Ostatnie tygodnie nie były udane dla Jagiellonii Białystok, ale jeden z jej piłkarzy może być zadowolony. Patryk Klimala osiągnął formę, której od dawna oczekiwano: w 3 meczach ligowych strzelił gola i miał 2 asysty, a momentami ciągnął nawet grę całego zespołu. To jednak nie wszystko, bo do dorobku dołożył jeszcze trafienie w reprezentacji Polski do lat 21 w meczu przeciwko Rosji (2:2), a w kolejnym z Serbią (1:0) to z jego podania padła bramka.
Mimo niezłych liczb, młody napastnik zachowuje jednak chłodną głowę. - Na pewno może być jeszcze lepiej. Niby jest fajnie, bo moje występy wyglądają nieźle, ale zdaję sobie sprawę, że powinienem strzelić więcej goli z tych sytuacji, które miałem - komentuje.
21-latek jest uważany za jeden z największych talentów PKO Ekstraklasy. Do Jagi trafił w 2016 roku po tym, jak... sam zgłosił się na testy do trenera jej drużyny młodzieżowej Tomasza Kulhawika. Wypadł wówczas na tyle dobrze, że został. 12 goli w 7 meczach Centralnej Ligi Juniorów spowodowało zaś, że już po kilkunastu tygodniach zadebiutował w pierwszym zespole i łącznie zaliczył kilkuminutowe epizody w 3 spotkaniach, dzięki którym może dopisać do swojego CV wicemistrzostwo Polski. A zapewne byłoby znacznie więcej tych gier gdyby nie kontuzja, która wyłączyła go z gry na kilka miesięcy.
ZOBACZ WIDEO: Sebastian Szymański wygranym zgrupowania. "Rozwiązał największy problem"
Nadzieje wokół Klimali mocno rozbudził jego sezon na wypożyczeniu w Wigrach Suwałki. Był tam jednym z najbardziej wyróżniających się piłkarzy Fortuna I ligi, a 13 goli przyciągnęło zainteresowanie m.in. Górnika Zabrze, Pogoni Szczecin czy Cracovii. Zatrzymania go w Jagiellonii chciał jednak trener Ireneusz Mamrot, którego plan ostatecznie przekonał go do pozostania i przedłużenia umowy z klubem.
Niemniej po powrocie łatwo nie było. Młody piłkarz niemal od razu podpadł kibicom... kupnem luksusowego samochodu. Na dodatek nie pomagał jego charakter, a dokładniej ambicja i bardzo pewne wypowiedzi. Ponadto przegrywał rywalizację o miejsce w składzie z bardziej doświadczonymi (Cillian Sheridan, Roman Bezjak, Karol Świderski, a później Stefan Scepović - przyp. red.), zaś kiedy dostawał szanse to ich nie wykorzystywał. Miał problemy z taktyką, zbyt łatwo dawał się łapać w pułapki ofsajdowe, przegrywał pojedynki fizyczne z silniejszymi obrońcami rywali, z piłką przy nodze często nie dostrzegał lepiej ustawionych partnerów. Mankamentów było sporo, wielu postawiło na nim krzyżyk.
Pierwszy pełny sezon Klimala skończył z dorobkiem zaledwie 4 goli w 29 meczach. W międzyczasie jednak sporo pracował indywidualnie nad poprawą słabszych elementów: korzystał z zajęć z osobistym trenerem mentalnym, robił dodatkowe ćwiczenia fizyczne i przede wszystkim trenował dodatkowo z Mamrotem. Nie załamał się również kompletnie nieudanym występem w premierowym starciu obecnej edycji rozgrywek PKO Ekstraklasy z Arką Gdynia (3:0) i stratą miejsca w podstawowym składzie. Nadal robił swoje, z pełną wiarą w jego odzyskanie. Cierpliwość popłaciła po kilku kolejkach.
- Patryk ma bardzo profesjonalne podejście, a dzięki swojej ciężkiej pracy zyskał naprawdę dużo. Oczywiście trzeba było poświęcić mu sporo czasu na treningach oraz w rozmowach, ale choć nadal ma swoje braki, to trzeba powiedzieć, że na przestrzeni ostatniego sezonu poczynił wielki progres. Choć nadal ma rezerwy i dużo robi, by poprawić słabsze elementy - chwali swojego podopiecznego Mamrot.
Słowa szkoleniowca Jagi potwierdza zachowanie Klimali z ostatnich meczów. Z Lechem bardzo pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem, przeciwko Pogoni dograł w dobrej sytuacji jeszcze lepiej ustawionemu koledze (Imaz strzelił jednak obok słupka - przyp. red.), a ze Śląskiem imponował podczas pojedynków fizycznych z obrońcami rywala. Do tego we wszystkich tych spotkaniach był świetnie przygotowany szybkościowo (w starciu ze szczecinianami rozwinął imponującą prędkość 35 km./h. - przyp. red.).
Czytaj także: Klimala niezadowolony, mimo dobrego występu
Dzięki tym występom większość białostockich kibiców znów uwierzyła w Klimalę, choć zarazem padł na nich blady strach. Jego głównym celem jest bowiem wyjazd do dobrego klubu zagranicznego, o czym zresztą sam zainteresowany cały czas głośno mówi. A ci nie chcieliby, by do takiej sytuacji doszło już w najbliższym oknie transferowym. W ostatnich latach kilka miesięcy gry na bardzo dobrym poziomie sprawiło bowiem, że klub opuścili Patryk Tuszyński i Karol Świderski, po których na pozycji napastnika zostawała duża wyrwa na długi okres.