9 kwietnia 1995 roku pozostaje datą ostatniego zwycięstwa Torino na terenie Juventusu. Byki czekają na swój epokowy dzień blisko ćwierć wieku i jeszcze poczekają. W piątek drużyna Waltera Mazzarriego nie potrafiła postawić kamienia milowego w historii swoich starć z mistrzem Włoch. Zabrakło jej do pełni szczęścia kilku minut.
Piłkarze Torino przybyli na Allianz Stadium, żeby szkodzić Juventusowi, podcinać mu skrzydła. Takie były założenia mocnych w tym sezonie gości. To podopieczni Mazzarriego mieli przed derbami dłuższą serię meczów bez porażki, to oni są bardziej zmobilizowani na finiszu rozgrywek i marzą o tym, co Juventus ma już zagwarantowane, czyli o miejscu w europejskich pucharach.
Czytaj także: Remis Juventusu z Interem. Cristiano Ronaldo wrócił do walki o koronę
Byki miały być agresywne w derbach i takie były. Dał temu wyraz Sasa Lukić, który w 18. minucie strzelił technicznie na 1:0 dla Torino. Pomocnik gości dobiegł do Miralema Pjanicia w polu karnym, przepchnął Bośniaka, zabrał mu piłkę i kopnął ją do bramki Wojciecha Szczęsnego. Juventus podarował gola przeciwnikowi tak jak zrobiło to Torino w jesiennym meczu na Stadio Olimpico. Szczęście i pech obu drużyn zbilansowały się.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Słabszy moment Lewandowskiego i Piątka. "W gorszych chwilach obrywają najlepsi"
W trzecim meczu z rzędu Szczęsny wcześnie skapitulował. Juventus stracił gola w pierwszych połowach starć z Fiorentiną i z Interem. Faworyt musiał ponownie ruszyć do ataku i odrabiać stratę, ale grający z przodu Cristiano Ronaldo oraz Moise Kean nie potrafili wyrównać w pierwszej połowie. Podjęli kilka prób, ale poważny test dla Salvatore Sirigu był tylko jeden po uderzeniu Blaise'a Matuidiego.
Puste miejsca na trybunach pokazywały, że w biało-czarnej części Turynu piątkowe derby nie są priorytetem. Po zdobyciu scudetto uwagę kibiców Juventusu zajmują najbardziej przymiarki przed kolejnym sezonem, a nie ostatnie kolejki obecnego. Podopieczni Massimiliano Allegriego już nieco zdemobilizowani, osłabieni kontuzjami, próbowali znaleźć w sobie energię, żeby wyrównać.
Czytaj także: Bologna FC wygrała mecz polskich bramkarzy
Szarpał Cristiano Ronaldo, który próbuje dogonić w klasyfikacji strzelców jej lidera Fabio Quagliarellę. Żelazna defensywa Torino długo zdawała egzamin i powstrzymała Portugalczyka. Ostatnie słowo należało jednak do gwiazdora Juventusu, który w 84. minucie przeskoczył wszystkich obrońców i główkował na 1:1 po dośrodkowaniu z lewego skrzydła Leonardo Spinazzoli.
Ronaldo jest wiceliderem klasyfikacji strzelców Serie A. Na koncie ma 21 goli, czyli o dwa mniej niż Quagliarella. Tyle samo trafień co gracz Juventusu mają Krzysztof Piątek i Duvan Zapata.
Juventus - Torino FC 1:1 (0:1)
0:1 - Sasa Lukić 18'
1:1 - Cristiano Ronaldo 84'
Składy:
Juventus: Wojciech Szczęsny - Joao Cancelo, Leonardo Bonucci, Giorgio Chiellini, Leonardo Spinazzola - Juan Cuadrado (78' Matheus Pereira), Miralem Pjanić, Blaise Matuidi, Federico Bernardeschi (85' Mattia De Sciglio) - Cristiano Ronaldo, Moise Kean
Torino: Salvatore Sirigu - Armando Izzo, Nicolas N'Koulou, Bremer - Lorenzo De Silvestri (89' Simone Zaza), Sasa Lukić (79' Ola Aina), Tomas Rincon, Soualiho Meite, Cristian Ansaldi - Alejandro Berenguer (70' Daniele Baselli), Andrea Belotti
Żółte kartki: Matuidi, Bonucci, Bernardeschi (Juventus) oraz Rincon, Lukić, Bremer (Torino)
Sędzia: Daniele Orsato
[multitable table=997 timetable=10772]Tabela/terminarz[/multitable]