Superpuchar Europy. Liverpool - Chelsea. Adrian - bohater z przypadku

PAP/EPA / SEDAT SUNA / Na zdjęciu: Adrian
PAP/EPA / SEDAT SUNA / Na zdjęciu: Adrian

Po meczu o Superpuchar Europy Liverpool - Chelsea na ustach piłkarskiego świata znalazł się Adrian. Co ciekawe, zastępujący Alissona rezerwowy, który wykonał interwencje na miarę triumfu The Reds, na Anfield trafił przez... Łukasza Fabiańskiego.

Adrian został bohaterem środowego meczu nieco z przypadku. Gdyby nie uraz, to w Stambule między słupkami bramki The Reds stanąłby Alisson, a Hiszpanowi pozostałaby rola rezerwowego.

Tymczasem bohaterem konkursu rzutów karnych, który musiał wyłonić triumfatora Superpucharu Europy, nie był mający opinię eksperta od "11" Kepa Arrizabalaga z Chelsea, czyli najdroższy bramkarz świata, lecz Adrian właśnie.

W ostatniej serii 32-latek wyczuł intencje Tammy'ego Abrahama i obronił jego uderzenie, zapewniając Liverpoolowi zwycięstwo. Hiszpan tym samym zrehabilitował się za swój błąd z dogrywki, kiedy sfaulował w polu karnym Abrahama, a z "11" do wyniku 2:2 doprowadził Jorginho.

ZOBACZ WIDEO Polacy za granicą świetnie rozpoczęli sezon. "Krychowiak odrodził się w Rosji"

Czytaj również -> Niezręczna wypowiedź Franka Lamparda

Adrian nie mógł nawet wymarzyć sobie lepszego początku przygody z Liverpoolem. 32-latek został ściągnięty do The Reds ledwie dziewięć dni wcześniej w miejsce Simona Mignoleta, który odszedł do Clubu Brugge.

Juergen Klopp potrzebował doświadczonego zmiennika dla Alissona, ale równocześnie takiego, który zna swoje miejsce w szeregu i w bluzie z "12" nie czułby się jak w gryzącym swetrze. Tego Adrian nauczył się w minionym sezonie, przegrywając w West Ham United rywalizację z Łukaszem Fabiańskim.

Adrian był numerem jeden w bramce Młotów od połowy sezonu 2013/2014, kiedy wygryzł z niej Jussiego Jaaskelainena. Po trzech latach sam został zluzowany przez Darrena Randolpha, ale tylko na chwilę, bo nim sezon 2016/2017 dobiegł końca, Hiszpan wrócił między słupki.

Latem 2017 roku Slaven Bilić zrobił jednak Hiszpanowi niemiłą niespodziankę, sprowadzając z Manchesteru City Joe Harta. Anglik był odtrącony przez Pepa Guardiolę, ale nadal cieszył się opinią dobrego fachowca, którą potwierdził na wypożyczeniu do Torino FC (2016/2017). Zgodnie z przewidywaniami Hart wskoczył do bramki Młotów, ale Adrian nie dał za wygraną i po kilku tygodniach odzyskał miejsce w składzie.

Z Fabiańskim już mu się nie udało. Kiedy WHU ściągnął Polaka ze Swansea City za 8 mln euro, Adrian miał jeszcze nadzieję na podjęcie rękawicy. - Grałem przeciwko Łukaszowi wiele razy. Jest bramkarzem z dużym doświadczeniem w Premier League. Nie mogę się doczekać współpracy z nim w tym sezonie. Lepszy z nas zostanie numerem jeden - mówił Hiszpan, którego Fabiański na dobre posadził na ławce.

Przy Polaku Adrian nie rozegrał ani jednego meczu w Premier League - występował tylko w meczach Pucharu Anglii i Pucharu Ligi, w których zwyczajowo bronią rezerwowi. Zaufanie Manuela Pellegriniego wobec Polaka było tak duże, że nie zachwiał nim nawet nieudany początek sezonu: Młoty przegrały cztery pierwsze mecze, tracąc w nich aż 10 bramek.

Czytaj również -> Eksperci krytykują UEFA

Fabiański pozostał numerem jeden i stał się jednym z najlepszych bramkarzy minionego sezonu Premier League. W klasyfikacji meczów bez puszczonego gola (7) był daleko w tyle, ale za to wykonał najwięcej udanych interwencji ze wszystkich bramkarzy Premier League (148). Został też wybrany najlepszym piłkarzem klubu.

Wobec takiej dyspozycji reprezentanta Polski Adrian musiał ewakuować się z WHU. Jego kontrakt wygasł 30 czerwca i klub nie zaproponował mu przedłużenia umowy. Przez ponad miesiąc był bez pracodawcy - sięgnął po niego dopiero Liverpool, który w trybie awaryjnym potrzebował następcy Mignoleta.

Wydawało się, że przy Alissonie Adrian nie powącha murawy, tymczasem uraz Brazylijczyka sprawił, że zagra w kilku pierwszych meczach sezonu. Numer jeden Liverpoolu ma być gotowy do gry we wrześniu.

Źródło artykułu: