Wygląda to lepiej niż dobrze. Lech Poznań nie tylko wygrał 2:1 z ŁKS Łódź ale też pokazał piłkę, która pozwala wierzyć, iż "Kolejorz" znowu będzie się liczył w "wielkiej grze".
Można oczywiście powiedzieć, że nie warto spekulować przedwcześnie na temat gry Lecha. W poprzednim sezonie po czterech kolejkach zespół z Wielkopolski miał komplet punktów i nie brakowało głosów, że tytuł dla Lecha musi zostać odzyskany. Ostatecznie skończyło się na ósmym miejscu w lidze, które dla takiego klubu jest czynem na pograniczu kompromitacji.
Trzeba jednak przyznać, że Lech Dariusza Żurawia może się podobać. W meczu z ŁKS była to drużyna prowadząca grę, ofensywna, ryzykująca, mająca wiele atutów. Oczywiście pomogli w tym rywalem którzy grają swoją grę i to się chwali. Wiele wskazuje na to, że Kazimierz Moskal znalazł w końcu idealne miejsce do rozwijania swoje koncepcji gry – otwartej, obliczonej na posiadanie piłki, kreowanie gry, szybką wymianę podań, inteligencję i kontrolę. Może wielkim atutem Moskala było to, że mógł to rozwijać w I lidze, gdzie presja wyniku nie jest aż tak wielka. A i na awans ŁKS niewielu poza Łodzią liczyło.
ZOBACZ WIDEO: Wielkie strzelanie Luton i Middlesbrough! Padał gol za golem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Może w PKO Ekstraklasie, gdzie są lepsi zawodnicy i lepsze schematy, wprowadzenie tego systemu nie byłoby tak łatwe. W każdym razie obie drużyn chciały grać w piłkę, co wbrew pozorom nie jest oczywistością w naszej lidze. Zwykle spotkanie zamienia się w typowy mecz walki. Tymczasem ŁKS i Lech stworzyły naprawdę ciekawe widowisko, z dużą ilością pomysłowych akcji.
Zaczął Lech od akcji Christian Gytkjaer i Joao Amarala. Ten drugi w 4. minucie nie zmarnował sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Lech kontrolował sytuację, przynajmniej tak się wydawało, trzymał wywalana dystans. ŁKS grał ładnie, próbował, ale jakościowo stał jakby piętro niżej. I nagle, trochę niczego, ramkę strzelił Dani Ramirez. To zawodnik, który będzie walczyło tytuł najlepszego gracza ligi. Być może z Darko Jevticiem, który w 34. minucie, a więc dwie minuty po golu Ramireza, kropnął z dystansu idealnie przy słupku. Bramkarz Michał Kołba był bez szans.
ZOBACZ: Co się dzieje z Rakowem? Klęska beniaminka
Jevtić zagrał kolejny świetny mecz. To warte podkreślenia, bo jeśli ten piłkarz będzie w formie, Lech powinien punktować. Problem polega na tym, że Jevtić jest wyjątkowo chimeryczny i trudno przewidzieć co wydarzy się za tydzień.
ZOBACZ: Lech liderem, Cracovia wysoko
Po zmianie stron od ataku zaczęli goście, ale Kołba wybronił sytuację sam na sam z Amaralem i z czasem ŁKS zaczał zyskiwać przewagę. Gospodarze mieli swoje okazje. Wojciech Łuczak, Rafał Kujawa czy Pirulo mogli pokonać Mickey van der Harta, ale zabrakło im szczęścia lub centymetrów. Ze strony Lecha świetną szansę miał Jevtić.
ŁKS nie był zespołem słabszym od Lecha, jakby nie patrzeć kandydata na mistrza Polski. W tym być może najlepszym meczu w sezonie (pamiętajmy, że dopiero się zaczął) zabrało im szczęścia. Ale ŁKS może się podobać i jeśli nie powalczy o miejsce w górnej połówce tabeli, będzie to nie tylko rozczarowanie ale i strata dla piłki.
ŁKS Łódź – Lech Poznań 1:2 (1:2)
0:1 Amaral 4’
1:1 Ramirez 32’
1:2 Jevtić 34’
Składy drużyn
ŁKS: Kołba - Bogusz, Rozwandowicz, Sobocinski, Klimczak (46. Grzesik) - Kalinkowski (46. Guima) - Pirulo, Piątek, Wolski (61. Łuczak), Ramirez - Kujawa
Lech: Van der Hart - Gumny, Rogne, Crnomarković, Puchacz - Muhar, Tiba, Jevtić -Amaral (73. Marchwiński), Gytjaer, Jóźwiak
Sędziował: Daniel Stefański
Żółte kartki: Wolski, Bogusz –Tiba, Amaral, Muhar, Marchwiński
Widzów: 5452