"Ludzkie życie nie było tego warte". Skruszony kibol o patologii w Psycho Fans

Łukasz B. ps. "Baluś" został małym świadkiem koronnym w sprawie gangu Psycho Fans. - Kiedy katowaliśmy człowieka maczetą, nic nie czułem - zdradza.

Piotr Bobakowski
Piotr Bobakowski
starcie policji z pseudokibicami Ruchu Chorzów Newspix / Norbert Barczyk / Na zdjęciu: starcie policji z pseudokibicami Ruchu Chorzów
Łukasz B. ps. "Baluś" jest byłym członkiem Psycho Fans uważanego za najgroźniejszy kibolski gang w Polsce. W sierpniu rozpoczął się proces 53 kiboli Ruchu Chorzów, którzy działali w tej grupie przestępczej (więcej TUTAJ). Łukasz B. poszedł na współpracę z policją i ma status małego świadka koronnego.

- W październiku 2017 r. dopadliśmy w Rudzie Śląskiej Dariusza P., jednego z kiboli Górnika Zabrze. Miał dostać łomot, ale jednemu z kolegów puściły hamulce i zaczął mu skakać po głowie, P. zmarł w szpitalu. (...) Wtedy coś we mnie pękło, zrozumiałem, że to wszystko zaszło za daleko. Ludzkie życie nie było tego warte" - zdradził "Baluś" w wywiadzie dla Wyborcza.pl.

Były już członek Psycho Fans wie, że w tym środowisku nie wybacza się zdrady, ale postanowił zmienić swoje życie. Zrozumiał bowiem, że grupa nie jest już tym samym gangiem jak dawniej. "Baluś" sam został "sprzedany" przez innego członka Psycho Fans i w obawie przed odsiadką zdecydował się współpracować ze śledczymi.

ZOBACZ WIDEO Eliminacje Euro 2020. Kamil Grosicki. "Ten zimny prysznic może nam tylko pomóc"

- Mam jednak 29 lat, zmieniam życie, ujawniłem wszystko, co przez lata nawywijaliśmy - przyznał.

ZOBACZ: Lojalność ponad rozsądkiem. Jak zwykli ludzie walczą o Ruch Chorzów >>

Najbardziej wstrząsający fragment wywiadu dotyczy sytuacji z września 2017 r., kiedy liderzy Psycho Fans wydali wyrok na Daniela D., pseudokibica GieKSy. Zadania podjął się "Misiek" ze swoim współpracownikiem "Dzidkiem" z krakowskich Sharksów. "Baluś" miał im tylko wskazać ofiarę.

- Kiedy zaczęli okładać go maczetami przed blokiem, nie chciałem wyjść na frajera, więc wysiadłem z auta i też zadałem mu kilka ciosów. W "Dzidka" wstąpiła jednak jakaś furia i nie mógł przestać. (...) Kiedy katowaliśmy tego człowieka maczetą, nic nie czułem. Martwiłem się tylko, żeby nikt nie pomyślał, że jestem mięczakiem - opowiedział gazecie Łukasz B.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×