Marek Wawrzynowski: Ciężkie jest życie Krzysztofa Piątka (felieton)

Getty Images / Marco Canoniero/LightRocket  / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek
Getty Images / Marco Canoniero/LightRocket / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek

Polski napastnik przed chwilą był ulubieńcem kibiców Milanu, dziś schodzi przy akompaniamencie gwizdów. Wielkie szczęście Krzysztofa Piątka stało się jego przekleństwem.

Tak źle chyba jeszcze nie było. W spotkaniu z Fiorentiną nasz snajper nie oddał nawet strzału. Gdy schodził na pół godziny przed końcem, kibice gwizdali. Nie tak dawno brytyjski historyk John Foot, autor kultowej książki "Calcio", ostrzegał, że AC Milan dał szansę Krzysztofowi Piątkowi, ale może go też zniszczyć.

I to się chyba właśnie dzieje. Milan dokonuje autodestrukcji i przy okazji niszczy naszego snajpera. Liczby mówią wiele. Polak w ostatnich 13 meczach ligowych (7 w poprzednim i 6 w obecnym sezonie) strzelił zaledwie jedną bramkę z gry. Dwie dorzucił z rzutów karnych. 1 bramka na 13 spotkań to koszmar dla każdego napastnika.

Piątek w tym sezonie oddał 7 celnych strzałów na bramkę rywala. Odejmując dwa strzały z karnych, wychodzi mniej niż jeden celny strzał na mecz. Dla porównania Robert Lewandowski oddał celnych strzałów 16 (statystyka z serwisu whoscored.com).

ZawodnikMecze ligoweStrzałyStrzały celneBramki
Krzysztof Piątek 6 21 7 2
Robert Lewandowski 6 30 16 10

Nie ma się o oszukiwać. Problem Krzysztofa Piątka istnieje. Pytanie brzmi, czy zawodnikowi po prostu skończyła się jakaś wyjątkowo szczęśliwa passa czy też jest ofiarą systemu? Na razie więcej wskazuje na to drugie. Analizując liczbę oddanych strzałów warto zauważyć, że aż trzy z nich nasz napastnik oddał w meczu z Brescią gdy wszedł jako zmiennik. A to oznacza, że w pozostałych 5 spotkaniach oddał średnio jeden celny strzał z gry na 209 minut.

ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Robert Lewandowski z golem i pudłem sezonu. Nerwowy mecz Bayernu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Lewandowski oddaje w meczach Bayernu Monachium celny strzał - odejmując rzuty karne - co 36,5 minuty. Prawie 6 razy częściej. Już z obserwacji gry widać wyraźnie, że Piątek zbyt wielu okazji nie ma. Oczywiście zawodnik musi powalczyć o piłki, ale w klasowym zespole musi też je dostawać.

Gdy Piątek przychodził do Milanu ludzie cieszyli się, że oto Polak trafił do wielkiego klubu. Tymczasem obecny Milan jest absolutnym zaprzeczeniem drużyny, która 30 lat temu rozkochała w sobie cały świat. Dziś trudno znaleźć w Europie drużynę, która aż tak bardzo nie miałaby pomysłu na grę. Do głowy przychodzi mi tylko reprezentacja Polski. Dobrze, że nasz selekcjoner Jerzy Brzęczek był w niedzielę na trybunach San Siro, może zobaczy, że nie tędy droga. Ale to na marginesie.

ZOBACZ: Kibice w Mediolanie mówią: "Dość!"

Milan przede wszystkim nie ma kreatywnych piłkarzy w środku pola, takich, którzy mogliby poprowadzić grę, stworzyć napastnikowi odpowiednie okazje. Poza tym, jak już pisaliśmy wcześniej, Marco Giampaolo ustawia naszego zawodnik w dwójce napastników, daje mu dodatkowe zadania. Polak musi sporo uciekać na boki i nie zawsze zdąża wrócić za akcją. Gra rolę, do której nie jest stworzony i widać, że się męczy.

ZOBACZ: Koszmarna gra Milanu w meczu z Fiorentiną

Dziś nic nie wskazuje na to, by Giampaolo miał pomysł na drużynę i niestety na naszego zawodnika również. Widać, że wierzy w przełamanie Polaka, nie tylko wystawia go w podstawowym składzie, ale też daje strzelać karne. Piątek jest zupełnie innym zawodnikiem niż pół roku temu, gdy zachwycał nieszablonowymi, niezwykle inteligentnymi zachowaniami. Dziś snuje się bezradnie po boisku, nie wie co robić. My możemy tylko mieć nadzieję, że to przejściowy kryzys a nie koniec fartownej serii, która tak samo jak przyszła znikąd, donikąd uciekła.

ZOBACZ inne teksty autora

Źródło artykułu: