PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa - Lech Poznań. Wielki klasyk ekstraklasowych utracjuszy

Newspix / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
Newspix / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Legia i Lech mogły zamienić rozgrywki Ekstraklasy w wewnętrzną rywalizację. Nie udało się. Szereg błędnych decyzji doprowadził do tego, że oba zespoły są dla swoich fanów częściej powodem frustracji niż świętowania.

Polskie "El Clasico" to tak naprawdę wojna klubów, które mają niezwykłą łatwość marnowania potencjałów. Z jednej strony jest szef Legii Warszawa Dariusz Mioduski. Z drugiej - prezesi Lecha PoznańPiotr Rutkowski i Karol Klimczak - ludzie na bardzo wysokim poziomie, również intelektualnym, z drugiej piłkarscy utracjusze. O ile jedni i drudzy mają jasną, spójną i można powiedzieć bardzo dobrą wizję działania klubu, o tyle zarządzanie pierwszym zespołem, a więc tym co najważniejsze dla kibica, w obu przypadkach jest na poziomie mniej niż przeciętnym.

Jest więc między nimi sporo podobieństw. Inwestycje w akademie, stawianie na swoich, wypuszczanie ich w świat to kierunek słuszny, próba uniezależnienia się od zewnętrznych wstrząsów.

Ostatnie 10 sezonów w Ekstraklasie:

sezonLegia WarszawaLech Poznań
2010-11 3 5
2011-12 3 4
2012-13 1 2
2013-14 1 2
2014-15 2 1
2015-16 1 7
2016-17 1 3
2017-18 1 3
2018-19 2 8
2019-20 (po 11. kolejce) 9 6

Oczywiście, Legia jest najlepszym polskim klubem ostatniej dekady, bez dwóch zdań. Ale też nie wykorzystała swojego najlepszego momentu. Zmarnowała przewagę, którą stworzyła dzięki grze w Lidze Mistrzów. Pewnie sporo w tym winy poprzedniego prezesa Bogusława Leśnodorskiego, który lubił przepłacić, ale też nie można pozwolić Dariuszowi Mioduskiemu, żeby zrzucał odpowiedzialność na poprzednia. To Mioduski rządzi samodzielnie od dłuższego czasu i to on podejmuje kluczowe decyzje. Takie jak zatrudnienie na stanowiska trenerskie Romeo Jozaka czy Dean Klafuricia. Z kolei Lech szukał swojego Guardioli (Mariusz Rumak w klubie w latach 2011-14) czy Zidane'a (Ivan Djurdjević - od maja do listopada 2018), ale okazały się to eksperymenty raczej nieudane, choć trudno powiedzieć, na ile miały odbicie w europejskich pucharach. Oba kluby powoli staczały się coraz niżej bardziej przez zły skauting niż pracę konkretnych szkoleniowców.

Ostatnie 5 sezonów w europejskich pucharach:

LegiaLech
2015-16 LE - faza grupowa LE - faza grupowa
2016-17 LM - faza grupowa, LE - 1/16 finału -
2017-18 eliminacje do LM i LE eliminacje do LE
2018-19 eliminacje do LM i LE eliminacje do LE
2019-20 eliminacje do LE -

Co się stało z Lechem? W swoich najlepszych latach klub słynął ze świetnego skautingu, ale też spójnej polityki transferowej na rynku krajowym. Był w stanie ściągnąć 20-letniego Roberta Lewandowskiego, 23-letniego Sławka Peszkę, 24-letniego Tomasza Bandrowskiego, 21-letniego Łukasza Teodorczyka. Z czasem  przestał stawiać na młodych polskich zawodników, chyba że własnej produkcji. Ktoś uwierzył, że jest w stanie wyprodukować lepiej, niż kupić. Czas pokazał, że to był błąd. Trzeba było te strategie połączyć. Kupować i produkować. Tymczasem Lech uzupełniał skład dziwnymi piłkarzami ze Skandynawii. Symbolem kryzysu skautingu był Nicki Bille Nielsen. Śmieszny zawodnik, który strzelił w 32 meczach 4 gole. Wystawiano go na siłę i osłabiano drużynę. Lech staczał się na własne życzenie.

Legia z kolei nie jest w stanie odzyskać równowagi po wyprzedaży, która miała miejsce w 2017 roku. Po odejściu napastników (Prijović, Nikolić) oraz pomocników (Odjidja-Ofoe, Moulin), ekipa nie była już nigdy w stanie wskoczyć na poziom międzynarodowy. Zastępcy okazywali się rozczarowaniami. Przykładowo za pensję Tomasa Necida można było mieć Carlitosa Igora Angulo, Jesusa Imaza i jeszcze dwóch Hiszpanów. Legia ściągała tak by było widać, że to Legia. Stąd piłkarze w stylu Cristiana Pasquato, z efektownym CV. Piłkarze pokroju Domagoja Antolicia, Chrisa Philippsa czy Armando Sadiku mieli ładnie brzmiące nazwiska, ale niewiele poza tym. Zresztą Antolić pozostał w drużynie i dziś na zmianę zachwyca techniką, albo irytuje człapaniem w okolicach środkowego koła.

ZOBACZ. Co zrobił Dawid Niepsuj - absurdalne zachowanie piłkarza Wisly

Obecnie Legia i Lech są na etapie poszukiwania straconego czasu, łatania dziur po słabych latach. Legia ma w końcu stabilny skład, ale nie gra stabilnie. Miewa takie mecze, gdy tłamsi rywali, ale miewa i takie, gdzie jest bezsilna, nieskuteczna, gra poniżej oczekiwań. Jednak porażka z Lecha czy na wyjeździe z osłabionym wyprzedażą jak w upadającym markecie Piastem Gliwice to już poważne ciosy. Podobnie Lech ma poważne problemy ze złapaniem równowagi. Mając topowych w lidze, pod względem technicznym, zawodników, gra efektowną piłkę.

ZOBACZ. Patryk Klimala zaczyna spełniać nadzieje

O ile Legia nie wykorzystuje ofensywnego potencjału (13 goli w 11 meczach), o Lechu tego powiedzieć nie można. W 11 spotkaniach zawodnicy z Poznania trafiali do bramki rywali aż 21-krotnie. W tej chwili są w lepszym momencie niż Legia, ale oczywiście nie musi mieć to przełożenia na konkretny mecz. Historia uczy, że dla obu zespołów właśnie "polskie El Clasico" było punktem zwrotnym. Słabszy pokonywał silniejszego i role się odwracały.

Obie drużyny łączy to, że wielu piłkarzy gra znacznie poniżej oczekiwań. Można odnieść wrażenie, że trener Aleksandar Vuković ma problem ze znalezieniem złotego środka. Ale to też cena zatrudnienia szkoleniowca na dorobku. Oba kluby poszły obecnie w opcję "swój, tańszy, znający lokalne realia". Właściciele zatrudniając ich, musieli zdawać sobie sprawę z tego, że robią kibicom mały roallercoaster, a sobie fundują test na cierpliwość.

Legia Warszawa - Lech Poznań / sobota, 19 października 2019 r., godz. 17.30
Transmisja: CANAL+ Sport i TVP2

ZOBACZ WIDEO: Sebastian Szymański wygranym zgrupowania. "Rozwiązał największy problem"

Komentarze (1)
avatar
zbych22
19.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wawrzynowski chwali właścicieli klubów nie wiem za co? Panie redaktorze, to jak oba kluby funkcjonują zależy od decyzji właścicieli. Nie można tychże chwalić skoro kluby,jak Pan wspomniał,są źl Czytaj całość