PKO Ekstraklasa. Raków - Arka: dwa ciosy załatwiły sprawę. Coraz więcej wody na pokładzie gdyńskiego okrętu

PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: piłkarz Rakowa Częstochowa Felicio Brown Forbes (z prawej) i Christian Maghoma (z lewej) z Arki Gdynia
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: piłkarz Rakowa Częstochowa Felicio Brown Forbes (z prawej) i Christian Maghoma (z lewej) z Arki Gdynia

Może i nie było pięknie, ale - przynajmniej z jednej strony - skutecznie. Raków Częstochowa z trzecim zwycięstwem w sezonie PKO Ekstraklasy. Czerwono-Niebiescy pokonali w Bełchatowie 2:0 Arkę Gdynia, która powoli zaczyna tonąć w tabeli.

To było pierwsze takie spotkanie od ćwierćwiecza. Ostatni raz bowiem obie ekipy spotkały się w Częstochowie w 1994 roku. Starsi kibice Czerwono-Niebieskich na pewno miło wspominają tamten mecz, bo ich ulubieńcy wygrali wówczas aż 6:1. Jeśli jednak ktoś chciałby uświadomić sobie, ile czasu od tej pory minęło, niech zobaczy, jak wówczas wyglądał choćby stadion w Bełchatowie, na którym Raków Częstochowa w tym sezonie musi grać mecze w roli gospodarza.

Trener Marek Papszun mimo braku dwóch podstawowych stoperów - Arkadiusza Kasperkiewicza i Andrzeja Niewulisa  nie zdecydował się na zmianę ustawienia i znów rozpoczął spotkanie formacją 3-5-2. W jedenastce obok Tomasa Petraska znaleźli się Emir Azemović, a także debiutujący w barwach częstochowskiej ekipy Jarosław Jach. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.

- Raków grał w pierwszej lidze bardzo dobry futbol, który określiłbym jako powiew świeżości, ale ekstraklasa na razie trochę ją zweryfikowała. Nie zmienia to mojej oceny, że nadal jest to groźny zespół. Cały czas robi jakieś transfery, a Jach to bez wątpienia wzmocnienie linii defensywnej. Nastawiamy się na ciężki mecz, wiemy, że musimy się mieć na baczności, ale do Bełchatowa jedziemy pełni optymizmu - zapowiadał trener Żółto-Niebieskich Jacek Zieliński.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Carlitos pożegnał się z Legią. "Nie wszystkich da się zmusić do zmiany zachowań"

Szkoleniowiec Arki chce jak najszybciej wydostać się ze strefy spadkowej, a mecz z drużyną, która ma zaledwie punkt przewagi nad nią miał być doskonałą szansą ku temu. Jednak przez pierwsze dziesięć minut piłkarze z Gdyni byli zamknięci nie tyle na własnej połowie, co we własnym polu karnym. Pierwsze poważne zagrożenie gospodarze stworzyli jednak dopiero chwilę później, gdy po rzucie wolnym na strzał zdecydował się Daniel Bartl. Chwilę później w podobnej akcji po drugiej stronie boiska uderzył Damian Zbozień.

To pomogło Arkowcom się nieco wyswobodzić z naporu przeciwników. Wprawdzie przez kilka kolejnych minut na boisku nie działo się zbyt wiele ciekawego, ale to pozwoliło nieco uśpić czujność obrońców i oddać groźny strzał Adamowi Deji w 25. minucie. Michał Gliwa jednak zachował koncentrację do końca i odbił piłkę.

Ale to Raków chwilę później objął prowadzenie. Z prawej strony dośrodkowywał Petr Schwarz prosto na głowę Jarosława Jacha, który pokonał przywitał się z kibicami Czerwono-Niebieskich najlepiej, jak tylko mógł, czyli bramką. "Gospodarze" mogli odetchnąć z ulgą, a w szeregach ekipy przyjezdnej zaczęło robić się nerwowo.

Ekipa z Trójmiasta usiłowała utrzymywać piłkę na połowie przeciwnika, lecz niewiele z tego wynikało. Symbolem tego fragmentu gry niech będzie strzał oddany przez Adama Deję tuż przed ostatnim gwizdkiem w pierwszej połowie. Piłka nie doleciała nawet do bramki Michała Gliwy, bo ugrzęzła w nogach obrońców.

Warte uwagi wydarzenia na boisku miały miejsce dopiero w drugim kwadransie drugiej części gry.  Najpierw Sebastian Musiolik postanowił przerwać nic nie dającą wymianę podań i strzelił z kilkunastu metrów, ale tuż obok słupka. Chwilę później Petr Schwarz zdecydował się na strzał dystansu, a Pavels Steinbors wzbił się w powietrze i końcówkami palców zdołał odbić piłkę na rzut rożny.

Nieudolne próby ataku gdynian zemściły się na dziesięć minut przed końcem spotkania. Michał Skóraś, który pojawił się chwilę wcześniej na placu gry znalazł podaniem średnio widocznego dotąd Felicio Brown Forbesa, a napastnik Rakowa miękkim strzałem uderzył ponad Pavelsem Steinborsem i trafił do siatki. Częstochowianie przypieczętowali w ten sposób drugie "domowe", a trzecie w ogóle zwycięstwo w sezonie oraz oddalili się od strefy spadkowej.

Czytaj także: Fortuna dla pielęgniarki, premie dla zarządu. Opublikowano pierwsze fragmenty książki Szymona Jadczaka o Wiśle Kraków

Okopują się w niej za to Żółto-Niebiescy, którzy potwierdzili, że w tym sezonie mają ogromne kłopoty z wieloma aspektami, ale przede wszystkim ze strzelaniem bramek, bo ta sztuka udała im się zaledwie trzykrotnie w ośmiu pierwszych meczach PKO Ekstraklasy. A za tydzień czeka ich kolejne spotkanie z rywalem, który pragnie uciec z dołu tabeli. Będzie to wyjazdowe spotkanie z ŁKS-em Łódź.

Raków Częstochowa - Arka Gdynia 2:0 (1:0)
1:0 - Jarosław Jach 31' 
2:0 - Felicio Brown Forbes 80'

Raków: Michał Gliwa - Emir Azemović, Tomas Petrasek, Jarosław Jach - Daniel Bartl (77' Dawid Szymonowicz), Igor Sapała, Petr Schwarz, Patryk Kun - Sebastian Musiolik, Miłosz Szczepański (62' Michał Skóraś) - Felicio Brown Forbes (82' Rusłan Babenko)

Arka:  Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Christian Maghoma, Frederik Helstrup, Adam Marciniak - Adam Deja (64' Marcin Budziński), Marko Vejinović - Jan Łoś (64' Mateusz Stępień), Michał Nalepa, Maciej Jankowski - Dawit Schirtladze (81' Fabian Serrarens)

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa)

Żółte kartki: Jach, Bartl, Szymonowicz (Raków)

Widzów: 2511

Komentarze (0)