Dwa lata temu Vadis Odjidja-Ofoe postanowił odejść z Legii Warszawa. Gwiazdor Lotto Ekstraklasy trafił do Grecji, gdzie przyszło mu grać w słynnym Olympiakosie Pireus. Początkowo nie narzekał, ale z czasem wydarzyło się kilka incydentów, po których chciał jak najszybciej wyjechać do innego kraju.
Lotto Ekstraklasa. Legia Warszawa chce Mikkela Kirkeskova z Piasta Gliwice >>
Belg w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wraca do tamtych czasów. Wszystko zaczęło się sypać, gdy pewnego dnia pojechał na trening, a jego żona na zakupy. Wtedy doszło do włamania do jego domu.
- Na początku wszystko szło dobrze, grałem w Lidze Mistrzów. Potem zostałem okradziony we własnym domu. Od tej pory źle się tam czułem. Moja żona i córka, która miała tylko sześć miesięcy, cały czas się bały, bo gdy matka się boi, to strach udziela się też dziecku - opowiada Odjidja-Ofoe.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy Legia powinna rozstawać się z Michałem Kucharczykiem? "Ma elkę w sercu"
To jednak nie był koniec nieprzyjemnych zdarzeń, po których czuł jeszcze większy strach. W dodatku poinformował klub, że chce odejść, przez co został odsunięty od drużyny.
- Wraz z jednym z kolegów przez miesiąc mogliśmy tylko biegać. Na dodatek w moim otoczeniu zrobiło się niebezpiecznie. Wielu zawodników zostało okradzionych, zdarzył się też napad na piłkarza. Po jednej z porażek fani do nas przyszli i nie była to miła wizyta - wspomina.
Kasper Hamalainen: To przerosło moje oczekiwania >>
30-latek po jednym sezonie opuścił Grecję i wrócił do rodzinnego kraju. W belgijskim KAA Gent regularnie gra. W minionym sezonie we wszystkich rozgrywkach strzelił cztery gole i miał tyle samo asyst.