Matematyka jest prosta. Latem z Bayernu Monachium odeszło trzech ofensywnych graczy (Arjen Robben, Franck Ribery i James Rodriguez). Przed pierwszym meczem Bundesligi w ich miejsce przyszedł tylko 30-letni Ivan Perisić. Jeden nie równa się trzy.
Kibice Bawarczyków - wyraźnie rozgoryczeni nieudanymi negocjacjami i kontuzją Leroya Sane - wypominają nowemu skrzydłowemu wiek, słabsze statystyki z zeszłego sezonu, a działaczy pytają, dlaczego jedynie go wypożyczyli zamiast od razu wykupić z Interu.
- Coraz więcej ofert jest przeprowadzanych w ten sposób. Jest okazja, żeby sprawdzić jak radzi sobie zawodnik i nie musisz sięgać głęboko w kieszenie - wyjaśniał Niko Kovac posiłkując się przykładem Jamesa.
ZOBACZ WIDEO Polacy za granicą świetnie rozpoczęli sezon. "Krychowiak odrodził się w Rosji"
-> Mario Mandzukić podjął decyzję. Chce wrócić do Bayernu Monachium
Tłumaczyć musiał się również Perisić. - Sezon po mistrzostwach świata był dla mnie trudny. Nie zdążyłem się odpowiednio zregenerować. Jeśli spojrzeć na graczy, którzy doszli do finału mundialu, nie znajdziesz wielu, którzy zaraz po nim zaliczyli dobry sezon. Ten rok będzie inny, czuję się dobrze po przygotowaniach z Interem - wyjaśnił swoją gorszą dyspozycję w ostatnich miesiącach na pierwszej konferencji Bayernu.
Podaje tlen
W minionych rozgrywkach chorwacki skrzydłowy zdobył dziewięć bramek i miał osiem asyst. W dwóch poprzednich latach w Interze Perisić zdążył przyzwyczaić kolegów i kibiców do dwucyfrowej liczby goli i asyst. Nerazzurri i tak chcieli się go pozbyć, bo rewolucji w składzie dokonuje nowy trener, Antonio Conte. Rękę po piłkarza wyciągnął Bayern, który według informacji włoskich mediów zapłaci pięć mln euro za roczne wypożyczenie oraz zachował sobie prawo do wykupu za 20 mln euro.
Perisicia w obronę postanowił wziąć jego rodak, Ivica Olić. Napastnik również dołączył do Bayernu w wieku 30 lat (w 2012 roku) i zdążył zostać ulubieńcem trybun. Podobną historię wróży pomocnikowi. - Ivan od lat gra na wysokim poziomie. To jeden z najlepszych skrzydłowych na świecie, a wiek działa tylko na jego korzyść. Myślę, że dojrzał jako piłkarz, a transfer do Bayernu jest ukoronowaniem jego kariery - powiedział gazecie "24sata".
W trudnym momencie dla Bayernu pod kątem transferów, Chorwat może okazać się bardzo dobrym rozwiązaniem. Jest szybki, obunożny i nieźle radzi sobie w powietrzu. W Serie A zdobył dla Interu 37 bramek z czego 18 lewą nogą, 12 prawą i siedem głową. Ma wystarczająco dużo umiejętności, by konkurować o pierwszy skład z podstawowymi skrzydłowymi - Kingsleyem Comanem i Serge'em Gnabrym.
Ale mistrz Niemiec szykuje kolejne transfery. Jeszcze podczas prezentacji Perisicia Kovac wyjawił, że klub pracuje nad kolejnymi wzmocnieniami. - Pozycje? Zdecydowanie nie obrona - uśmiechnął się do dziennikarzy. Wciąż pali się nadzieja, że do Monachium przyjdzie skrzydłowy z najwyższej półki. Wtedy 30-letni Chorwat okaże się idealnym jokerem na trudne spotkania.
Kura
Charakteru mu nie brakuje. W końcu to atrybut zawodników z Bałkanów.
W półfinale MŚ 2018 z Anglią nie bał się wyskoczyć zza Kyle'a Walkera i uderzeniem przypominającym cios karate wyrównać na 1:1. W dogrywce skrzydłowy asystował przy bramce Mario Mandżukicia, który dał Chorwatom przepustkę do finału. Godziny po świętowaniu zaczął się koszmar. Mięśnie bolały jak nigdy, siły Perisiciowi dodawała tylko myśl o złotym medalu. Gdyby nie to, zawodnik pewnie udałby się na dłuższe leczenie. Vatreni przegrali z Francją (2:4), ale w ojczyźnie przywitano ich jak bohaterów.
Rzeczywistość i tak przerosła jego marzenia. Śmiał się, że wystarczy mu noszenie pachołków za Luką Modriciem i Mario Mandżukiciem. W Rosji ten tercet był na wagę srebrnego krążka.
Do rodzinnego Splitu wrócił w koszulce reprezentacji i z medalem na szyi. Tam zdradził się z kolejnymi planami. - Chcę zakończyć karierę w Hajduku. Chciałbym świętować z nimi mistrzostwo Chorwacji - wyznał przed kibicami. Nie udało się w młodości, bo kiedy zaczynał karierę szybko został sprzedany do FC Sochaux-Montbeliard. Dlatego, by pomóc rodzinie.
Czytaj też: Wielka operacja we Włoszech? Możliwy transfer Milika do Romy
Ojciec, Ante Perisić, utrzymywał się z fermy drobiu. Brał kolejne kredyty, by przy okazji zapewnić odpowiedni rozwój Ivanovi. Syn odpłacał się pomocą w kurniku. Po tych czasach został mu przydomek "koka" (czyli kura). Jednak zadłużenia rosły, więc kiedy do Splitu po utalentowanego 17-latka przylecieli z Francji zachwyceni działacze, decyzja mogła być tylko jedna. Raczkujący piłkarz zabrał ze sobą matkę i siostrę, którym klub zapewnił utrzymanie. Ojciec pozostał w Chorwacji i uratował interes.
We Francji Perisić nie zrobił kariery, wybawieniem po dwóch latach okazała się Belgia. W barwach Club Brugge został królem strzelców i w 2011 roku przeszedł do Borussii Dortmund. Początkowo nie miał po drodze z Juergenem Kloppem. Kiedy narzekał, że zbyt często ląduje na ławce, Niemiec zalecił mu "trzymać język za zębami". Po czasie dogadali się. Chorwat dziękował Niemcowi: - Klopp nauczył mnie jak bronić i postępować po stracie piłki. Kiedy przyszedłem z Belgii, nie miałem o tym pojęcia. Teraz jest wreszcie jasne, czego ode mnie wymaga szkoleniowiec.
W Dortmundzie po raz pierwszy przecięły się drogi Perisicia z Robertem Lewandowskim. Po latach znowu spotkali się w Monachium. Sentyment pozostał, bo Chorwat większość rozgrzewki spędził na rozmowach z Polakiem. Jak relacjonował "Bild", obok niego spędził najwięcej czasu podczas pierwszego treningu.
Ten transfer może uspokoić nastroje w ekipie Bawarczyków. Po przegranym superpucharze z Borussią (0:2) kilku piłkarzy, m.in. Lewandowski, krytykowało klub za ospałość na rynku transferowym. Hasan Salihamidzić, Karl-Heinz Rummenigge i Uli Hoeness wykonali pierwszy, najtrudniejszy ruch i w końcu ściągnęli ofensywnego gracza, który z marszu będzie mógł wejść do wyjściowego składu. Jak zapowiadają, kolejne mają być bardziej spektakularne. Brakuje tylko czasu, bo do zamknięcia okienka transferowego zostały dwa tygodnie.