Piłkarz inny niż wszyscy. Rodrigo Hernandez wielkim wzmocnieniem Manchesteru City

Getty Images / Na zdjęciu: Rodrigo Hernandez
Getty Images / Na zdjęciu: Rodrigo Hernandez

Nie strzela bramek, nie zalicza asyst, jest przeciwieństwem wielu gwiazd futbolu. To nie przeszkodziło, by Rodrigo Hernandez stał się najdroższym piłkarzem w historii Manchesteru City. 23-latek to materiał na najlepszego środkowego pomocnika świata.

Był już wschodzącą gwiazdą La Liga, zarabiał duże pieniądze, a mimo to mieszkał w akademiku, a jego samochodem był używany Opel Corsa. To najlepiej oddaje charakter Rodrigo Hernandeza, który na początku lipca został najdroższym piłkarzem w historii Manchesteru City. Mistrz Anglii zapłacił za hiszpańskiego pomocnika 70 milionów euro (więcej TUTAJ)

Fakt, że to właśnie 23-latek został rekordzistą ekipy z Etihad jest z pewnością zaskakujący, bo klub mógł pozwolić sobie na sprowadzenie za te pieniądze zawodnika z o wiele głośniejszym nazwiskiem. Jest jednak dowodem, że Rodri, bo tak jest nazywany, to materiał na najlepszego defensywnego pomocnika świata.

- Nic się nie zmienił, jest wciąż tym samym, skromnym chłopakiem. Żadne pieniądze nie spowodują, że stanie się kimś innym - mówi o nim Valentin Henarejos, kolega z którym mieszkał we wspomnianym akademiku Uniwersytetu Castellon. - Gdy ktoś wchodził do naszego pokoju i widział siedzącego przy biurku Rodriego, który grał już w La Liga, po prostu doznawał szoku - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski nie patyczkuje się. "Szkolenie jest na niskim poziomie"

Już wtedy Rodri był podstawowym piłkarzem Villarreal CF, grał w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii. Zarabiał duże pieniądze, jednak nie potrzebował luksusów.

- Powtarzał, że nie może zrozumieć tych, którzy wydają fortuny na nowe samochody. "Przecież w każdej chwili ktoś może go ukraść i zostajesz z niczym" - mówił - dodaje Henarejos. Rodri długo jeździł używanym Oplem Corsą, dopiero klub wymusił na nim, że w ramach umowy sponsorskiej musi przesiąść się do Huyndaia.

Nie miał i nie ma konta na Instagramie, Twitterze czy innym portalu społecznościowym, nie używa nowych modeli telefonów. Gadżety nie są dla niego, źle się czuje w blasku fleszy. Co innego, gdy chodzi o światła stadionowych lamp.

W Villarreal, w barwach którego zadebiutował w 2015 roku, wyrobił sobie znakomitą markę piłkarza, który doskonale zabezpiecza środek pola, przy którym bardziej ofensywni zawodnicy nie muszą martwić się o obronę. To załatwiał Rodri. Na dodatek potrafił wyprowadzić piłkę, rozpocząć akcję prostopadłym podaniem.

- To już zawodnik światowej klasy. Panuje nad wszystkim. Sprawia, że zagrania, które wyglądają na bardzo trudne, wyglądają łatwo - opisuje go Albert Celades, trener reprezentacji Hiszpanii do lat 21, który dał mu zadebiutować w swojej drużynie.

Eksperci już wtedy chwalili zawodnika za dużą mądrość, co według jego znajomych nie jest przypadkiem. - Dla niego istniała tylko piłka, nauka i sen. Jego rodzina kładła duży nacisk na to, by skończył szkołę. Chciał też pójść na studia, bo uważał, że kariera piłkarza to loteria i w każdej chwili może się skończyć - opowiada Henarejos.

To w Villarreal wymyślono mu pseudonim "gaśnica", który miał odpowiadać temu, co robi na boisku, czyli gasi pożary. Robił to tak umiejętnie, że wkrótce zaczęli się nim interesować giganci La Liga, FC Barcelona i Atletico Madryt. Te same Atletico, które kilka lat wcześniej go skreśliło.

Otóż Rodri nie jest wychowankiem klubu z Estadio de la Ceramica. Urodził się w Madrycie i gdy miał 11 lat, trafił do szkółki Atletico. Jego dorastanie w tym klubie przebiegało bez zarzutów, aż do 2013 roku. Gdy miał 16 lat usłyszał od trenerów, że Rojiblancos nie wiążą z nim dalszych nadziei. Dlaczego? Wszystko z powodu zbyt kruchej budowy ciała nastolatka.

- Nie był niski, miał ponad 180 centymetrów wzrostu. Jednak był naprawdę chudy, przez co go skreślono - wspomina jego kolega z akademii Atletico, Pablo Alvarez. Czego nie chcieli w Madrycie, przyjęli w Castellon. W 2018 roku Diego Simeone zapragnął ściągnąć piłkarza z powrotem do stolicy. Pomogło w tym 20 milionów euro, co uznano za cenę wielce promocyjną.

Jak ktoś, kto miał okazać się zbyt kruchy na dorosłą piłkę, zniósł katorżnicze treningi trenera od przygotowania fizycznego Oscara Ortegi, po których nie jeden nowy gracz Atletico wymiotował ze zmęczenia? Okazało się, że Rodri jest stworzony do ciężkiej pracy.

Krzysztof Piątek z nowym numerem w Milanie. Czytaj więcej--->>>

Hiszpan szybko wywalczył sobie miejsce w składzie i udowodnił, że porównania do Sergio Busquetsa i nazywanie go jego następcą w reprezentacji, nie są na wyrost. Może nie strzelał bramek i podobnie jak piłkarz Barcelony, nie miał asyst, ale jego znaczenie dla porządku gry drużyny było niebagatelne.

Świetnie jego sezon w Atletico oddają statystyki. Rodri nie miał sobie równych pod względem udanych wślizgów (103), był drugi w liczbie odbiorów (280). Diego Simeone, który kiedyś uznał Busquetsa za najlepszego pomocnika świata, musiał być zachwycony.

- Od 1 do 10, oceniam swój pierwszy sezon na 10 - przyznał po zakończeniu rozgrywek. Choć Atletico nie zdobyło mistrzostwa, odpadło z Ligi Mistrzów już w 1/8 finału, to Rodri był jednym z tych zawodników, do których kibice mogli mieć najmniejsze pretensje.

- Czuję się tutaj potrzebny, to dla mnie ważniejsze niż pieniądze - dodawał. Problem w tym, że potrzebny był nie tylko Simeone, ale też Pepowi Guardioli. Gdy 3 lipca Manchester City zapłacił bardzo niską klauzulę odstępnego w wysokości 70 mln euro, jego odejście do Premier League stało się faktem.

Szukający następcy dla Fernandinho menedżer City wreszcie znalazł odpowiednią osobę. Więcej, Rodri ma potencjał, aby stać się wkrótce najlepszym piłkarzem świata na swojej pozycji. - On ma wszystko, czego szukaliśmy - powiedział krótko Txiki Begiristain, dyrektor The Citizens.

Pod opieką Guardioli szanse na rozwój Rodriego są niemal pewne. On jak nikt doskonale wie, z czym wiąże się gra na tej pozycji, to przecież on wyciągnął z rezerw Barcelony Sergio Busquetsa i sprawił, by ten stał się jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Teraz czas na stworzenie kolejnej gwiazdy.

- On był jeszcze nastolatkiem, gdy już myślał jak dorosły - mówią o nim jego koledzy z Villarreal. To może być odpowiedź dla tych, którzy obawiają się o wejście Hiszpana do Premier League.

Źródło artykułu: