Jagiellonia Białystok zremisowała 0:0 z Legią Warszawa w spotkaniu 8. kolejki PKO Ekstraklasy. Jego przebieg rozczarował. - Spodziewałem się takiego meczu. Ostatnio z nimi, tutaj, tak one wyglądają. Pada w nich mało goli, a jest bardzo "taktycznie". Obie drużyny zwracają więcej uwagi na defensywę i w efekcie tak jest - nie krył Taras Romanczuk.
- Mieliśmy takie "pół sytuacji", gdzie zabrakło dokładności przy dograniu z boku. Sami rywale dobrze przesuwali się na boisku, utrzymywali się też przy piłce. Oni są dobrzy, nie boją się gry, ale to nas nie tłumaczy. Grając przez 60 minut w przewadze powinniśmy wygrać - dodał 27-latek.
Kapitan Jagi nie chciał na gorąco szukać głównego powodu słabej postawy jego drużyny. - Nie ma co teraz oceniać. Będziemy mieć odprawę, trener przeanalizuje naszą grę i powie co zrobiliśmy dobrze, a co źle. Wtedy też będziemy mogli sobie podyskutować - uciął temat.
ZOBACZ WIDEO Ronaldo o transferach do Valladolid: Musiałbym sprzedać klub, żeby móc kupić Piątka albo Lewandowskiego
Romanczuk nie zabierał też głosu ws. braku rzutu karnego po upadku Juana Camary w polu karnym już w doliczonym czasie gry. Skomentował zaś wcześniejsze przepychanki w okolicach środka boiska. - Dla mnie dziwne było to zachowanie Cafu, który najpierw leżał, później wstał i zaczął się bić z naszymi graczami, a po chwili znowu był na ziemi i dawał do zrozumienia, iż boli go noga. To było trochę bez sensu. Dobrze jednak, że sędzia zachował się sprawiedliwie i dał po żółtej kartce - zauważył.
Czytaj także: Mamrot z niedosytem, Vuković zadowolony
Mimo remisu Jagiellonia i tak wskoczyła na razie na fotel lidera PKO Ekstraklasy. - Nie wiem czy to pocieszenie. Zdajemy sobie sprawę, że mogliśmy wygrać i uszczęśliwić naszych fanów - zakończył rozczarowany reprezentant Polski.