Piłka nożna jako religia dla wszystkich

- Piłka nożna jako religia uniwersalna? Ma taki potencjał. W życiu nie mamy wielu obszarów, które generują tak silne emocje. Zwłaszcza na poziomie wspólnego przeżywania - mówi Przemysław Nosal, socjolog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Santiago Caseres (z lewej) i Lionel Messi Getty Images / David Ramos / Na zdjęciu: Santiago Caseres (z lewej) i Lionel Messi
- Czy jest świętokradztwem powiedzenie, że Messi jest Bogiem? – zapytał dziennikarz telewizji "La Sexta".

- W teorii jest. Nie można tak powiedzieć. Ja w to nie wierzę, a pan? - odparł papież.

- Tak.

- Ludzie mogą nazywać go bogiem, tak jak mogą powiedzieć "Uwielbiam cię". Ale tylko Bóg może być obiektem czci. To są tylko wyrażenia, jest on bogiem na boisku, mając piłkę przy nodze. Tak się po prostu popularnie mówi.

- Ale jak on gra...

- Oczywiście, wspaniale się go ogląda. Ale nie jest bogiem – zakończył wątek Franciszek.

Silne doświadczenie metafizyczne

Czy ma rację? Czy może jednak futbol powoli stał się religią uniwersalną, stadiony świątyniami, zaś kibice wyznawcami wiary? Współczesna nauka dostrzega w piłce nożnej wiele zachowań charakterystycznych dla religijnej sfery życia.

- Jest w futbolu taki potencjał. Jest to ta sfera życia, która generuje bardzo silne emocje. W życiu nie mamy wielu takich obszarów. Zwłaszcza na poziomie wspólnego, grupowego przeżywania, mamy mecz jako doświadczenie metafizyczne - zauważa Przemysław Nosal, socjolog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

- Nie ma wielu takich miejsc, gdzie dochodzi do zbiorowego intensywnego uniesienia, gdzie 40 tysięcy ludzi wspólnie celebruje jakiś moment triumfu bądź klęski. A do tego dochodzą miliony przez telewizorami - dodaje.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Znaczące potknięcie AC Milan. Piątek centymetry od asysty [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Można oczywiście postawić tezę, że wszędzie tam, gdzie tworzą się wspólnoty, istnieją podobieństwa do religii, jednak w przypadku piłki nożnej te porównania są wyjątkowo silne.

Kult bogów i herosów

- Mamy podział na "moje lepsze vs twoje gorsze", poza tym porównaniom sprzyja sama forma piłki nożnej, która jest prosta i globalna. Jej treść jest, na różnych poziomach, czytelna dla wszystkich, tworzą się wspólnoty wokół klubu, mają swoje "totemy", panuje kult jednostki – zauważa Nosal.

W piłce nożnej jak nigdzie indziej odnajdziemy odwołania do herosów czy półbogów. Ostatnie lata to spór wokół dwóch "Bogów futbolu", Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, Diego Maradona strzelał bramkę "ręką Boga", Cruyff był "Boskim Johanem" zaś Pele bez ogródek wyznał, że futbol jest jego religią, zaś piłka (przedmiot) Bogiem. Mówiąc o piłkarzach z przeszłości, dorabiamy im atrybuty boskie.

- Wokół futbolu jest sporo mitologii, opowieści o piłce nie różnią się w znacznym stopniu od Iliady czy Odysei. A skoro jesteśmy przy herosach, to uwielbiamy tych zawodników, którzy burzą pewien porządek społeczny, nadają sportowi inny wymiar. Przy czym dzisiejsi herosi są nieco nudni, co wynika z sprofesjonalizowania gry. Kochamy tych nieoczywistych, którzy robili wielkie rzeczy i mieli swoje słabości jak Best, Socrates czy Garrincha, który ze swoją krótszą nogą jest jak Achilles – zauważa Przemysław Nosal.

Piłka nożna staje się więc pewnym substytutem religii, na boisku nie zawsze po prostu się przegrywa lub wygrywa. Czasem występują tu zjawiska nadprzyrodzone.

- Mowa kibica jest pełna takich porównań. Trafienie w słupek czy poprzeczkę z perspektywy czasu staje się czymś niezwykłym, często upatruje się tu pewnych mocy nadprzyrodzonych. W Poznaniu, gdzie mieszkam, mecz z Austrią Wiedeń (4:2 po dogrywce, 2 października 2008) obrósł niezwykłymi mitami. Sprzyja temu zresztą cała otoczka futbolu. Przypominam, że afrykańskie drużyny często używały szamanów do zaczarowania bramki, odmawiania modlitw - zauważa socjolog.

Wierzenia i zabobony

Ale przecież nie tylko afrykańskie. Polscy piłkarze często chodzili do kościoła przed meczami, drużyny mają kapelanów, te sfery życia mieszają się. - Własna religia zawsze wydaje się bardziej cywilizowana, a my mamy chrześcijańską optykę - zauważa Nosal.

Trudno porównać to do innej dziedziny życia. Do religijności dochodzi też przesąd, a więc to, którą nogą wchodzimy na boisko, są fartowne skarpetki. Wielu trenerów nie wpuści kobiety do autokaru, choćby Adam Nawałka.

- To już poziom klechd z XVII-wiecznej wsi polskiej. Zresztą warto zwrócić uwagę na to, że na przykład nauka czy biznes zmierza do zminimalizowania pierwiastka przypadku. A w piłce mamy zawodników, którzy całe życie trenowali, powtarzali pewne rzeczy, a więc przygotowywali się do zawodu, a na końcu może zadecydować coś nadprzyrodzonego. Przynajmniej w to wierzą kibice – zaznacza Przemysław Nosal.

Porównania do religii dotyczą też kibiców. Polscy socjologowie, Dominik Antonowicz i Łukasz Wrzesiński, podzielili kibiców "na sześć typów w zależności od religijnej żarliwości" - czytamy w pracy zbiorowej "Socjologia sportu".

Zacytujmy:

"Fundamentaliści" to 'grupa kibiców całkowicie, bezwarunkowo i fanatycznie oddana swojemu klubowi'. Grupę tę wyróżnia zaangażowanie się w "obrządek" meczowy, czyli prowadzenie dopingu, przygotowanie opraw oraz przekonanie o własnej wyjątkowości, misji i wierności.

"Ortodoksi" to drugi typ: "silnie zaangażowani emocjonalnie w życie wspólnoty religijnej, uznający klub, jego herb oraz barwy za świętość, a stadion za pewnego rodzaju sanktuarium. Ich wiara jest silna, ale oni sami nie muszą być częścią liturgicznej służby. Natomiast gorliwość sytuuje ich w kręgu najbardziej gorliwych wyznawców, stwarzając subiektywne poczucie roli strażników świętego ognia. W przeciwieństwie do fundamentalistów nie cechuje ich tak daleki radykalizm postaw, nie przypisują sobie również mocy wykluczania ze wspólnoty religijnej innych kibiców". Ortodoksi podróżują ze swoją drużyną, włączają się w liczne aktywności na polu kibicowskim, ale dostrzegają także wagę innych domen życia (np. rodzina).

Trzecia kategoria to kibice "małej wiary": "dla kibiców małej wiary sakralność idei klubu nie jest już tak oczywista, a prymat własnego klubu nad innymi nie jest wcale absolutny". Są to osoby, które często pojawiają się na swoim stadionie, rzadziej podążają na wyjazdy, rzadziej także angażują się w aktywności kibicowskie (doping, choreografie), podążają raczej za innymi.

Kolejna kategoria to: "wierzący, lecz niepraktykujący": "są to kibice emocjonalnie zaangażowani, nie różniący się znacząco od głęboko wierzących pod względem emocjonalnego zaangażowania. Utożsamiają się oni z klubem, czują się częścią religijnej grupy kibiców. To, co ich wyróżnia, to brak uczestnictwa w sportowych rytuałach".

Ciekawym typem jest kategoria "dewotów": "W religijnej wspólnocie kibiców wyróżniają się bogactwem wszelkiego rodzaju gadżetów, sezonowym uczestnictwem w zawodach sportowych. Dla dewotów uczestnictwo we wspólnocie religijnej ogranicza się do niedzielnego, często nieregularnego uczestnictwa w meczu i służy raczej pokazaniu się".

Wielki futbol zamyka drzwi przed polskim piłkarzem

Ostatnim typem wyróżnionym przez polskich autorów są "ateiści": Najprościej rzecz ujmując są to kibice sportu, którzy nie identyfikują się z żadnym klubem, nie czują się absolutnie częścią jakiejkolwiek wspólnoty, ale uważają siebie za znawców kibiców i sportu.

Kto ma prawo chodzić na mecz

Przemysław Nosal zauważa, że mamy tu szerszy problem. - Powstaje pytanie "Dla kogo jest stadion?". W Poznaniu, gdzie mieszkam, mieliśmy wiele podobnych dyskusji. Czy jest miejsce na stadionie dla ludzi, którzy po prostu chcą obejrzeć mecz, ale nie biorą udziału w zorganizowanym dopingu, a więc nie biorą udziału w tym "obrządku religijnym"? Nie dla wszystkich jest to oczywiste. Robiąc tego typu porównania musimy pamiętać, że w piłce nożnej nie ma czegoś takiego jak episkopat, nie ma świętych ksiąg, nie ma więc jakiegoś wzorca czy decydującego głosu, choć oczywiście są grupy, które starają się narzucić jeden sposób myślenia. Widać to czasem przy protestach kibiców. Jeśli grupa tych najbardziej zaangażowanych protestuje, wymaga od innych całkowitego podporządkowania.

Oczywiście zdarzały się w publicystyce porównania FIFA do Watykanu, ale to wydaje się nieco chybione. FIFA nie narzuca sposobu myślenia o piłce, raczej ustala reguły i organizuje rozgrywki.

Czy Premier League znowu może być najlepszą ligą na świecie?

Można by raczej zaryzykować stwierdzenie, że świat futbolu to mnóstwo małych kościołów, podobnych, ale różniących się symboliką.

Nosal: - Są święte barwy, święty herb i to wszystko tworzy pewien święty ład. Sacrum nie musi mieć charakteru typowo religijnego i klub sportowy spełnia warunki. Związek kibica z klubem, jest wyidealizowanym związkiem, który nigdy się nie konsumuje. Jest to więc związek idealny. Nie ma brudnych skarpetek, nie ma problematycznych zachowań. Istnieją zawody ale nie prowadzą one do rozstania. Miłość do klubu jest trwała i wieczna. Zaczynasz jako dzieciak, idziesz na pierwszy mecz, potem jest pierwszy wyjazd i tak dalej. Czasem ktoś się zatrzymuje, czasem idzie dalej w głąb, wchodzi w nowe stopnie wtajemniczenia. Lata płyną, ludzie się zmieniają, ale stabilizatorem ich biografii jest miłość do klubu piłkarskiego.

Czy zgadzasz się z porównaniem futbolu do religii uniwersalnej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×