- Któregoś dnia, krótko przed feriami, Maksiu przyszedł do klubu z podbitym okiem. Powiedział, że wygłupiał się z kolegami i chyba dostał. Na tym się skończyło. Ale potem dostałem informację od rodziców, że nie będzie go dłuższy czas na treningach - przypomina sobie Artur Wójcik, trener 8-letniego Maksia Bednarczyka, piłkarza Mazura Karczew.
Siniak zniknął, ale potem się pojawił. I rósł. Dlatego rodzice pojechali do lekarza. Po specjalistycznych badaniach okazało się, że Maks choruje na neuroblastomę czwartego stopnia, a więc najgorszą odmianę nowotworu złośliwego. Mały fan Legii Warszawa i Roberta Lewandowskiego na razie sam nie będzie mógł grać w piłkę. Zrobią to dla niego piłkarze amatorzy z okolicy. Będą zbierali środki na leczenie Maksia podczas niedzielnego turnieju "Bad Boys Cup". To impreza organizowana cyklicznie od kilku lat. Co roku organizatorzy zbierają środki na inny cel. W tym roku dla Maksa Bednarczyka zagra około 70 drużyn, udało się załatwić ponad 200 sponsorów. Potrzeby małego piłkarza są spore.
- Pierwszy etap leczenia jest refundowany, ale teraz syna czeka immunoterapia. Lek kosztuje 1,2 miliona złotych. Środki musimy zdobyć sami - mówi Marcin Bednarczyk, ojciec chłopca. Neuroblastoma to bardzo ciężka choroba. Niedawno piłkarski świat żył chorobą Bradleya Lowery'ego, 6-letniego kibica Sunderlandu. Chłopiec zmarł.
- Po białaczce i guzach mózgu to trzecia najczęściej spotykana odmiana nowotworu u dzieci. Zwykle atakuje do drugiego roku życia. U 8-letnich dzieci to są 2,3 przypadki na milion. Skuteczność leczenia tej choroby wynosi od 15 do 50 procent. Na razie w przypadku Maksia wszystko idzie w dobrą stronę. Najgorsze jeśli przyjdzie nawrót choroby, wtedy wszystko się komplikuje. Dlatego potrzebna jest właśnie immunoterapia, żeby temu zapobiec - mówi tata chłopca.
Maks dodatkowo miał najgorszą odmianę i przerzuty do głowy i na szpik. W akcję pomocy zaangażowali się rodzice kolegów z drużyny. - Maksiu to nasz "wolny elektron", kocha futbol, jest bardzo lubiany w drużynie. To w ogóle taki chłopaczek, którego nie da się nie lubić - mówi trener Artur Wójcik.
Rodzina szuka wszelkich sposobów pomocy. Turniej w Wólce Mlądzkiej, organizowany przez Otwocką Ligę Szóstek Piłkarskich i miejscowy klub Vulcan Wólka Mlądzka, na pewno pomoże zebrać część środków, ale to wciąż kropla w morzu. W poprzednich latach udawało się zebrać od 23 - w pierwszej edycji - do 46 tysięcy złotych rok temu. Turniej się rozrasta i organizatorzy mają problem z pomieszczeniem zespołów.
- Ideą, która od pięciu lat przyświeca "Bad Boys Cup", jest przede wszystkim pomoc potrzebującym, ale również̇ integracja środowiska lokalnego poprzez współdziałanie w słusznej sprawie. Na kompleksie sportowym w Wólce Mlądzkiej rozgrywane jest blisko 100 meczów na czterech równoległych boiskach - mówi Sylwia Konopacka-Bąk, organizator turnieju.
- Mamy nadzieję, że ponownie, jak to miało miejsce w poprzednich edycjach, piłka połączy ludzi. O tym, jak wielkie serce mają mieszkańcy powiatu otwockiego, udało nam się już przekonać podczas poprzednich trzech edycji turnieju. Dwie z nich były zorganizowane dla Pawła, wieloletniego gracza ligi szóstek i kapitana drużyny Bad Boys, mieszkańca Wólki Mlądzkiej. Poza rozgrywkami sportowymi, mamy też stoiska gastronomiczne, wiele atrakcji dla dzieci i dorosłych. Do uczestnictwa w wydarzeniu zapraszamy całe rodziny - dodaje.
Rodzina prowadzi zbiórkę dla Maksa na portalu Siepomaga. Poniżej link.