Ostatni mecz piłkarze Stali Stalowa Wola rozegrali 5 czerwca. Od tamtego czasu w klubie nie wydarzyło się zupełnie nic. A nie, przepraszam. Podpisano nową umowę z Longinusem Uwakwe. Jak tego dokonano? To chyba tajemnica. Potrafiono z jednym piłkarzem, z resztą już nie. Dziwne.
To, co się dzieje w Stalowej Woli nie można już nazwać profesjonalizmem. Klub zarządzany jest w sposób amatorski. Wszędzie w całej Polsce toczą się już rozmowy z zawodnikami, którzy mogą zasilić drużyny. Rozmawia się z nimi przynajmniej nieoficjalnie. Wszędzie, tylko nie w Stalowej Woli, bo tutaj się czeka. Na co? Aż wszyscy wrócą z urlopów. - Z piłkarzami jesteśmy umówieni pod koniec czerwca, kiedy to wrócą z urlopów do treningów. Będziemy rozmawiać z każdym zawodnikiem i myślę, że z większością będziemy przedłużać kontrakty - powiedział dyrektor klubu z ulicy Hutniczej, Dariusz Schlage.
Zielono-czarni mają za sobą udaną wiosnę. Chęć ich pozyskania wyraża kilka klubów. Władze Stali doszły jednak do wniosku, że piłkarze którym skończyły się kontrakty ze Stalówką tak bardzo ją kochają, że wszystkie oferty, które otrzymają będą odrzucać i powrócą do Stalowej Woli. Najlepiej jeszcze niech zgłoszą się sami i poproszą o niższy kontrakt.
Z graczami, którym kończy się kontrakt nikt z klubu się nie kontaktuje! Bo po co? - Skończyło mi się wypożyczenie i wróciłem do Cracovii. Mój powrót do Stali jest możliwy. Działacze Stalówki muszą się jednak skontaktować z moim pracodawcą. Osobiście nie mam żadnych sygnałów od włodarzy klub ze Stalowej Woli na temat mojej dalszej gry w tym zespole - twierdzi Konrad Cebula. Cała karuzela transferowa ma się przecież zacząć 29 czerwca. Tylko, że do czego czasu po pierwsze byli Stalowcy mogą już mieć nowego pracodawcę, po drugie Stali potrzeba wzmocnień. Utalentowani piłkarze są na lokalnym rynku. Co z tego, skoro znaleźli się oni już na oku innych drużyn z regionu, bo tam wcześniej postanowiono rozpocząć z nimi negocjacje. I tak bramkostrzelni napastnicy z Świdnika i Dębicy trafią zapewne kolejno do Ostrowca Świętokrzyskiego i Rzeszowa. W Stalowej Woli dalej czekamy...
Sami piłkarze nie wiedzą co mają robić. Chcieliby oni grać w Stalowej Woli, jednak nie odebrali nawet żadnego telefonu od kierownictwa klubu. Zastanawiają się czy ktoś w Stali jeszcze na ich w ogóle chce. Dodatkowo czytają o sobie w prasie, że są już graczami innego klubu. Parodia. Ciekawe skąd biorą się takie informacje... - W sumie to pojawiły się informacje na temat mojego odejścia, ale tak naprawdę to nikt z prasy ze mną nie rozmawiał. Nie wiem kto podał, że odchodzę. Może akurat taka jest wola zarządu. Nie kontaktowano się ze mną w sprawie przedłużenia umowy w Stalowej Woli. Ja się pojawię na dwóch treningach Stali, ale zobaczymy jak to się ułoży - mówi Bartłomiej Piszczek, jeden z tych graczy, którzy rzekomo odeszli ze Stalówki.
W Stali nie ma także trenera. Z klubu podobno odszedł Władysław Łach. Podobno. Sam szkoleniowiec jest za granicą i nikt nie wie co się z nim dzieje. W Stalowej Woli ma zjawić się 29 czerwca. Co dalej? Oczywiście nie wiadomo. Czekamy. Transfery zrobią się same.
W Stali Stalowa Wola nigdy się nie przelewało. Kontrakty z piłkarzami były podpisywane na pół roku, ewentualnie na rok. Teraz, gdy większość zawodników deklaruje chęć dalszych występów w zielono-czarnych barwach, to w klubie nikt z nimi nie rozmawia i nie wyraża chęci na przedłużenie umowy. Przyjęto strategię czekania. Tylko na co? Aż nie będzie już na kogo czekać?
Czarny scenariusz może wyglądać następująco. Stal pozostanie bez trenera, bez graczy, którzy stanowili o jej sile. Co dalej? Z łapanki na szybko znajdzie się jakiegoś szkoleniowca. Potem z niższych lig ściągniętych zostanie kilku graczy by załatać dziurę w składzie. Tylko czy to poskutkuje? Wątpię. Wszystko to zakrawa już na parodię. Profesjonalizmu trudno także się doszukiwać. Czekajmy dalej... na gwiazdkę z nieba i na to, aż ktoś pójdzie po rozum do głowy.