Finał Ligi Europy. Chelsea - Arsenal. Samoloty F-16 po Mchitarjana

East News / James Clarke/PA Images/ / Na zdjęciu: Henrich Mchitarjan
East News / James Clarke/PA Images/ / Na zdjęciu: Henrich Mchitarjan

- W Armenii pamiętamy, jak azerski żołnierz Ramil Safrow zabił w trakcie snu naszego żołnierza Gurkena Markarjana. Z Mchitarjanem w Baku może się wydarzyć podobna historia - mówi dziennikarz z Armenii. - Piłkarz dramatyzuje - mówią Azerowie.

[b]

Jacek Stańczyk z Baku [/b]

A tamtejszy minister sportu zażartował nawet, że jak będzie trzeba, to zawodnik dostanie do ochrony samoloty F-16. Gwiazdor Arsenalu Henrich Mchitarjan nie zagra w środę w Baku, w finale Ligi Europy przeciwko Chelsea FC, bo boi się przyjechać do Azerbejdżanu.

Ormianin nie bał się za to wielokrotnie odwiedzać Górski Karabach - sporne terytorium pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem, o które oba kraje walczyły na przełomie lat 80 i 90. ubiegłego wieku. Dziś Górski Karabach choć leży w granicach Azerbejdżanu, to jednak jest kontrolowany przez Armenię. Jest oddzielnym państwem, ale nieuznawanym przez międzynarodową społeczność.

Azerbejdżan nie wpuszcza do siebie Ormian, nie wpuszcza nikogo, kto bez jego pozwolenia jeździł do Górskiego Karabachu. - Tymczasem Henrich Mchitarjan wizytował to miejsce kilka razy. I zawsze pomagał tamtejszej ludności. Przekazywał pieniądze, kupował telewizory, pralki itd. - opowiada nam dziennikarz i komentator z Armenii Robert Gasparjan. - Jednak nigdzie nie znajdziecie słów Micky'ego odwołujących się do polityki - dodaje.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Lokalizacja finału Ligi Europy jest mocno kontrowersyjna. "To przykład prania wizerunku przez sport"

- Wielu Azerów jest po prostu złych, bo Mchitarjan wznieca ten ogień. Jest sportowcem i powinien zająć się tylko piłką, tymczasem on podsyca emocje twierdząc, że Ormianie nie czują się w Azerbejdżanie bezpiecznie - mówi nam Faud Alakbarow, dziennikarz i komentator polityczny z Azerbejdżanu. - Azerowie są też przy okazji wściekli na angielskie media i pytają: dlaczego media mówią o Mchitarjanie, a nie mówią o okupowanym Karabachu?

UEFA zabroniła Arsenalowi przygotowania koszulek solidaryzujących z Mchitarjanem - CZYTAJ WIĘCEJ

Piłkarz poprzez swoje wizyty w Karabachu znalazł się "na czarnej liście" azerskiego rządu - osób które jeździły tam bez zezwolenia. Publikuje ją minister spraw zagranicznych Azerbejdżanu, były (bądź są) na niej takie nazwiska jak rosyjska śpiewaczka operowa Ljubow Kazarnovskaja czy hiszpańska śpiewaczka Montserrat Caballe. Gasparjan przypomina też przypadek ukraińskiego dziennikarza Alexandra Łapszyna, który w Karabachu robił reportaż o wojnie, a który został potem w Baku zatrzymany.

Mchitarjan decyzję o pozostaniu w domu podjął po konsultacjach z rodziną i klubem. To nie jest pierwszy raz, gdy omija Baku szerokim łukiem. Nie było go tu w 2015 roku, gdy grał jeszcze w Borussii Dortmund. Nie przyjechał również w październiku ubiegłego roku, gdy w fazie grupowej Arsenal grał z Karabachem Agdam (Agdam jest miastem na terenie Górskiego Karabachu. Zespół od lat gra na wygnaniu w Baku).

Sokratis Papastathopoulos: Musimy wygrać dla Mchitarjana - CZYTAJ WIĘCEJ

Garparjan tłumaczy decyzję rodaka: - Naprawdę trudno coś powiedzieć o możliwym zagrożeniu. Owszem, władze Azerbejdżanu i UEFA gwarantują bezpieczeństwo, ale to tylko słowa. Nie wiadomo więc czy coś może mu się stać, gdy przyjedzie do Baku. Jednak u nas każdy pamięta wstrząsającą historię Ramila Safarowa - azerskiego żołnierza, który w 2006 roku zabił naszego żołnierza Gurkena Markarjana, gdy ten spał. Morderstwo miało miejsce w Budapeszcie, w trakcie międzynarodowego forum żołnierskiego. Ale podobna historia może zdarzyć się z Mchitarjanem: w trakcie meczu, w hotelu, na lotnisku.

Fuad Alakbarow: - Ormiańscy sportowcy przyjeżdżali przecież do Baku: byli tu gimnastycy, byli szachiści, całe delegacje. Nasze władze uważają, że Mchitarjan przesadza, dramatyzuje. I takimi decyzjami tylko pogarsza sytuację. Minister sportu zażartował nawet, że wyślemy dla niego F 16. Powinien grać w piłkę, a nie zajmować się polityką.

Bo trzeba wiedzieć, że choć oficjalnie Azerbejdżan nie wpuszcza do siebie obywateli Armenii, to jednak robi wyjątki przy okazji wielkich imprez, na przykład sportowych.

Dzień przed meczem po malowniczych ulicach Baku chodzili już kibice obu angielskich drużyn. W sieci lotem błyskawicy rozszedł się filmik pokazujący jak kibice Arsenalu w koszulkach z nazwiskiem Mchitarjana są legitymowani przez miejscową policję. To kuriozalny przypadek, ale na szczęście incydentalny.

Co ciekawe, w samej Armenii są ludzie, którzy uważają, że gwiazdor Arsenalu powinien jednak rozważyć przyjazd na mecz. Gasparjan: - 75 procent społeczeństwa zgadza się z piłkarzem. To normalne. Jedna czwarta mówi jednak o potrzebie takich wizyt, choć jednak nikt Mchitarjanowi nie powie, że zrobił źle. Jest po prostu część ludzi, którzy mają nadzieję że taka wizyta mogłaby wpłynąć na poprawę relacji między państwami. Ja uważam, że to tak wielki polityczny problem, którego przecież nie rozwiążesz jedną czy drugą wizytą piłkarza.

30-letni Ormianin jest czołową postacią Arsenalu. W tym sezonie we wszystkich rozgrywkach zagrał w 39 meczach, strzelił 6 goli, 7 razy asystował.

Początek finału Ligi Europy Chelsea – Arsenal o godzinie 21.

Źródło artykułu: