Przed sezonem chyba niewielu spodziewało się, że przed bezpośrednim starciem Korony ze Śląskiem obydwa zespoły w PKO Ekstraklasie będzie dzieliło aż dwanaście punktów.
Dla wrocławian początek sezonu jest wręcz wymarzony. W lidze zespół nie przegrał i zajmował pozycję wicelidera. Dużo gorzej sytuacja wygląda w Kielcach. Tylko pięć zdobytych punktów i miejsce w strefie spadkowej. Nowy trener Mirosław Smyła liczył na swoje pierwsze ligowe punkty.
Już w 2. minucie goście mogli prowadzić. Jakub Łabojko zagrał do Przemysława Płachety, ten jednak przegrał w sytuacji sam na sam z Markiem Koziołem. Wydawało się, że okazja stworzona przez wrocławian będzie zapowiedzią kolejnych kreowanych przez obydwa zespoły. Tak się jednak nie stało. Kibice w Kielcach długo musieli czekać na groźniejsze spięcia. W premierowej odsłonie było ich niewiele. Wszystko obiecująco wyglądało, ale jedynie do pola karnego. Korona miała okazję po strzale Adnana Kovacevicia, który uderzył wprost w bramkarza gości. Śląsk miał szansę, kiedy Erik Exposito stojąc tyłem do bramki, głową spudłował.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Krzysztof Piątek z golem, AC Milan bez punktów. Kolejne rozczarowanie utytułowanego klubu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Czytaj także: Żenujący wpis Legii Warszawa w stosunku do Widzewa Łódź. Klub już przeprosił
Po zmianie stron aktywniejszy w ofensywie był Śląsk. Z każdą minutą rosła przewaga wicelidera. Korona została zepchnięta na własną połowę. Jednak goście nie potrafili stworzyć większego zagrożenia pod bramką Kozioła. Kiedy wydawało się, że gol dla wicelidera w końcu musi paść, mecz wyrównał się. Na murawie pojawił się Milan Radin, który uporządkował grę gospodarzy w środku pola.
Właśnie rezerwowy zapoczątkował akcję w 72. minucie. Po dograniu z prawej strony piłkę trącił inny zmiennik Michal Papadopulos, a z bliska do bramki wbił Ivan Jukić. Arbiter trafienia nie uznał, dopatrując się minimalnego spalonego Czecha, co później potwierdzili sędziowie w wozie VAR.
Korona atakowała do końca. W 76. minucie w zamieszaniu uderzył Kovacević, piłkę głową tuż sprzed linii bramkowej wybił Israel Puerto. Trzy minuty później w końcu padł gol dla gospodarzy. Po wybiciu Kozioła źle zachowała się defensywa Śląska. Futbolówkę przejął Matej Pucko i wycofał do Radina. Zmiennik popisał się kapitalnym uderzeniem z ok. 18 metrów. Putnocky strzału nie był w stanie obronić.
Śląsk rzucił się do ataku, jednak długo nie był w stanie stworzyć sobie szansy do zdobycia wyrównującego gola. Dopiero w 94. minucie interweniować musiał Kozioł, który odbił strzał z pola karnego Michała Chrapka.
Czytaj także: PKO Ekstraklasa. Wisła - Cracovia. Michał Probierz ma ból głowy przed derbami Krakowa
Korona Kielce - Śląsk Wrocław 1:0 (0:0)
1:0 - Radin 79'
Składy:
Korona Kielce: Marek Kozioł - Grzegorz Szymusik, Piotr Pierzchała, Ivan Marquez, Daniel Dziwniel - Matej Pucko, Adnan Kovacević (89' Themistoklis Tzimopoulos) - Marcin Cebula (67' Milan Radin), Ivan Jukić, Michał Żyro (65' Michal Papadopulos) - Erik Pacinda.
Śląsk Wrocław: Matus Putnocky - Łukasz Broź, Israel Puerto, Wojciech Golla, Dino Stiglec - Jakub Łabojko (83' Diego Żivulić), Michał Chrapek - Lubambo Musonda (54' Filip Marković), Robert Pich, Przemysław Płacheta - Erik Exposito (77' Daniel Szczepan).
Żółte kartki: Szymusik, Radin (Korona) oraz Puerto, Marković, Szczepan (Śląsk).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 3 651.