Gdyby bramkarz Hoffenheim Oliver Baumann robił kiedyś listę ludzi, których nie zaprosi na piwo na Oktoberfest, Robert Lewandowski byłby na jej czele. Przed sobotnim meczem Bayernu Monachium z TSG 1899 Hoffenheim Polak strzelił mu 15 goli w 16 meczach. Kiedy Baumann wychodził na mecz i wiedział, że zagra z Lewandowskim, jednego puszczonego gola miał z góry wkalkulowanego.
W sobotę wiele się w tej kwestii nie zmieniło. W 73. minucie Thomas Mueller miękko wrzucił piłkę na głowę Polaka, a ten celnym strzałem znowu uprzykrzył Niemcowi życie.
Mistrz rozpoczął mecz z Hoffenheim, gdy w Anglii Tottenham zakończył już swój mecz z Brighton. W tygodniu w Lidze Mistrzów obie drużyny spotkały się w Londynie, Bayern uciął kogutom łby, wygrał 7:2 i zgłosił się do wygrania całej Champions League. Tottenham do dziś jeszcze się nie otrząsnął, przegrał w Brighton aż 0:3. Bayern od pierwszej minuty meczu w Monachium też nie był sobą.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Problemy Brzęczka z piłkarzami reprezentacji. "Wygląda na to, że konflikty są głębokie"
W 4. minucie powinien przegrywać, ale Sargis Adamyan, który od linii środkowej biegł sam z piłką na bramkę, jakby przestraszył się że może strzelić gola. Zwolnił, dał się dogonić Nicklasowi Suele i tyle było z prowadzenia.
Bayern włączył wyższy bieg dopiero po 20. minucie. Akcje zaczęły się zazębiać. Lewandowski z Philippe Coutinho znowu grali, jakby piłkę razem kopali od czasów szkolnych boisk. Dwaj genialni piłkarze rozumieją się bez słów, szukają się na boisku, tam po prostu czuć chemię.
Rozpędzony czterema trafieniami w Londynie był też Serge Gnabry. I trafił nawet do bramki Hoffenheim pod koniec pierwszej połowy, ale sędzia nie uznał gola, bo podający mu Lewandowski był na spalonym.
I to było tyle dobrej gry faworyta. Przez większą część meczu gospodarze po prostu zawodzili. Lewandowski grał jak w kadrze Polski. Skoro koledzy nie stwarzali mu sytuacji strzeleckich, to Polak chciał stwarzać je sobie sam. Cofał się do głębi pola, przejmował piłkę, sam starał się rozgrywać. I dużo walczył. Siłą rzeczy, brakowało go w polu karnym.
A Bayern przegrywał na dodatek od 54. minuty. Piłkę na własnej połowie stracił Corentin Tolisso, Dennis Geiger zagrał do Sargisa Adamyana, a ten precyzyjnym strzałem, przy krótkim słupku pokonał Neuera.
Dopiero w 70. minucie Lewy stanął przed realną możliwością na strzelenie gola, a Bayern na wyrównanie. Thomas Mueller dograł mu piłkę z prawej strony, strzał głową naszego kapitana był jednak niecelny. Trzy minuty później, niemal w identycznej sytuacji Lewandowski pognębił już bramkarza Baumanna.
I gdy wydawało się, że mistrz pójdzie za ciosem, że już się rozpędził... Sargis Adamyan zatrzymał go znowu. Ormianin dostał piłkę w polu karnym, strzałem z kilkunastu metrów nie dał Manuelowi Neuerowi żadnych szans. To był zwycięski gol.
Bayern przegrał, bo zagrał bardzo przeciętnie. Przez większą część meczu grał bez pomysłu i zacięcia. W niczym nie przypominał drużyny, która w środę podbiła Londyn.
Robert Lewandowski zrobił jednak swoje. Polak tym sezonie po prostu oszalał. Strzelał gole w każdym meczu Bundesligi. W 7. meczach strzelił 11 goli. Awansował też w klasyfikacji wszech czasów strzelców Bundesligi, dogonił czwartego Manfreda Burgsmuellera. Obaj mają po 213 goli.
Nie ma dziś w Europie napastnika w lepszej formie.
Bayern Monachium - Hoffenheim 1:2 (0:0)
0:1 - Sargis Adamyan 54
1:1 - Robert Lewandowski 73
1:2 - Sargis Adamyan 59
Inne sobotnie wyniki:
Bayer Leverkusen - RB Lipsk 1:1 (0:0)
1:0 - Kevin Volland 66
1:1 - Christopher Nkunku 1:1
Freiburg - Borussia Dortmund 2:2 (0:1)
0:1 - Axel Witsel 20
1:1 - Luca Waldschmidt 55
1:2 - Achraf Hakimi 67
2:2 - Manuel Akanji 89 sam.
SC Paderborn - 1. FSV Mainz 1:2 (1:2)
0:1 - Robin Quaison 8
1:1 - Ben Zolinski 14
1:2 - Daniel Brosinski 32