Jednak piłkarze Valencii są niewinni. Nie wiedzieli, że siedmiu zawodników Realu Valladolid postanowiło sprzedać mecz. Zleceniodawcami byli członkowie mafii obstawiającej wyniki spotkań u bukmacherów - pisze "El Mundo Deportivo".
To oni "zażyczyli sobie", żeby Valencia strzelała gole zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie. Tak się właśnie stało. Na dodatek Nietoperze, dzięki temu zwycięstwu, awansowali do Ligi Mistrzów.
Borja Fernandez, kapitan Realu, miał spotykać się z Raulem Bravo (został zatrzymany przez policję) kilka dni przed meczem z Valencią i ustalać przebieg meczu. Policja ma dysponować dowodami, które obciążają Fernandeza oraz Bravo. W sumie aż siedmiu graczy Valladolid ma być zamieszanych w ustawienie meczu.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Brzęczek zdecydował kto wystąpi w bramce. "Już w marcu mówiłem, że mamy dwóch równorzędnych bramkarzy"
Fernandez za swoją rolę miał otrzymać 50 tys. euro. Na dodatek spotkanie z Valencią było jego ostatnim w karierze, ponieważ odchodzi na sportową emeryturę.
Aranda był na tyle nieodpowiedzialny, że zadzwonił nawet do swojego przyjaciela i namawiał go, żeby postawił zakład u bukmacherów "inwestując" 10 tys. euro. Miał wygrać dwa razy tyle.
Dużo bardzo ostrożny był Raul Bravo, były zawodnik m.in. Realu Madryt. Bardzo często zmieniał numery telefonów, a połączenia szyfrował. Policja mówi, że był "nieuchwytny".
Zobacz także: Primera Division: Real Madryt znowu się skompromitował
Zobacz także: Podejrzenie ustawienia meczu w La Liga. Chodzi o starcie Realu Valladolid z Valencią
Zobacz wideo: Valencia świętuje zdobycie Pucharu Króla
Pytam, bo się nieco pogubiłem!