US Lecce zmierzyło się na własnym stadionie z Juventusem po raz pierwszy od 2012 roku. Dla beniaminka takie spotkanie z najlepszym klubem w Italii jest zawsze kamieniem milowym, jednym z najważniejszych momentów po awansie. Trochę gorzej, jeżeli trafi na Juventus w dobrej formie i głodny wysokiego zwycięstwa. W sobotę mistrz Włoch był nieco wyeksploatowany po nerwowym pojedynku z Lokomotiwem w Lidze Mistrzów i było to widać w zestawieniu ze żwawym i ambitnym przeciwnikiem.
Piłkarze z Lecce rozpoczęli odważnie. Rzadko zdarza się, żeby Wojciech Szczęsny miał dwie okazje do wykazania się w bramce w początkowych 10 minutach. Reprezentant Polski otworzył mecz skoncentrowany i poradził sobie ze strzałami Zana Majera oraz Khoumy Babacara. Zanosiło się na intensywne starcie, w którym Juventus będzie musiał uważać na nieobliczalnego przeciwnika. Tak też było, a cała pierwsza połowa była dość wyrównana jak na spotkanie beniaminka z mistrzem.
Czytaj także: Hellas Werona pokonany. Paweł Dawidowicz i Mariusz Stępiński zmiennikami
W ataku faworyta zagrał argentyński duet Paulo Dybala i Gonzalo Higuain. "Pipita" wpakował piłkę do bramki w 15. minucie, ale gol został anulowany z powodu spalonego w momencie podania Alexa Sandro. W tej sytuacji Juventus musiał nadal martwić się o zdobycie prowadzenia, a w Lecce nie mógł mu w tym pomóc Cristiano Ronaldo. Portugalczyk odpoczywał.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Przełamanie Krzysztofa Piątka! Milan remisuje pod wodzą nowego trenera [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Juventus zyskiwał przewagę statystyczną, ale Lecce broniło ofiarnie. Dobrze dysponowany był Gabriel, który odpowiedział na wcześniejsze interwencje Szczęsnego obroną w sytuacji sam na sam z Paulo Dybalą. Obaj bramkarze spisywali się solidnie. Nie można im było nic zarzucić.
W kwadransie po przerwie padły dwa gole, po których było 1:1. Oba z rzutów karnych. Paulo Dybala wykorzystał jedenastkę po faulu Jacopo Petriccione na Miralemie Pjaniciu. Po przeciwnej stronie boiska Marco Mancosu pokonał Wojciecha Szczęsnego z rzutu karnego podyktowanego za zagranie ręką Matthijsa de Ligta. Po małym trzęsieniu ziemi mecz rozpoczął się prawie od początku. Z tą różnicą, że pozostało już tylko pół godziny na jego rozstrzygnięcie.
Dużym ciosem dla Bianconerich była kontuzja Miralema Pjanicia. Sytuacja kadrowa Maurizio Sarriego nie jest komfortowa, a Bośniak doznał kolejnego już w tym sezonie urazu mięśniowego. Problemy mieli też gospodarze, którzy przez kilka minut grali zdekompletowani. Nękany skurczami Marco Mancosu opuścił boisko i dopiero po zabiegach przy ławce rezerwowych powrócił na nie.
Juve nie potrafiło odzyskać prowadzenia i straciło punkty po raz trzeci za kadencji trenera Sarriego. Wcześniej Stara Dama zremisowała z Fiorentiną oraz Atletico. Rezultat w Lecce otwiera szansę powrotu na pozycję lidera ligi włoskiej przed Interem, który w sobotę podejmie Parmę. Z kolei Lecce zdobyło pierwsze "oczko" po awansie na własnym stadionie. Akurat kosztem Juventusu po porażkach z Hellasem, Napoli i Romą.
Czytaj także: Arkadiusz Milik strzelił dwa gole. Poprowadził drużynę do zwycięstwa
US Lecce - Juventus FC 1:1 (0:0)
0:1 - Paulo Dybala (k.) 50'
1:1 - Marco Mancuso (k.) 56'
Składy:
Lecce: Gabriel - Biagio Meccariello (71' Andrea Rispoli), Fabio Lucioni, Luca Rossettini, Marco Calderoni - Jacopo Petriccione, Panagiotis Tachtsidis, Zan Majer (58' Andrea Tabanelli) - Marco Mancosu - Diego Farias (46' Gianluca Lapadula), Khouma Babacar
Juventus: Wojciech Szczęsny - Danilo (58' Juan Cuadrado), Leonardo Bonucci, Matthijs De Ligt, Alex Sandro - Rodrigo Bentancur, Miralem Pjanić (67' Sami Khedira), Emre Can (72' Adrien Rabiot) - Federico Bernardeschi - Paulo Dybala, Gonzalo Higuain
Żółte kartki: Calderoni, Rossettini, Mancosu, Lapadula (Lecce) oraz Bernardeschi (Juventus)
Sędzia: Paolo Valeri
[multitable table=1149 timetable=10772]Tabela/terminarz[/multitable]