Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Kiedy dowiedział się pan o decyzji Leszka Ojrzyńskiego? Spodziewał się pan jej, czy to było kompletne zaskoczenie?
Jacek Kruszewski, prezes Wisły Płock: Trener przekazał mi ją kilkanaście minut po meczu z Lechem w Poznaniu. Absolutnie nie spodziewałem się tego, zwłaszcza że przed i w trakcie spotkania rozmawialiśmy na trybunach i nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw.
Próbowaliście jako władze klubu przekonać trenera, żeby jednak został? Wiadomo, że jego sytuacja rodzinna jest bardzo ciężka, ale czasem sposobem na radzenie sobie z problemami jest ucieczka w pracę.
Oczywiście, że próbowaliśmy, wszyscy - zarząd, dyrektor, sztab. Trener uznał jednak, że nie ma innej drogi. O problemach rodzinnych Leszka Ojrzyńskiego wiedzieliśmy od początku i faktycznie ucieczka w pracę długo była dla niego najlepszym rozwiązaniem. Sytuacja zmieniła się jednak na tyle, że pewne decyzje okazały się niezbędne, a my nie mieliśmy sumienia, by blokować szkoleniowcowi realizację ważnych, najważniejszych planów osobistych.
ZOBACZ WIDEO Atromitos faworytem przed spotkaniem rewanżowym? "W Atenach warunki będą im sprzyjać"
Był temat dłuższej pracy trenera Patryka Kniata? Początkowo w komunikacie była informacja, że poprowadzi zespół "w najbliższych meczach". Skończyło się na jednym.
Nie wiedzieliśmy jak potoczą się poszukiwania trenera z uprawnieniami, dlatego daliśmy jasny komunikat, kto w tym momencie rządzi w szatni, ale nie określaliśmy ram czasowych. Nie wykluczaliśmy dłuższej pracy Patryka Kniata, lecz on zdawał sobie sprawę, że pracujemy nad nowym szkoleniowcem, zwłaszcza że w sieci non stop podawano sensacyjne doniesienia w tej kwestii.
Na ile zaawansowane były negocjacje z Arturem Skowronkiem? Mocno zaskoczyło pana, że jednak nie przyjął oferty z Płocka?
W pewnym momencie wydawało nam się, że wszystko, a więc odstępne, sztab, długość umowy i wynagrodzenia jest dograne. Tak przynajmniej twierdził trener. Chwilę później poinformował nas, że jednak się rozmyślił, zaskoczenie więc było.
Kiedy pojawił się temat Radosława Sobolewskiego? Gdy jeszcze był piłkarzem, płockie powietrze służyło mu średnio. Był w grupie, która w tamtych czasach w Wiśle nie "odpaliła" i rozwinął skrzydła dopiero w Groclinie Dyskobolii Grodzisk Wlkp. Sądzi pan, że teraz sobie poradzi? Doświadczenie ma na razie znikome, więc sporo ryzykujecie.
To był nasz bardzo ważny piłkarz od początku, czyli swojego debiutu w ekstraklasie w marcu 1998 roku. Rozegrał w naszych barwach 70 meczów na najwyższym szczeblu, a to, że rozstawał się z Płockiem w atmosferze skandalu, relegacji do zespołu rezerw i z ciągnącymi się latami sprawami sądowymi, to zupełnie inna sprawa. Dzisiejsza Wisła to inni ludzie, zupełnie inny styl zarządzania, praktycznie nowy klub i dlatego zdecydował się na podjęcie pracy u nas. Jedyne co go odstraszało, to jakżeby inaczej - stadion. Jak będzie z jego pracą trenerską, nikt nie przewidzi. Ryzyko oczywiście jest, ale ono byłoby zawsze, po kogo byśmy nie sięgnęli. Od lat podejmujemy trudne, niekiedy zupełnie niepopularne decyzje i przeważnie nam się to opłacało. Nie zapomnę, jak zatrudnialiśmy Jerzego Brzęczka i wielu "fachowców" pukało się w czoło, mówiąc, że to koniec Wisły, a kilka miesięcy później ci sami ludzie przypisywali sobie zasługi sprowadzenia tego trenera do Płocka. Wierzymy w Radosława Sobolewskiego, którym interesowaliśmy się już przed rokiem i zrobimy wszystko, aby mu pomóc w rozwoju - dla dobra jego, Wisły i polskiej piłki.
Wielu mieliście kandydatów na trenera? Z jednej strony każdy chciałby pracować w ekstraklasie, z drugiej moment był wybitnie niekomfortowy, bo trzeba przejąć drużynę, której w ogóle się nie budowało, ani nie przygotowywało.
Było sporo opcji, rozdzwoniły się telefony, my jednak od początku wiedzieliśmy w jakim kierunku chcemy pójść, choć przez chwilę rozważaliśmy również interesujący temat trenera zagranicznego. Wiadomo - Wisła Płock nie jest dziś atrakcyjna dla piłkarzy czy trenerów, bo nie dysponujemy dobrym budżetem i gramy na najgorszym obiekcie. Chętnych do pracy u nas jednak nie brakowało i to jest bardzo przyjemne, bo pokazuje, że mimo wszystko klub i to co się w nim dzieje jest dobrze postrzegane.
Jak wygląda obecnie sytuacja Alena Stevanovicia? Klub oficjalnie przyznał, że piłkarz dopuścił się "rażącej niesubordynacji".
Nie zakłamujemy rzeczywistości. Z Alenem od początku są problemy, powiedzmy - natury wychowawczej. Zawsze jednak dajemy ludziom, także piłkarzom szansę i tak samo jest z nim. Jak było trzeba, to kilka chwastów z klubu wyrwaliśmy, w tym przypadku podjęliśmy jednak decyzję, po konsultacjach z nowym trenerem, ale także zespołem, że spróbujemy jeszcze raz. Co będzie dalej, pokaże czas. Mam nadzieję, że teraz o Stevanoviciu będzie się już mówiło tylko i wyłącznie w kontekście jego postawy na boisku, a nie poza nim.
->El. Ligi Europy. Atromitos - Legia: Holender Bas Nijhuis sędzią rewanżu
Nie obawia się pan, że obecnie zbyt dużo w kwestii gry Wisły zależy od Dominika Furmana? To dość powszechna opinia, z którą ja też się kilka razy spotkałem. Gdyby ten piłkarz nagle wypadł ze składu, mielibyście spory kłopot.
Dominik to z pewnością jeden z najlepszych piłkarzy, jaki grał u nas w całej historii klubu, który dzięki swojej postawie i charakterowi doprowadził do tego, że jest niezwykle szanowany przez płockich kibiców. A przecież o tym, co działo się wokół niego przed dwoma laty, gdy próbowano odsądzać go od czci i wiary, można niejeden obszerny tekst napisać. Fakt, że jest w Wiśle już czwarty sezon, to spory sukces naszego małego klubu, bo on poradziłby sobie bez problemu w każdym zespole ekstraklasy. Dlatego zdajemy sobie sprawę, że ciężko będzie bez niego i pracujemy dwutorowo - raz: nad przedłużeniem kontraktu, dwa: nad ewentualnym zatrudnieniem godnego następcy. Ale też nie przesadzajmy, "Furmi" nie gra sam, wokół siebie ma wielu dobrych i ważnych dla nas piłkarzy.
->PKO Ekstraklasa. Lech - Śląsk: niesamowity gol Łukasza Brozia (wideo)
Zgadza się pan, że to będzie dla Wisły najtrudniejszy sezon od momentu powrotu do ekstraklasy? Spadają trzy zespoły, a gdyby popytać o kandydatów do spadku, wielu was tam wymienia...
My jesteśmy wymieniani jako pewniak do degradacji co roku i jestem nawet w stanie to zrozumieć. Pierwszy sezon - beniaminek, nikt na nas specjalnie uwagi nie zwracał, ale oczywiście już mieliśmy spaść. Później zaczęliśmy być traktowani trochę jak folklor, w dodatku dołączył do nas ten "tragiczny" Brzęczek, więc to miało być na tyle nowej przygody Płocka z ekstraklasą. Poważne problemy zaczęły się jednak w trzecim sezonie, gdy "przesłaby" trener został zabrany do kadry, a jego następcy "nie dźwignęli" tematu... W dodatku stadion-skansen, który miał być burzony już wiele miesięcy wcześniej, w dalszym ciągu nie miał zamiaru ustąpić miejsca nowemu, postawiono więc na nas kolejny krzyżyk. Nie daliśmy się! Co będzie dalej? Normalnie, są i będą problemy, które pokonamy i znów zrobimy wszystko, by zmartwić wrogów, a ucieszyć przyjaciół. Poza tym, rozpocznie się w końcu budowa stadionu, więc i tu nareszcie zaświeci nam słońce.