Krowy na drodze, czyli niech żyje Euro 2012 na Ukrainie

TVN Agency
TVN Agency

Kilka dni temu kibice Ostrovii Ostrów wybrali się na Turniej EUROFAN 2009 do Lwowa. Łącznie w tym najbardziej polskim z Ukraińskich miast zagrało 15 ekip z całej Europy. Zabrakło tylko wcześniej awizowanych fanów Wisły Kraków. Dla niektórych ekip zderzenie z ukraińskimi realiami było naprawdę zaskakujące.

W tym artykule dowiesz się o:

Wraz z kibicami z Ostrowa Wielkopolskiego do Lwowa jednym środkiem lokomocji jechali fani Glasgow Rangers, którzy wylądowali na lotnisku w Krakowie. Stamtąd wyruszyli wspólnie w kierunku granicy polsko - ukraińskiej. Szkoci kręcili już nosami, widząc polskie drogi, dodajmy, że zakorkowane z uwagi na liczne remonty w kierunku przejścia granicznego w Korczowej. Jeszcze nie wiedzieli, co ich czeka zagranicą.

Droga z Krakowa na granicę była długa. Najgorsze jednak czeka przyjezdnych na przejściu granicznym. Polscy i szkoccy kibice spędzili tam dwie godziny. Koszmar. Dodajmy, że w tym czasie nie odprawiano żadnego innego autokaru. Dwie godziny "rozczulano" się nad Polakami. - Pierwszy raz widzę coś takiego - mówił z niedowierzaniem Colin, szef kibiców Glasgow Rangers. - Jadę na Ukrainę pierwszy raz i od razu zaznaczam, że... ostatni - dodał kapitan Rangersów.

Po dwóch godzinach żmudnego oczekiwania polscy kibice wreszcie opuścili ukraińską odprawę i udali się w dalszą trasę do Lwowa. I jeśli ktoś jeszcze narzeka na polskie drogi, to polecamy przyjazd na Ukrainę, która posiada tylko 15 kilometrów autostrad. Dziura na dziurze, a na dodatek wąsko. Ale to nie wszystko. Na głównej drodze wiodącej do Lwowa - siódmego pod względem wielkości miasta na Ukrainie, w najlepsze przechadzały się... krowy. A w zasadzie ich całe stado. Owszem, godzina była już późna i krowy wracały z pastwiska, ale żeby środkiem drogi i bez żadnej opieki? Kierowcy nieźle musieli się nagimnastykować, by ominąć zwierzęta, które nie robiły sobie nic z faktu, że przechadzały się tuż przed maską autobusu lub też jadącego z naprzeciwka Tira. Sytuacja komiczna, która wywołała salwy śmiechu wśród Polaków oraz wręcz niewyobrażalne zdziwienie u szkockich kibiców.

Lwów to piękne miasto. Szkoda tylko, że w niektórych miejscach bardzo zaniedbane. Centrum jednak jest urokliwe i bardziej europejskie. Ogródki piwne w okolicach ratusza - dodajmy, że ze stosunkowo tanim piwem - sprawiają, że wieczorami tętni tam życie. Co ciekawe, góra do godziny 23, a maksymalnie północy. Jakież było zdziwienie Polaków, gdy po 23 wypraszano ich z ogródków piwnych, które za chwilę zamykano.Na całe szczęście, dyskoteki działały do białego rana... Lwów to także miasto kontrastów. Piękne kamienice, a tuż obok strasznie zaniedbane, zadrapane domy, które farby nie widziały przez szmat czasu.

- Aktualnie 95 proc. wycieczek, które przyjeżdża do Lwowa są z Polski - mówił nam przewodnik, oprowadzający polskich kibiców po Lwowie. Polacy chętnie odwiedzają Lwów. W Europie zachodniej miasto to może nie jest aż tak bardzo wypromowane. A szkoda, bo jest tam naprawdę co podziwiać. Z drugiej strony może takie obiekty jak pomnik Adama Mickiewicza czy Cmentarz Łyczakowski mają wartość historyczną dla Polaków. Europejczycy mogą tego nie docenić. Docenią za to smak złocistego piwa, które jest na dodatek stosunkowo tanie. Lwów może zyskać ogromnie w oczach Europy dzięki Euro 2012. Warunek jest jeden. Musi ono zostać tam zorganizowane. Szanse na to nawet niektórzy mieszkańcy Lwowa oceniają mizernie. - Spójrzcie na nasze obiekty sportowe. Przecież tutaj na razie nic nie ma. Fundamenty pod stadion, na którym mają odbywać się mecze, zostały dopiero co wylane. Lwów z budżetu miasta na stadion nie ma pieniędzy. Buduje go prywatna firma z Charkowa - tłumaczył dalej polski przewodnik, mieszkający na Ukrainie.

- Doceniliśmy to, w jakim kraju żyjemy - mówili ostrowscy kibice wracający ze Lwowa. Sam wyjazd był dla nich wspaniałą przygodą i niesamowitym przeżyciem. Zobaczyli jednak zupełnie inny świat. Świat, którzy może nieco starsi znali sprzed ponad 20 lat w Polsce. Dla młodszego pokolenia był to pierwszy kontakt z rzeczywistością, która w naszym kraju miała miejsce przed 1989 rokiem.

Pech chciał, że podczas jednego z meczów kibic Ostrovii nabawił się groźnej kontuzji. Na karetkę czekano 35 minut. Na dodatek usłyszeliśmy, że to było... i tak krótko. - Standardowo karetka przyjeżdża po godzinie od wezwania - mówił wolontariusz przydzielony do polskiej grupy. Dzieje się tak ponoć bez względu na to, czy wzywana jest do złamania ręki czy też do zawału. Strach się bać... Wyposażenie i sam pojazd nazywany karetką także wołał o pomstę do nieba. - Leżąc w karetce, która wiozła mnie do szpitala spadłem z noszy. Tak trzęsło w środku samochodu - powiedział nam kontuzjowany gracz Ostrovii.

Lwów jednak ma także piękne strony. - Człowieku, w Polsce są ładne dziewczyny, ale tutaj we Lwowie mieszkają niesamowite kobiety - mówił przez telefon jeden z kibiców do swojego polskiego kolegi. Kibice chóralnie śpiewali najsłynniejszą piosenkę lwowską "Tylko we Lwowie", przekonując się na własne oczy, że jej słowa "A panny to ma, słodziutkie ten gród, jak sok, czekolada i miód..." są oczywistą oczywistością. I może dlatego warto zorganizować Euro 2012 we Lwowie!

Komentarze (0)