Tylko 137 dni zdążył przepracować Julen Lopetegui w Realu Madryt. Dla Królewskich Hiszpan poświęcił pracę selekcjonera Hiszpanii i stracił ją zaraz przed mundialem w Rosji. Władzom federacji trudno było przełknąć, że negocjował za ich plecami. To był szalony okres.
- Nie spałem. Nie wiedziałem, gdzie jestem - wspominał w audycji "Football Daily". - Jednego dnia byłem w Rosji na treningu przed rozpoczęciem mundialu i zaraz po tym znajdowałem się na Estadio Santiago Bernabeu z nowym zespołem. Wszystko działo się bardzo szybko, trudno było nadążyć, a emocje sięgały zenitu. Wyjazd ze zgrupowania Hiszpanii był dla mnie trudny, to było marzenie, na które mocno pracowałem - dodał.
Madryt nie wziął tego poświęcenia pod uwagę. Już w październiku brutalnie rozliczył Lopeteguiego z wyników i zwolnił. Żaden trener Realu nie został pozbawiony stanowiska tak szybko.
Wielki powrót
52-latek wrócił do La Liga w efektownym stylu. Przed startem obecnego sezonu podpisał trzyletni kontrakt z Sevillą, w której rządzi ramię w ramię z dyrektorem sportowym, Monchim.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Genoa poległa w starciu z Cagliari. Szalona końcówka meczu! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Obaj weszli do klubu z podrażnionymi ambicjami, muszą przywrócić sobie dobrą reputację. Pierwszy nie udowodnił swojej wartości w Madrycie, drugi wraca do Sevilli po rozczarowującym epizodzie w AS Roma.
-> Xavi nie wierzy w kryzys Realu Madryt. "Będą walczyć o wszystko"
Nie boją się korzystać z otrzymanej władzy. Do klubu przyszło aż 13 nowych piłkarzy, a ośmiu odeszło definitywnie. W sumie Andaluzyjczycy obrócili aż 260 mln euro! Tyle wyniosła suma wydatków i dochodów klubu za graczy.
Monchi ściągnął wielu utalentowanych piłkarzy z francuskiego rynku (m.in. ofensywni Rony Lopes i Lucas Ocampos oraz obrońcy Jules Kounde i Diego Carlos) oraz dawnych znajomych Lopeteguiego (Sergio Reguilon z Realu Madryt i Oliver Torres z FC Porto). A kiedy problemy ze skutecznością miał podstawowy napastnik Luuk de Jong, do klubu przyszedł Chicharito.
Ta mieszanka, dowodzona przez dwa poranione lwy, ma przywrócić Sevillę do elity La Liga. Ostatni raz drużyna zakwalifikowała się Ligi Mistrzów trzy lata temu - ostatnie dwa sezony dały tylko awans do Ligi Europy.
Utrzeć nosa
Po czterech kolejkach ekipa Lopeteguiego z dziesięcioma punktami była liderem La Liga. Real Madryt ze stratą dwóch punktów dalej ogląda jej plecy. Po pierwszych meczach, nawet tak dobrych, nikt jeszcze nie zamierza świętować.
- Szczęście w piłce jest bardzo krótkotrwałe. Nawet po niezłym wyniku szybko zaczynasz martwić się o następny - mówił Lopetegui w wywiadzie dla "El Pais".
Real dalej będzie oglądać plecy Andaluzyjczyków, jeśli nie pokona ich w niedzielę. Królewscy wygrali dotąd tylko dwa mecze w sezonie i są podłamani ostatnią porażką z Paris Saint-Germain (0:3) w Lidze Mistrzów.
Teraz to Lopetegui ma silniejszą pozycję. I mocne argumenty - Real nie wygrał z Sevillą na wyjeździe od maja 2015 roku, a ta w obecnym sezonie straciła tylko jedną bramkę.
Początek niedzielnego meczu Sevilla - Real Madryt o godzinie 21. Transmisja w Eleven Sports.
Czytaj też: Jose Mourinho odrzucił gigantyczną ofertę z Chin