Ktoś powie: "trudno zrozumieć, co się wydarzyło" - i pewnie będzie miał sporo racji. Jak to jest, że Ajax Amsterdam w dwumeczu prowadzi grę w trzech połowach, ustępuje przez zaledwie 45 minut i odpada z Tottenhamem Hotspur?
Przede wszystkim - wydaje mi się - jest to wina samego Ajaksu. Piłkarze Erika ten Haga prowadzili grę i byli bardzo mocni. Tuż przed pierwszym meczem tych drużyn rozmawialiśmy z Januszem Kowalikiem, mieszkającym od ponad 40 lat w Holandii byłym reprezentantem Polski, wieloletnim przyjacielem Johan Cruyffa.
To dość ciekawy cytat: "Linia pomocy i ataku Ajaksu to jest wysoka klasa europejska, zwłaszcza atak, czyli Tadić, Ziyech i Neres. Zaś formacje defensywne są po prostu dobre. A więc Ajax musi wykorzystać to, co ma najlepszego".
ZOBACZ WIDEO Serie A. Milik rozruszał grę zespołu. Napoli wicemistrzem Włoch! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
I dopóki wykorzystywał, szło dobrze. Ajax grał swoją piłkę z Bayernem, Realem, Juventusem, podchodził bez kompleksów, dominował, grał jak na treningu. I tak samo było w Londynie. Przed drugim meczem, na Johan Cruyff ArenA w Amsterdamie, wszyscy wiedzieli, że Ajax to wygra. I do przerwy było to tak oczywiste. Zawodnicy z Amsterdamu grali jak na gierce treningowej, z wyczuciem, luzem.
Na drugą połowę wychodzili, będąc pewniakiem. Dodatkowo przeciwko drużynie, która nie ma absolutnie nic do stracenia. I znowu zacytuję Kowalika. Warto zwrócić uwagę, że cytaty pochodzą z rozmowy sprzed ok. 10 dni.
"Ajax pierwszy raz wychodzi w roli faworyta, wcześniej grał bez presji. Szanse oceniam 50 na 50, myślę, że mogą mieć spory problem z szybką i fizyczną angielską piłką, gdzie walczy się o każdy metr. Taka gra Ajaksowi nie leży".
Więcej niż nie leży. Po zmianie stron dało się wyczuć sporą nerwowość w grze gospodarzy. Gdy Lucas Moura strzelił swoje dwie pierwsze bramki, zawodnicy gospodarzy byli kompletnie zdezorientowani. Mieli swoje szanse, żeby rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść, ale zawiódł Hakim Ziyech, który trzykrotnie przestrzelił. Wystarczyłoby jedno celne trafienie i wszelkie wywody i mądrości straciłyby rację bytu.
ZOBACZ: Jak Juergen Klopp zbudował potęgę Liverpoolu
Spurs zagrali to, co znają z Premier League, a więc podkręcili tempo, zepchnęli Ajax do obrony, Ten Hag robił defensywne zmiany, a więc ostatecznie wyrzekł się ajaksowego DNA. Tottenham włączył "tryb mentalny", a więc ten, który dał awans Liverpoolowi 24 godziny wcześniej. Są takie momenty, gdy nie wystarcza taktyka, technika, liczy się tylko siła mentalna i instynkt. To jest atut klubów angielskich. Poza tym oczywiście, że każdy z nich jest świetnie wyszkolony. A do tego świetną zmianę taktyczną zrobił Mauricio Pochettino, wprowadzając Fernando Llorente.
W środę nawet gdzieś napisałem, że Spurs wyrównali mimo posiadania Llorente, a teraz trzeba ten pogląd zweryfikować i napisać, że wygrali w znacznym stopniu dzięki hiszpańskiemu napastnikowi. Nagle zespół z Londynu zaczął wygrywać walkę z przodu, głównie w powietrzu. Trzecia bramka to też efekt wygranej walki przez Llorente. Na pewno ogromną różnicę w dwumeczu zrobił bramkarz. Hugo Lloris to klasa światowa, Andre Onana "ledwie" międzynarodowa.
ZOBACZ: Jak Spurs ograli w Amsterdamie Ajax
Liverpool - Spurs to będzie dobry finał i udokumentowanie rosnącej przewagi Premier League. Odzyskanie rządów w europejskiej piłce przez Anglików było w sumie dość przewidywalne, bo przewaga finansowa jest kolosalna, ale ten finał tylko ten proces przyspieszy. Anglicy są dziś na topie, bo mają więcej pieniędzy - taka prawda. Oczywiście warto podkreślić, że obaj finaliści wydają na transfery mniej niż dwójka z Manchesteru czy Chelsea, ale wciąż dużo. Ajax mógł im popsuć plany, ale zabrakło opanowania, doświadczenia, mądrości. Same umiejętności czasem nie wystarczą.
Marek Wawrzynowski
Przeczytaj inne teksty autora