PKO Ekstraklasa. ŁKS - Lech. Kazimierz Moskal: Na boisku mamy być po prostu sobą

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: trener Kazimierz Moskal
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: trener Kazimierz Moskal

- Nie wiem, gdzie jest nasze maksimum. Jesteśmy tak rozpędzeni, że strach się bać - żartuje trener ŁKS-u Łódź Kazimierz Moskal przed sobotnim meczem z Lechem Poznań. Łodzianie po dwóch kolejkach mają cztery punkty w PKO Ekstraklasie.

Biało-czerwono-biali, choć są beniaminkiem na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, udowodnili w dwóch pierwszych meczach, że nie boją się nikogo. Zagrali odważnie z Lechią Gdańsk i zremisowali 0:0, a tydzień później pokonali w Krakowie Cracovię 2:1.

Czytaj też: Oficjalnie: Maksymilian Rozwandowicz na dłużej w ŁKS-ie

- Dwie pierwsze kolejki pokazały, że my przede wszystkim nie boimy się i chcemy grać w piłkę. Myślę, że to jakoś wpłynie na pozostałe zespoły, które będą z nami się mierzyły. Ale to nie jest też do końca tak, że Cracovia i Lechia nas lekceważyły. Gdańszczanie przyjechali przed pierwszym meczem pucharowym, chcieli się zaprezentować jak najlepiej. Cracovia po odpadnięciu z eliminacji do Ligi Europy też chciała się odkuć. Nie wierzę, że nas zlekceważyli - przyznał trener Kazimierz Moskal.

Jednak z drugiej strony szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego zaznaczył, że w ostatnim meczu jego zespół trochę zbyt wcześnie uwierzył, że wygrał spotkanie. Choć odbiło się to na końcowym wyniku, nie miało konsekwencji punktowych do tabeli PKO Ekstraklasy.

ZOBACZ WIDEO: Napoli rozgromiło Liverpool! Milik z golem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Po strzeleniu drugiej bramki oddaliśmy inicjatywę. Wyglądało jakbyśmy myśleli, że to już koniec meczu. Ale myślę, że nie można grać przez 37 kolejek w każdym meczu przez 90 minut dominować. To spotkanie pokazało, że potrafimy trochę pocierpieć na boisku i to nie jest dla nas problemem - uważa Moskal.

Teraz ełkaesiacy zmierzą się z Lechem Poznań, z którym rok temu rywalizowali w 1/32 finału Totolotek Pucharu Polski i przegrali po dogrywce 0:1. Gola stracili w 119. minucie gry.

- Zależy kto jak patrzył na tamten mecz. Spotkałem się z różnymi komentarzami. Jedni widzieli pozytywy, drudzy wręcz przeciwnie. Ja byłem zbudowany postawą zespołu. Byliśmy co najmniej różnorzędnym partnerem. Szkoda, że w ostatniej minucie dogrywki straciliśmy bramkę. Ten mecz pokazał, że już wtedy mieliśmy wyrównaną kadrę - wspomina szkoleniowiec łódzkiej drużyny.

W poprzedniej serii gier Kolejorz pokonał u siebie Wisłę Płock 4:0. Dwie bramki zdobył w tym spotkaniu Christian Gytkjaer. Zdaniem trenera Moskala to nie jest powód do obaw.

- Popatrzmy też na to, jak ten mecz przebiegał. Wisła przegrywając za wszelką cenę chciała odrobić straty. Przegrać różnicą dwóch czy czterech bramek... nie ma to już znaczenia, jeśli chodzi o punkty w tabeli. To zwycięstwo może rzeczywiście Lecha napędzić, ale wiemy też na co nas stać. I absolutnie nie będziemy się obawiać - powiedział trener ŁKS-u.

Czytaj również: Wołodymyr Kostewycz kolejnym kontuzjowanym w Lechu Poznań

Kazimierz Moskal przyznał również, że po obiecującym początku nie trzeba studzić rozgrzanych głów piłkarzy. Każdy z nich wie, jak traktować kolejne spotkania.

- Spokojnie podchodzimy do każdego meczu. Wszystko jest na dobrej drodze. Jest to drużyna świadoma, która twardo stąpa po ziemi, pełna pokory. W przeciwnym wypadku pojawiłyby się problemy. Myślę, że przede wszystkim my musimy być sobą, ale też pamiętać, że jesteśmy beniaminkiem i w każdym meczu walczyć o pełną pulę - zakończył.

Mecz ŁKS-u Łódź z Lechem Poznań rozpocznie się na Stadionie Miejskim przy al. Unii w Łodzi w sobotę o 20:00.

Komentarze (0)