Euro 2020 będzie turniejem szczególnym. Pierwszy raz zdarzy się bowiem, że mistrzostwa Europy rozegrane zostaną na 12 stadionach w 12 różnych krajach. Każda grupa to dwa miasta, czasem oddalone od siebie o tysiące kilometrów. Kto trafi więc do grupy A, zmuszony będzie swoje mecze rozgrywać w Baku i Rzymie. Grupa B to Kopenhaga i Sankt Petersburg, grupa E - Bilbao i Dublin. I tak dalej, i tak dalej... UEFA, decydując się na takie rozwiązanie, tłumaczyła: to dla uczczenia 60. rocznicy rozegrania pierwszego turnieju mistrzostw Europy.
Eliminacje Euro 2020. Jerzy Brzęczek i Kamil Glik. Szybki telefon na ratunek
Romantyczna to i piękna wizja, ale ciągnąca za sobą ogrom logistycznych problemów. I to dla każdego, od kibiców zaczynając, kończąc na piłkarzach. Kto będzie chciał podążać za swoim zespołem podczas całego turnieju, będzie się musiał przygotować na przemierzenie tysięcy kilometrów i wyłożenie ogromnych pieniędzy. A reprezentacje? Ludzie zajmujący się w poszczególnych federacjach kwestiami organizacyjnymi mają niemały ból głowy.
Kraje-gospodarze, jeśli na turniej awansują, będą miały zapewnioną możliwość rozegrania grupowych meczów przed własną publicznością. Jeśli z kolei w tej samej grupie znajdzie się dwóch gospodarzy, UEFA wylosuje, na którym stadionie odbędzie się ich bezpośrednie starcie. Co jednak z drużynami, które roli gospodarza tego dziwnego turnieju pełnić nie będą?
ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020: Polska - Macedonia Północna. Reca szczęśliwy po awansie. "Dla mnie to jedna z najpiękniejszych chwil w życiu"
UEFA nie nakłada na uczestników turnieju konieczności wyboru jednej z oficjalnych baz pobytowych, wyszczególnionych przez europejską centralę w specjalnym katalogu. Daje to finalistom możliwość mieszkania w swoich krajach i dolatywania na mecze. Nie jest wykluczone, że właśnie na taki wariant zdecyduje się sztab polskiej kadry.
Polski Związek Piłki Nożnej już jakiś czas temu rozpoczął logistyczne przygotowania. Przedstawiciele związku wizytowali kilka ośrodków pobytowych. Kilka z nich nawet wstępnie zarezerwowali (choćby pod Monachium), ale z wielu względów może to nie mieć w tym momencie żadnego znaczenia. Wszystkie decyzje zależeć bowiem będą od wyniku losowania grup, które odbędzie się 30 listopada w Bukareszcie. Czyli od tego, do której grupy wpadniemy. A co za tym idzie - także od regulacji UEFA.
Przykład: jeśli Jerzy Brzęczek uzna, że idealna dla naszej kadry będzie baza pod Monachium, nawet mimo dolosowania do grupy C (Amsterdam - Bukareszt), pierwszeństwo wyboru tego ośrodka pobytowego i tak będą miały zespoły, które trafią do grupy F (Budapeszt - Monachium). Wstępne rezerwacje w tym momencie nie znaczą więc wiele.
Eliminacje Euro 2020. Rozśpiewany Robert Lewandowski. Ich Troje i Dżem w repertuarze kapitana (wideo)
PZPN bierze w tym momencie pod uwagę niemal wszystkie ewentualności. Po pierwsze i przede wszystkim - skoszarowanie w jednej z baz w Polsce i dolatywanie na mecze do miast-gospodarzy co kilka dni. W dokładnie taki sam sposób, jak lata na starcia eliminacyjne. Po drugie: wybór odpowiedniego ośrodka za granicą. Nawet niekoniecznie w kraju, w którym Biało-Czerwonym przyjdzie rozgrywać mecze.
Polacy niemal na pewno nie zamieszkają w Arłamowie, czyli w miejscu, w którym przygotowywali się zarówno do Euro 2016, jak i MŚ 2018. W przestrzeni medialnej pojawiła się wprawdzie taka plotka, ale głównym powodem wykluczającym taką opcję jest oddalenie hotelu od lotniska. Na wagę złota podczas turnieju będzie każda minuta poświęcona na regenerację, więc dalekie, również nocne dojazdy z lotniska w Rzeszowie do hotelu w Arłamowie nie wchodzą w grę.
Wszystko wyjaśni się 30 listopada. Właśnie wtedy w Bukareszcie o godzinie 18 odbędzie się losowanie turniejowych grup.