PKO Ekstraklasa. Chuca - perła wyłowiona z Żółtej łodzi podwodnej

Newspix / Krzysztof Porebski / PressFocus / Na zdjęciu: Chuca
Newspix / Krzysztof Porebski / PressFocus / Na zdjęciu: Chuca

Pozyskując Chucę, Wisła wyłowiła "jedną z najjaśniej świecących pereł" akademii Villarreal CF. 22-latek, który znalazł się na zakręcie kariery, postanowił opuścić strefę komfortu i podążyć śladem Carlitosa. Wejście do ligi miał równie spektakularne.

Chuca doskonale wie, że dobre pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz i już w debiucie został bohaterem Wisły Kraków. W ostatniej sekundzie poniedziałkowego meczu z Górnikiem Zabrze (1:0) pokonał Martina Chudy'ego precyzyjnym uderzeniem w kierunku dalszego rogu, po którym spragniony wygranej stadion przy Reymonta 22 eksplodował z radości.

Zwycięski gol był wisienką na torcie. Hiszpan pojawił się na boisku 23 minuty wcześniej, zastępując rażącego nieudolnością Michała Maka i w tym krótkim czasie pokazał kilka zagrań, po których przez trybuny przechodził pomruk zadowolenia przechodzący w mini wrzawę.

- Już po pierwszych treningach było widać, że to zawodnik wyszkolony w Hiszpanii. Piłka na pewno mu nie przeszkadza. Super, że tak się wprowadził do zespołu. Jestem pewien, że nam pomoże - mówi zwykle oszczędny w pochwałach kapitan Wisły Paweł Brożek.

ZOBACZ WIDEO: Błąd Grabary w debiucie! Derby lepsze od Huddersfield! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Gdy zastępował Maka, fani Wisły przywitali go gromkimi brawami. Przy Reymonta 22 wiele obiecują sobie po Chuce, ale te oczekiwania nie są bezpodstawne. Odkąd w 2007 roku Legia Warszawa ściągnęła Inakiego Astiza, przez kluby polskiej ekstraklasy przewinęło się ponad 50 Hiszpanów, ale taki jak Chuca nad Wisłę dotąd nie zawitał.

Perła z Żółtej łodzi podwodnej

Mówimy w końcu o ledwie 22-letnim zawodniku, który ma już w CV występy w LaLiga i Lidze Europy, a nadal jest na początku swojej piłkarskiej drogi. PKO Ekstraklasa nie jest dla niego ostatnim czy przedostatnim przystankiem w karierze, a przejścia do niej nie odbiera jak pożegnania z poważnymi ligami. Chuca przenosiny do Polski traktuje jak krok do przodu w rozwoju. Albo określając jego przypadek bardziej precyzyjnie: jak krok w tył, ale ten, który wykonuje się tylko po to, by wziąć rozbieg albo skoczyć do przodu.

- Chciałem wyjść ze strefy komfortu, a to zawsze wiąże się z pewnego rodzaju wysiłkiem. W trakcie kariery trzeba podejmować ryzyko, by stawiać kroki do przodu. Przy transferze do Polski motywowało mnie to, by znaleźć klub, w którym będę miał szansę na regularną grę i pokazanie swoich umiejętności - tłumaczy.

Czytaj również -> Najgorszy start mistrza Polski od 40 lat

Nowy wiślak jest wychowankiem cieszącej się dobrą opinią akademii Villarreal CF. Gdy jako 19-latek stawiał pierwsze kroki w drużynie rezerw, przedstawiono go jako "geniusza z piłką". A kiedy w sierpniu 2017 roku wchodził do pierwszej drużyny Żółtej łodzi podwodnej, nazywano go "kolejną perłą w koronie".

"Jest oczkiem w głowie Frana Escriby i jedną z najjaśniejj świecących pereł w klubowej akademii. Ma 20 lat, a jest już bardzo dojrzały piłkarsko. Może podążyć śladem Rodriego" - pisał o nim "Levante-El Mercantil Valenciano".

"Kolejną", ponieważ klub z El Madrigal słynie ze szkolenia środkowych pomocników. Wspomniany Rodri kilka tygodni temu został najdroższym piłkarzem w historii Manchesteru City - mistrz Anglii zapłacił za niego Atletico Madryt ponad 70 mln euro.

Niedługo wcześniej Pablo Fornals zamienił Villarreal na West Ham United za 28 mln euro, a po drodze sięgnął z Hiszpanią po mistrzostwo Europy U-21. Na El Madrigal ma go zastąpić Moi Gomez, który wrócił do macierzystego klubu po czterech latach, a w minionym sezonie był jednym z objawień LaLiga w barwach Hueski.

Ofiara Pachety

To trzech europejskiej klasy środkowych pomocników, których kantera Villarrealu wypuściła w świat w ostatnich pięciu sezonach. Chuca miał być następnym. Tamtej jesieni zagrał w trzech meczach LaLiga oraz dwóch Ligi Europy i jednym Pucharu Króla, w którym nawet zaliczył asystę przy golu Carlosa Backi. Równocześnie błyszczał w rezerwach.

Chuca w meczu Ligi Europy 2017/2018 z Maccabi Tel Awiw / fot. Getty Images
Chuca w meczu Ligi Europy 2017/2018 z Maccabi Tel Awiw / fot. Getty Images

Ostatecznie nie przekonał jednak do siebie trenera Javiego Vallejo i wiosnę spędził w drugiej drużynie, której miał pomóc w awansie do Segunda Division. W finale barażów Villarreal B uległ Elche CF, a kilka tygodni później Chuca... dołączył do pogromcy swojego zespołu.

W Elche miał zebrać doświadczenie na zapleczu Primera Division i wrócić na El Madrigal gotowym do gry w pierwszej drużynie, ale czas spędzony przez niego na Martinez Valero był obustronnym rozczarowaniem. Jose Rojo Martin, prowadzący Los Franjiverdes były trener Korony Kielce, skorzystał z jego usług tylko siedem razy, a od pierwszego gwizdka Chuca zagrał tylko trzykrotnie.

Według hiszpańskich mediów Pacheta nie traktował pomocnika sprawiedliwie. "Ostracyzm Chuki" - pisała o sytuacji piłkarza "Marca". Trener twierdził, że 21-latek nie jest jeszcze gotowy na grę w seniorach. "W czasie meczów nie pokazujemy tego co na treningach. Zajmujemy się przystosowaniem młodych chłopców do rywalizacji w zawodowym futbolu" - mówił Pacheta o swojej drużynie, a głównym adresatem tych słów uznano właśnie Chukę.

Jose Rojo Martin miał dobre zdanie o wychowanku Villarrealu, bo nazywał go "piłkarzem z dużym potencjałem", ale od razu zaznaczał, że "dopiero się rozwija" i "nie jest jeszcze ukształtowany i gotowy do rywalizacji w zawodowym futbolu". I po jednej rundzie odesłał go na El Madrigal.

Śladem Carlitosa

Po powrocie do Villarreal Chuca dograł sezon w III-ligowych rezerwach i zaczął rozglądać się za alternatywną ścieżką kariery. Wisła odezwała się do niego pod koniec czerwca.

- Agencja przedstawiła mi ofertę z Krakowa. Podobała mi się zarówno jeśli chodzi o perspektywy i drużynę, jak i o miasto. Duże znaczenie miała determinacja działaczy. Piotr Obidziński pokazał mi, jak bardzo Wiśle na mnie zależy. Zbiegło się to w czasie z moim zamiarem wyjazdu z Hiszpanii. Chciałem zmienić klimat, spróbować czegoś nowego - tłumaczy Chuca.

Wisła nie była jedynym klubem zainteresowanym 22-latkiem. Michał Świerczyński, właściciel Rakowa Częstochowa, nie ukrywa, że brak jednomyślności w dziale skautingu przesądził o tym, że beniaminek zrezygnował ze starań o Hiszpana.

Victor Moya Martinez, jak brzmi pełne nazwisko nowego pomocnika Wisły, chce przy Reymonta 22 podążyć śladem Carlitosa, z którym występował w rezerwach Villarrealu, a który w sezonie 2017/2018 podbił polską ligę w barwach Białej Gwiazdy. Zaczął podobnie jak on - od zwycięskiego gola w debiucie.

- Carlitos przedstawiał mi transfer do Wisły, do Polski w pozytywnym świetle. Mówił, że to duża szansa. Zachwalał Wisłę. Mówił, że to drużyna z charakterem, w której każdy czuje się jak swój. Teraz mogę powiedzieć, że miał rację. Nie znam języka, ale wszyscy traktują mnie jak swojego - opowiada Chuca.

Sportową aklimatyzację w Wiśle Hiszpanowi ułatwił styl gry preferowany przez trenera Stolarczyka: - Gra Wisły jest podobna do stylu, jaki prezentuje Villarreal. Trener wymaga od nas gry piłką i podejmowania szybkich decyzji na boisku. Nasza gra wygląda też podobnie, jeśli chodzi o schematy kontrataków.

Czytaj również -> Śląski futbol w kryzysie

W meczu z Górnikiem Chuca zagrał jako lewoskrzydłowy, ale trener Stolarczyk liczy na jego uniwersalność: - Mogę grać na wszystkich pozycjach w drugiej linii. Wydaję mi się, że najlepiej czuję się jednak na lewej stronie, kiedy mogę zejść do środka. Czytałem, że ktoś z kibiców Wisły porównał mnie do Jamesa Rodrigueza, ale moim idolem zawsze był Andres Iniesta i zawsze starałem się naśladować jego grę,

Debiut marzeń

Chuca zaliczył debiut marzeń i dał Wiśle pierwsze zwycięstwo w sezonie, ale jeszcze półtorej godziny przed meczem z Górnikiem nie był uprawniony do gry. W protokole, który dziennikarze dostali 90 minut przed pierwszym gwizdkiem, zamiast niego w gronie rezerwowych był Dawid Szot. Dopiero w drugiej wersji miejsce Szota zajął Chuca.

- To dlatego, że papiery szły gołębiem i musieliśmy tego gołębia złapać - komentuje w swoim stylu trener Maciej Stolarczyk. - Mieliśmy problem w federacji hiszpańskiej, ale zdążyliśmy w ostatnim momencie. Nie będę udawał, że wiedziałem, że Chuca strzeli gola. Liczyłem jednak na to, że pokaże się z dobrej strony. Chciałem go mieć na ławce, żeby zaskoczyć czymś zmęczonego przeciwnika.

- To był najlepszy debiut z możliwych! - ekscytuje się sam Chuca. - Do końca nie było wiadomo, czy będę mógł zagrać, bo brakowało kompletu dokumentów, ale kiedy byłem w hotelu, wizualizowałem sobie, że strzelę gola i że to będzie wielki dzień. Jestem bardzo zadowolony, że pomogłem drużynie. Kibice przyjęli mnie bardzo dobrze. To mnie nakręca - kończy Hiszpan.

Źródło artykułu: