Biało-Czerwoni byli tylko tłem dla Kolumbijczyków, a porażka 0:2 to dla podopiecznych Jacka Magiery najniższy wymiar kary. Drużynę przed wyższą przegraną uratował Radosław Majecki. 19-letni bramkarz to jedyny z Polaków, który w meczu otwarcia mistrzostw nie zawiódł, a wręcz przeciwnie - pokazał się z dobrej strony.
Nawet Sebastian Walukiewicz, który po mistrzostwach przeniesie się do występującego we włoskiej Serie A Cagliari Calcio, a na którym miała opierać się gra obronna Biało-Czerwonych, popełnił fatalny błąd, po którym Kolumbia wyszła na prowadzenie.
Proroctwo FIFA
A Majecki potwierdził, że najlepszym towarem eksportowym polskiej piłki są bramkarze. Podtrzymał też tradycję, która narodziła się w XXI wieku: jeśli Polakom na turnieju rangi mistrzowskiej nie idzie, to przynajmniej golkiper staje na rzęsach, by uchronić zespół przed blamażem (patrz: Artur Boruc podczas MŚ 2006 i Euro 2008).
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Legia straciła swój największy atut. "Nie udało się zamieść problemów pod dywan"
Wygrał pojedynek sam na sam z Ivanem Angulo, w dobrym stylu obronił uderzenia Luisa Sandovala i nawet w akcji, która dała rywalom drugą bramkę najpierw zatrzymał strzał Johana Carbonero i dopiero wobec dobitki Sandovala był bezradny. Przy golu Angulo na 0:1 też nie miał nic do powiedzenia.
Rację miała FIFA, który przed startem turnieju namaściła go na jedną z gwiazd mistrzostw. "W listopadzie 2018 roku wywalczył miejsce w składzie polskiego giganta Legii Warszawa i nie oglądał się za siebie. Siedem razy zachowywał czyste konto, a w 14 meczach tylko 12 razy wyciągał piłkę z siatki. Będzie kluczową postacią drużyny gospodarzy" - argumentowano. Więcej o tym TUTAJ.
Młody legionista jako jedyny z Polaków mógł być zadowolony z występu, ale przy porażce 0:2 kilka udanych interwencji go nie satysfakcjonowało. - Ja najlepszy? Wcale nie. Puściłem dwie bramki, więc nie można mojego występu nazwać nawet dobrym - stwierdził przytomnie.
Błyskawiczny awans
Majecki jest związany z Legią od 2014 roku, a na Łazienkowską 3 trafił z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Jako pierwszy na jego talencie poznał się Stanisław Czerczesow, który włączył do go kadry pierwszego zespołu w lutym 2016 roku. Bramkarz nie miał wtedy jeszcze 17 lat, ale Rosjanin wiedział, co robi, bo w przeszłości sam był znakomitym golkiperem, reprezentantem kraju. I nie pomylił się w ocenie jego potencjału.
Młody bramkarz terminował u boku Arkadiusza Malarza i Radosława Cierzniaka, ale pierwsze seniorskie szlify zebrał dopiero na wypożyczeniu do Stali Mielec (2017/2018). Tam potwierdził talent, bo został wybrany najlepszym bramkarzem I ligi, ale mimo to rok temu nic nie zapowiadało tego, co wydarzy się w ciągu kilku kolejnych miesięcy.
W ciągu roku kariera młodego bramkarza nabrała niesamowitego rozpędu. 23 maja 2019 roku błysnął w meczu otwarcia MŚ U-20 2019, a rok temu o tej porze grał w barwach Stali przeciwko Drutex Bytovii Bytów i Stomilowi Olsztyn, a po powrocie na Łazienkowską 3 nadal był tylko trzecim bramkarzem w hierarchii za Malarzem i Cierzniakiem.
Do bramki wskoczył dopiero 30 października, gdy kontuzji doznał Cierzniak. Ricardo Sa Pinto nie miał wyboru i musiał postawić na nastolatka, bo wcześniej odsunął od gry Malarza. Majecki zagrał w meczu 1/16 finału Pucharu Polski z Piastem Gliwice (1:1, k. 2:4), zostając bohaterem Legii. W serii rzutów karnych obronił strzał Uros Koruna i warszawianie awansowali do kolejnej rundy.
Gdy Cierzniak wrócił do zdrowia, Majecki pozostał w bramce. Dobrą passę nastolatka przerwał uraz żeber, którego doznał na początku rundy wiosennej, ale gdy tylko wznowił treningi, Aleksandar Vuković ponownie na niego postawił. Legia na ostatniej prostej przegrała wyścig po mistrzostwo Polski z Piastem Gliwice, ale akurat Majecki był jednym z nielicznych legionistów, do których kibice nie mogą mieć pretensji.
Idzie na rekord
Majecki nie tylko posadził na ławce doświadczonego Cierzniaka, ale też w walce o miejsce w składzie reprezentacji U-20 pokonał Marcina Bułkę. Wychowanek Escoli Varsovia, który lada moment ma zamienić Chelsea na Paris Saint-Germain, by terminować u boku Gianluigiego Buffona, był murowanym faworytem do gry na MŚ U-20 2019, ale w czasie przygotowań trener Magiera zaufał Majeckiemu.
Na legioniście kluby Bułki nie robią wrażenia. Sam od dawna jest na celowniku europejskich gigantów, ale wybrał inną ścieżkę rozwoju, która wiodła przez pierwszy zespół Legii. Pod koniec minionego roku odrzucił ofertę Interu Mediolan (więcej o tym TUTAJ), a nie było mu też śpieszno do Arsenalu. Kanonierzy widzieli w nim nowego Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego, którzy na Emirates trafili właśnie z Legii.
Analogii między Majeckim a Fabiańskim, Szczęsnym czy Arturem Borucem jest zresztą więcej. Wszyscy przeszli przy Łazienkowskiej 3 szkołę Krzysztofa Dowhania, a Fabiański i Boruc też stanęli w bramce Wojskowych w młodym jak na golkipera wieku: odpowiednio 20 i 23 lat. Potem Legia dobrze na nich zarobiła: Boruc przeniósł się do Celticu (2005) za 2,3 mln euro, a Fabiański do Arsenalu (2007) za 4,35 mln euro.
Dariusz Mioduski długo powtarzał, że najdroższym piłkarzem w historii stanie się Sebastian Szymański. Rozwój pomocnika w ostatnim czasie nieco przyhamował, ale właściciel Legii i tak może zacierać ręce, bo teraz to Majecki może zostać bohaterem rekordowego transferu. A sprzedaż młodego bramkarza może być zbawieniem dla budżetu stołecznego klubu. Legia ma tak poważne kłopoty finansowe, że Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN objęła ją nadzorem finansowym. Więcej o tym TUTAJ.