Finał Ligi Europy: Chelsea - Arsenal. Petr Cech obszedł się smakiem. Porażka w finale na koniec kariery

Getty Images / Alex Caparros / Na zdjęciu: Petr Cech
Getty Images / Alex Caparros / Na zdjęciu: Petr Cech

Największe triumfy święcił z Chelsea, ale karierę zakończył w koszulce jej największych rywali. Petr Cech podniósł się po koszmarnym wypadku i kontynuował piękną karierę. Buty na kołku zawiesi po porażce w finale Ligi Europy.

W tym artykule dowiesz się o:

Piękna kariera Petra Cecha mogła skończyć się dużo wcześniej. Był październik 2006 roku i Chelsea grała z Reading. Nie minęło kilkanaście sekund, a Stephen Hunt ruszył na bramkę The Blues. Napastnik niefortunnie trafił kolanem w głowę Cecha. Sędzia ukarał snajpera Reading żółtą kartką, a powagę sytuacji zdał sobie dopiero, kiedy zauważył, że czeski bramkarz nie może podnieść się z boiska.

- To było naprawdę trudne. Po 15-20 minutach aktywności czułem się wyczerpany. Budziłem się i miałem ogromne bóle głowy, musiałem brać mocne tabletki, a po nich czułem się naprawdę zmęczony - opowiadał o rekonwalescencji w rozmowie z "The Telegraph". Diagnoza: złamana kość czaszki. Klubowy lekarz, Bryan English, bez zastanowienia wysłał zawodnika prosto z murawy do szpitala neurologicznego w Oxfordzie.

Legenda w hełmie
 
Po trzech miesiącach Cech był gotowy do powrotu. Po tak koszmarnej kontuzji został tylko jeden ślad. Od tamtej pory bramkarz musiał grać w specjalnym kasku. Zrobił z niego swój znak rozpoznawczy. Na jego wzór zaprojektował zimową czapkę, którą można było kupić za około 30 funtów. A kiedy w grze FIFA jego postać negocjowała kontrakt w kasku, kibice zaczęli żarty, a sam Cech zaapelował do twórców, że... do garnituru zakłada krawat. Projektanci gry dostrzegli ironię zawodnika i po aktualizacji jego awatar nie miał kasku, ale jako jedyny otrzymał krawat.

Z feralnego starcia z Reading bramkarz pamięta tylko pierwszy gwizdek. Nie miał traumy, dalej bez obaw rzucał się pod nogi rywali i był kolejne rekordy. Już przed kontuzją zapisał się w historii, kiedy w debiutanckim sezonie w Chelsea nie stracił bramki przez 1025 minut. Reprezentant Czech nienawidził oglądać piłki w siatce. Dlatego potrzebował zaledwie 180 spotkań, żeby zebrać 100 czystych kont. Nie odpuszczał nawet kolegom, którzy podczas treningów mieli ogromne problemy ze strzeleniem gola.

Początki bramkarza w Londynie zbiegły się z kadencją Jose Mourinho. Portugalczyk był odważny, postawił między słupki Cecha kosztem Carlo Cudiciniego, który został wybrany najlepszym piłkarzem poprzedniego sezonu. 22-letni żółtodziób ze Sparty Praga spisał się znakomicie.

Z The Blues zdobył m. in. cztery mistrzostwa Anglii i Ligę Mistrzów w 2012 roku. Pod wodzą tymczasowego trenera, Roberto Di Matteo, londyńczycy pokonali w finale Bayern Monachium. Bohaterami serii jedenastek był Cech, który obronił dwa strzały i Didier Drogba, strzelec wyrównującego gola i decydującego karnego.

Został legendą Chelsea, ale po przyjściu Thibaut Courtois w 2014 roku, coraz częściej musiał godzić się z rolą zmiennika. To nie był wiek, żeby przechodzić na sportową emeryturę. Dlatego przyjął ofertę Arsenalu, największego rywala Chelsea. Z decyzją pogodził się właściciel Roman Abramowicz ale i - co zaskakujące - kibice. To pokazuje, jak mocny wizerunek bramkarz zbudował sobie na Stamford Bridge.

Bez sentymentów

Dlaczego akurat największy rywal? Dla żony i dzieci. Cech nie chciał narażać rodziny na przeprowadzkę, wolał zostać w Londynie. Mimo że był już po 30, od razu został pierwszym bramkarzem Kanonierów.

- To zabrzmi dziwnie, ale w Arsenalu nie ma tak dużej presji. W Chelsea kiedy gubiliśmy punkty, w szatni była grobowa atmosfera. To było złe. Szczególnie nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że możemy przegrać mecz u siebie. To problem i trenerów i piłkarzy. Ta presja uderzała od samego początku, kiedy tam grałem - opowiadał niedawno dla "Evening Standard".

Cech na Emirates Stadium najlepiej czuł się u Arsene'a Wengera, za jego kadencji był absolutnym numerem 1. - To prawdziwy dżentelmen. Chociaż nienawidzi przegrywać, zachowuje klasę - komplementował Francuza. Pozycja byłego zawodnika Chelsea zmieniła się wraz z przyjściem Unaia Emery'ego. Hiszpan w Premier League postawił z czasem na Bernda Leno. Cechowi pozostała gra w pucharach.

- Mógłbym godzinami o nim rozmawiać i wszystkie rzeczy byłyby tylko dobre. Znam Cecha dopiero od tego sezonu. Jest niesamowity jako bramkarz i jako człowiek. Czuję się zaszczycony, że mogę być z nim w końcówce kariery - przyznał Emery na konferencji przed finałem. 47-latek ma patent na Ligę Europy: trzy razy wygrał ją z Sevillą, ale nie udało się po raz czwarty z Arsenalem.

Statystyki Petra Cecha z finału Ligi Europy 2019 wg portalu SofaScore.com:
[b]

Statystyka SofaScore.com
Statystyka SofaScore.com

[/b]Czytaj też: Unai Emery. Od porzucenia Krychowiaka do powrotu na szczyt
 
Cechowi nie zdołał po raz drugi triumfować w tych rozgrywkach. Jego ostatni mecz przypadł na finał przeciwko drużynie, której jest legendą. - Czuję, że udało mi się osiągnąć wszystko, co było możliwe do osiągnięcia - ogłosił w styczniu. Na pożegnanie przegrał Chelsea, jednak zaliczył kilka niezłych interwencji. Po wszystkim Cech wróci Stamford Bridge.

"Ed Sheeran, Stormzy i inni, strzeżcie się!"
 
Od nowego sezonu 37-latek będzie dyrektorem sportowym w Chelsea. Takie informacje podaje większość brytyjskich mediów. Zgadzałoby się z zapowiedziami byłego reprezentanta Czech, który zapowiadał, że po zawieszeniu butów na kołek chce zostać menedżerem.

Chociaż zawodnik ma także inne pasje. Cech uwielbia grać na perkusji i od czterech lat prowadzi kanał na YouTube, na którym nagrywa na perkusji covery znanych piosenek. - Bronienie i bębnienie jest bardzo podobne. Wszyscy mówią, że kiedy perkusista popełnia błąd, wszystko się sypie. Niewłaściwy rytm na perkusji poznają wszyscy, błędy na gitarze trudno rozpoznać. Podobnie w przypadku bramkarzy - ludzie nie widzą dziesięciu strat w środku pola, między słupkami wystarczy jedna pomyłka - opowiadał brytyjskim tabloidom.

Kilka miesięcy temu czterokrotny mistrz Anglii razem z perkusistą zespołu Queen, Rogerem Taylorem, wydał piosenkę "That's Football". Krytyków może nie zachwyciła, ale cały zysk z utworu zostanie przekazany fundacji Boba Wilsona, byłego bramkarza Arsenalu. "Ed Sheeran, Stormzy i inni, strzeżcie się! W mieście jest nowy artysta" - żartował podczas premiery debiutanckiego singla.

Sprawdź również: Dany przez Boga, rozerwany przez minę. Narodowy bohater Azerbejdżanu od piłki do karabinu

Komentarze (0)