Ekstraklasa. Roman Kosecki kpi z zagranicznego zaciągu. "Pimpolicie, Bambolicie..."

"Pimpolicie, Bambolicie, Popolitinticie" - Roman Kosecki kpi z zagranicznego zaciągu w Lotto Ekstraklasie i doradza klubom: warto stawiać na młodych Polaków!

Dawid Borek
Dawid Borek
Roman Kosecki Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Roman Kosecki
Filip Marchwiński, 17-latek z Lecha Poznań, zachwycił w meczu z Legią Warszawa. W 81. minucie zdobył gola po odważnej indywidualnej akcji i strzale zza pola karnego, dając tym samym zwycięstwo Kolejorzowi. Właśnie takich piłkarzy w Lotto Ekstraklasie chciałby oglądać Roman Kosecki, były napastnik Legii Warszawa i reprezentacji Polski. Ich w polskiej ekstraklasie brakuje.

- Legia czy Lech powinni skupić wokół klubu najlepszych młodych. Lech się ostatnio trochę pogubił, ale teraz widzę, że wraca na właściwe tory. W Poznaniu maja jedną z najlepszych akademii w kraju. Podobnie w Legii czy Zagłębiu Lubin. Wychowankowie powinni grać w podstawowych składach. Przepraszam, ale jak patrzę na zawodników, których nikt nie zna w ich krajach, a grają u nas, zajmując miejsce naszym chłopakom, reprezentantom U20, U19, U18, U17, to jestem wściekły! - mówi Roman Kosecki w rozmowie z "Super Expressem".

Zobacz także: Lotto Ekstraklasa: Lech - Legia. Frekwencja była najniższa od ponad 20 lat[urlz=/pilka-nozna/818144/lotto-ekstraklasa-lech-legia-frekwencja-byla-najnizsza-od-ponad-20-lat]

[/urlz]Jego zdaniem, ogromnym problemem klubów Lotto Ekstraklasy są dyrektorzy sportowi, a właściwie ich brak. Ci zatrudnieni nie mają natomiast siły przebicia, ulegając trenerom. Przykład: Ricardo Sa Pinto, który zdominował cały pion sportowy Legii Warszawa. Radosław Kucharski, dyrektor sportowy stołecznego klubu, za czasów Portugalczyka zszedł na dalszy plan. A powinno być odwrotnie.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". VAR największym problemem współczesnej piłki? "Mecz z VAR-em i bez to dwie różne dyscypliny sportu"

- Jest prezes i zarząd, który podejmuje ostateczne decyzje, muszą wiedzieć o wszystkim, a szczebel niżej powinien być dyrektor sportowy. To on współpracuje z dyrektorem akademii, prezentuje zarządowi kandydata na trenera. Te kwestie muszą być uporządkowane. O to apeluje do prezesów! - dodaje Kosecki, kpiąc z zagranicznego zaciągu kontraktowanego w klubach Lotto Ekstraklasy.

Zobacz także: Ekstraklasa. Vuković ukarany przed meczem z Lechią! Kibice Legii z zakazem na Lecha

- Nie może być tak, że dyrektor sportowy dowiaduje się, że trenerem zostaje ten i ten pan. I nowy trener przychodzi do pokoju dyrektora sportowego i mówi: - Słuchaj, zrób mi tu kawę albo herbatę, bo ja się biorę do roboty. Hola, hola drogi panie! To ja, dyrektor sportowy, z tobą rozmawiam i pilnuje, żebyś ty w pewnych kwestiach nie przesadził. To, że ty sobie chcesz Pimpolicia, Bambolicia, Popolitinticia, to jest twoja sprawa. Ja daję ci kilku młodych Polaków z akademii, dokupię jednego czy dwóch zawodników i masz nimi grać. Bo taka jest filozofia naszego klubu. A ty jesteś tutaj od tego, by naszą filozofię rozwijać i poprawiać - komentuje Kosecki.

Czy podzielasz punkt widzenia Koseckiego co do "Pimpoliciów" i "Bamboliciów"?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×