inny nie chciał się podjąć pracy w Łowiczu. Ten krok okazał się jednak strzałem w dziesiątkę. Pisz zbudował silną drużynę, która w rundzie rewanżowej regularnie zdobywała punkty i na swoim terenie była w stanie wygrać z każdym. Jednak to nie wystarczyło do utrzymania.
Członkowie zarządu mimo spadku byli zadowoleni z pracy Pisza i postanowili wraz z nim powalczyć w kolejnym sezonie o awans do I ligi. Letni okres przygotowawczy nie przebiegał jednak tak jak powinien i Pelikan nie był właściwie przygotowany do sezonu. Efektem była słaba runda jesienna. Zarząd zwolnił trenera jeszcze przed końcem pierwszej części rozgrywek, a jego obowiązki przejął dotychczasowy asystent Bogdan Jóźwiak. Było to rozwiązanie tymczasowe. Zimą tego roku zespół trafił w ręce Jarosława Araszkiewicza. Były szkoleniowiec Sandecji Nowy Sącz miał być lekiem na wszystko.
Araszkiewicz podpisał kontrakt na 1,5 roku. Jego zadaniem było zbudowanie silnej drużyny, która jeżeli nie w tym sezonie, to w przyszłym miała z powodzeniem walczyć o awans. Były piłkarz Lecha Poznań z pewnością stworzył w Łowiczu ciekawą drużynę, która byłaby w stanie walczyć o awans. W paru momentach piłkarzom brakowało chyba motywacji i ostatecznie Pelikan zakończył sezon dopiero na 8. miejscu. - To jest mówiąc krótko i zwięźle - poniżej oczekiwań - oceniła prezes Jolanta Papuga.
Dla wielu odejście Araszkiewicza jest jednak małym zaskoczeniem. Zarząd jednak już wcześniej miał sygnały od trenera, że ten nie jest zainteresowany dalszą pracą w Łowiczu. - Trener Araszkiewicz dostał propozycję z Kolejarza Stróże o czym nas wcześniej poinformował. Dogadał się z nami i chciał być wobec nas w porządku, my już wcześniej wiedzieliśmy, że był nim zainteresowany Kolejarz Stróże. Sam trener powiedział nam, że jak dostanie lepszą propozycję finansową to odejdzie - opisuje prezes. - Prawdopodobnie nie było siły, która zatrzymałaby go w Łowiczu. Trener Araszkiewicz sam poprosił, o możliwość odejścia. Szkoleniowiec chce być tam gdzie ma lepsze warunki, wpływ na to miały również chyba względy osobiste. Poszedł tam gdzie będzie mu lepiej - dodała.
Jolanta Papuga zaznacza, że zarząd liczył się z odejściem trenera. Nie jest tym faktem zbytnio przejęty i już myśli nad tym jak dobrze przygotować klub do nowego sezonu. - Wiadomo, że przychodzi moment rozstania. Trzeba przejść do porządku dziennego i poszukać nowego trenera żeby drużyna nadal funkcjonowała. Nie ma co rozpamiętywać. Ja takie mam podejście do ludzi, że się z każdym dogaduję - zaznacza prezes.
W Łowiczu wszyscy zastanawiają się teraz kto zastąpi Jarosława Araszkiewicza. Prezes nie ukrywała, że z przyszłym szkoleniowcem prowadzone są rozmowy i wszystko jest już właściwie dogadane. - W środę podamy oficjalnie nazwisko, bo ten trener jeszcze prosił, aby go nie zdradzać. W swoim obecnym klubie nie uzgodnił jeszcze warunków odejścia. Dopóki nie będzie podpisanej umowy nie chcemy nic zdradzać, bo to jeszcze różnie może być. Jesteśmy już po rozmowach. To jest jego prośba. Zawodników już poinformowaliśmy, ale oficjalnie jeszcze mieliśmy nic nie mówić. Uszanujemy prośbę trenera - obiecywała prezes. - Jest to trener młody. Znany w swoim regionie i również w naszym. Ostatnio pracował w jednym ze śląskich klubów - dodała.
Tajemnicy jednak nie udało się utrzymać. Lokalne media poinformowały, że owym szkoleniowcem jest drugi trener GKS Katowice Piotr Stach. Sam zainteresowany powiedział na łamach portalu SportSlaski.pl, że faktycznie prowadzi rozmowy z Pelikanem, ale nic nie zostało jeszcze w pełni ustalone i przesądzone. Z końcem czerwca Stachowi wygasa umowa z GKS Katowice i prawdopodobnie będzie szukał nowego pracodawcy. Miał już kilka propozycji, ale jedyną konkretną była ta z Pelikana.
Stach ma 35 lat i urodził się w Chrzanowie. Jest wychowankiem miejscowego Fabloku. W swojej piłkarskiej karierze występował w takich zespołach jak Świt Nowy Dwór Mazowiecki, Stal Stalowa Wola, Wisłoka Dębica, Zagłębie Sosnowiec, Hutnik Kraków czy Cracovia. Ma na swoim koncie również epizod w Unii Skierniewice, lokalnym rywalu łowickiego Pelikana.
Niewątpliwie jest to szkoleniowiec młody i wielu kibiców martwi się, że może on nie podołać pracy w Pelikanie. Jednak chociażby Tomasz Kafarski w Lechii Gdańsk udowodnił, że młodzi trenerzy również mogą z powodzeniem pracować, a fani Pelikana postępowanie zarządu oraz umiejętności trenera Stacha powinni ocenić dopiero po pewnym czasie.