Po pierwszym, zremisowanym bezbramkowo na własnym boisku spotkaniu, piłkarze ze Świdnicy jechali do Sosnowca z dużymi nadziejami. Przekonali się, że drugoligowiec jest do ogrania, poza tym wystarczył im nawet bramkowy remis, by cieszyć się z upragnionego awansu. Zagłębie na skutek wycofania z ligi Odry Opole i Kotwicy Kołobrzeg, było pewne utrzymania. W dodatku zagrało w eksperymentalnym składzie, bo zdrowy był tylko jeden stoper, a z powodu kartek nie mógł zagrać jedyny w drużynie ofensywny pomocnik. - Mimo problemów na pewno nie odpuścimy. Dla nas ten mecz jest bardzo ważny - zapewniał trener Piotr Pierścionek.
Obie drużyny grały z dużym zaangażowaniem. Dziesięć żółtych i jedna czerwona kartka najlepiej pokazują, że nikt nie odstawiał nogi. Mogło się to skończyć bardzo źle dla Grzegorza Dorobka, który we własnym polu zderzył się głową z piłkarzem gości i natychmiast odjechał karetką do szpitala - Wstrząs mózgu, ale wyglądało to bardzo źle, bo miał też problemy z oddychaniem - wyjaśnia klubowy lekarz, doktor Grzegorz Wiśnicki.
- Jestem pełen podziwu dla moich piłkarzy, bo przez 30 minut potrafili zepchnąć do głębokiej i rozpaczliwej defensywy gwiazdorów z Zagłębia - wypalił po meczu trener gości Grzegorz Smółka. To raczej myślenie życzeniowe, bo sosnowiczanie piłkarsko byli lepsi. Zagłębie owszem, w ostatnich minutach skupiło się na obronie i kilka razy pod bramką Macieja Gostomskiego było nerwowo, ale świdniczanom brakowało pomysłu na wykończenie akcji. Jedyną naprawdę dobrą sytuację mieli jeszcze w pierwszej połowie, gdy Krzysztof Goździejewski z 10 metrów posłał piłkę obok słupka.
Sosnowiczanie nie uniknęli nerwowej końcówki, bo nie potrafili wykorzystać słabej postawy bramkarza i całej formacji defensywnej Polonii. Zawodnicy gości pozwalali na wiele, ale Zagłębiu brakowało skuteczności. Dwóch stuprocentowych sytuacji nie wykorzystał Dawid Ryndak. Najpierw wpadł w pole karne, ale uderzył za wysoko, a później piłka po jego strzale i rykoszecie od jednego z obrońców trafiła w poprzeczkę. Innym razem goście uratowali się,wybijając piłkę z linii bramkowej po strzale Dorobka. Dopisywało im też szczęście, jak choćby wtedy gdy ich bramkarz dał się okiwać w narożniku pola karnego, a obrońcom udało się zablokować dogrywaną w okolicę pustej bramki piłkę.
Nieskuteczny był też najlepszy strzelec Zagłębia Krzysztof Myśliwy. W dodatku koledzy mieli do niego pretensje, bo grał bardzo egoistycznie i za wszelką cenę próbował sam wykończyć akcje. To jednak on po raz kolejny uratował honor drużyny. Dobiegała końca pierwsza połowa, gdy wykorzystał nieudolnie zastawioną przez obrońców pułapkę ofsajdową, wpadł w pole karne i posłał piłkę do siatki.
W efekcie Polonii Świdnica po raz drugi z rzędu nie udało się wygrać baraży o awans. Mimo to, trener docenił ich ambicję. - Większość nie żyje z piłki, tylko musi dodatkowo pracować. Miałem taką sytuację, że piłkarz przed treningiem mówi mi, że nawet nie zdążył zjeść obiadu, bo dopiero wrócił z budowy. Tym większe należą im się gratulację za cały sezon - mówił Smółka.
Zagłębie Sosnowiec - Polonia/Sparta Świdnica 1:0 (1:0)
1:0 - Myśliwy 42'
Zagłębie Sosnowiec: Gostomski - Wróbel, Łuczywek, Marek, Pajączkowski, Ryndak (90' Madej), Skórski, Dorobek (81' Strojek), Pietrzak, Filipowicz (85' Hustava), Myśliwy.
Polonia/ Sparta Świdnica: Hołda - Bielski, Galuś, Sudoł, Kotlarz, Goździejewski, Szczur (46' Śmiałowski), Fojna, Woźniak (46' Józefowicz), Filipczak, Kosztowniak (72' Hajdamowicz).
Sędzia: Jarosław Przybył (Opole).
Żółte kartki: Ryndak, Skórski (Zagłębie) oraz Goździejewski, Fojna, Galuś, Kotlarz, Józefowicz, Sudoł (Polonia).
Czerwona Kartka: Galuś (Polonia).
Najlepszy piłkarz Zagłębia: Krzysztof Myśliwy.
Najlepszy piłkarz Polonii: Krzysztof Goździejewski.
Piłkarz meczu: Krzysztof Myśliwy.