Niewiele wskazywało na to, że Raków Częstochowa przegra w Gliwicach. Beniaminek od 5. minuty prowadził z Piastem Gliwice 1:0, ale ze Śląska wyjeżdża z pustymi rękoma. - Byliśmy drużyną lepszą. Kontrolowaliśmy przebieg tego spotkania, ale pech chciał, że tak się wydarzyło. Mamy czego żałować, ponieważ byliśmy blisko zwycięstwa, a oba gole straciliśmy w samej końcówce - powiedział Igor Sapała, pomocnik Rakowa.
Przy stanie 1:0 częstochowianie trafili w poprzeczkę. Gdyby wtedy piłka wpadła do siatki, Piast już by się nie podniósł. - Jak się ma rywala na deskach, to sztuką jest go dobić. Przy błędzie naszym czy sędziego w takim wypadku nie byłoby nam smutno. A tak, to zamiast strzelić dwie bramki, to tracimy na 1:1, a w konsekwencji przegrywamy mecz - nie dowierzał 23-latek.
Punktem zwrotnym w tym spotkaniu był rzut karny i czerwona kartka właśnie dla Sapały. - Różne są opinie... Dostałem piłką w rękę. Jakkolwiek bym w nią nie dostał, to wedle przepisów, to jest rzut karny - przyznał były zawodnik Piasta.
Raków często dobrze gra w piłkę, ale nie zawsze idzie to w parze z punktami. - Spokojnie. Jeszcze pójdzie - spuentował Igor Sapała.
--> Ekstraklasa. Cracovia - Legia. Aleksandar Vuković: Wszołek zaczeka
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Druga młodość Peszki i Brożka. Weterani podbijają PKO Ekstraklasę