W spotkaniu przedostatniej kolejki minionego sezonu Leeds United - Aston Villa (1:1) Mateusz Klich zdobył bramkę po akcji, którą jego koledzy przeprowadzili, choć rywale oczekiwali, że podopieczni Marcelo Bielsy przerwą grę, ponieważ na boisku leżał jeden z ich kolegów.
Gdy Klich pokonał Jeda Steera, przeciwnicy skoczyli do Polaka, a na boisku doszło do awantury. Gdy emocje opadły, piłkarze Leeds United "oddali" rywalom bramkę - po wznowieniu gry pozwolili im na przeprowadzenie akcji i umieszczeniu piłki w swojej siatce. Więcej o tym TUTAJ.
- Nie wiedziałem, że Kodjia leży na boisku. Po prostu kontynuowałem grę. Gdybym zobaczył, że rywal jest kontuzjowany, nie zrobiłbym tego. Potem zaczęło się szaleństwo. Pozwoliliśmy im wyrównać i zakończyło się sprawiedliwie - powiedział po meczu Klich.
Po kilku tygodniach do zdarzenia, o którym zdążono już zapomnieć, wrócił Bristol City. Na inaugurację nowego sezonu Leeds United spotkali się właśnie z ekipą z Ashton Gate. Klich ucierpiał w jednym ze starć i leżał na murawie, ale rywale nie wybili piłki za linię boczną, by sztab medyczny udzielił mu pomocy.
Czytaj również -> Adam Buksa może trafić do Anglii
Zachowanie gospodarzy doprowadziło do awantury przy linii bocznej, a po meczu menedżer Bristol City Lee Johnson przyznał, że jego piłkarze w tym sezonie nie będą wykonywali "gestu Garrinchy" właśnie z uwagi na postawę Klicha i spółki we wspomnianym meczu z Aston Villą.
- Przed sezonem wysłaliśmy e-mail do wszystkich klubów z ligi, bo takie sytuacje zdarzają się za często - stwierdził Johnson, dodając: - Ktoś upada i czasem leży z premedytacją, bo chce zyskać przewagę. Zadecydowaliśmy więc, że jako klub wprowadzamy zasadę, że w tym sezonie pozwolimy sędziemu zarządzać meczem. Jeśli arbiter zauważy uraz głowy, przerwie grę. Jeśli to nie będzie tego typu uraz, nakaże grać dalej.
Przerwanie gry, najczęściej poprzez wybicie piłki za linię boczną, w celu umożliwienia sztabowi medycznemu na interwencję, określa się "gestem Garrinchy". Nazwa ta pochodzi od nazwiska byłego znakomitego brazylijskiego piłkarza, który pierwszy zdecydował się na taki ruch. W 1960 roku podczas meczu z Fluminense Garrincha, widząc, że rywal doznał urazu, wybił piłkę na aut, choć był w w polu karnym i miał dobrą pozycję do oddania strzału.
ZOBACZ WIDEO: Błąd Grabary w debiucie! Derby lepsze od Huddersfield! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]