PKO Ekstraklasa. Piast Gliwice - Korona Kielce. Światełko w tunelu dla kielczan? "Trzeba to wziąć za pysk"

Newspix / MACIEJ GILEWSKI / 058sport.pl / Na zdjęciu: Mirosław Smyła
Newspix / MACIEJ GILEWSKI / 058sport.pl / Na zdjęciu: Mirosław Smyła

Trener Korony Kielce po porażce 0:1 w 13. kolejce PKO Ekstraklasy z Piastem Gliwice... był zadowolony z postawy swojej drużyny. - Jestem tym spotkaniem zbudowany - mówi Mirosław Smyła.

- Jeśli miałbym nadać tytuł ostatnim wydarzeniom, to powiedziałbym, że coś drgnęło. Po raz pierwszy odkąd jestem w Kielcach, zobaczyłem, że Korona jest drużyną, która chce i jest dobrze przygotowana do meczu - powiedział Mirosław Smyła, trener Korony Kielce.

Mimo tego, że wszyscy skazywali kielczan na pożarcie, to ci jechali na Śląsk z optymizmem. - Mieliśmy nadzieję na jakąś zdobycz punktową. Niestety górę wzięła jakość Piasta Gliwice. Czy piłkarsko byli lepsi? Skoro strzelili bramkę, to tak. My natomiast zagraliśmy niezłe zawody i stworzyliśmy kilka okazji. Chcieliśmy grać piłką. Cieszę się również, że wtórowali nam kibice, którzy byli z nami - skomentował szkoleniowiec Scyzoryków.

Za piękną grę czy walkę punktów nie ma. Jednak daje to nadzieje na przyszłość. - Przegraliśmy i ponownie musimy się podnieść. Tym razem zrobimy to jednak z pewną nadzieją i optymizmem. Liczę na kolejny krok w przyszłym tygodniu. Jeśli bowiem piłkarz po przegranym meczu płacze albo gra do końca mimo złamanego nosa, to znak, że coś się tworzy. Jestem spotkaniem z Piastem bardziej zbudowany niż wygraną ze Śląskiem, ponieważ teraz widziałem drużynę - podkreślił.

ZOBACZ WIDEO: Serie A. Hellas słabszy od Sassuolo. Grali Polacy! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Czytaj też: PKO Ekstraklasa. Piast Gliwice - Korona Kielce. Piotr Malarczyk: Nie zapomina się miejsca, gdzie się wychowało

- W szatni padły proste słowa: jesteśmy na początku drogi. Przed nami jeszcze wiele spotkań, które trzeba wziąć za pysk i walczyć w nich o punkty. Jeśli będziemy mieć takie podejście do swoich obowiązków w całym mikrocyklu tygodniowym, to jestem pewny, że w następnym meczu domowym pokażmy ponownie lepszą piłkę - dodał.

Niewątpliwym faworytem tego meczu byli gliwiczanie. Mimo tego nie byli oni nadmiernie przepełnieni pewnością siebie. - Nie ukrywam, że mieliśmy przeczucia, że może to być trudne spotkanie. Podchodziliśmy do niego po dwóch wygranych, a przyjeżdżał do nas zespół, który nie miał nic do stracenia. Widać było, że jest spory potencjał ludzki w tej drużynie i przy nieco słabszej naszej dyspozycji, Korona dobrze się prezentowała. Szczególnie w pierwszej odsłonie mieliśmy problem, ale druga była już lepsza - powiedział Waldemar Fornalik, trener Piasta Gliwice.

Zwycięstwo dla gospodarzy jest tym cenniejsze, że zostało odniesione w bólach. - Nie jest sztuką wygrać, kiedy ma się mecz pod kontrolą. Sztuką jest przełamać niemoc, bezsilność czy słabszą dyspozycję. Te punkty cieszą więc tym bardziej, bo wywalczyliśmy je po trudnym pojedynku - przyznał były selekcjoner reprezentacji Polski.

- Korona podeszła dość wysoko, a wiadomo, że rozgrywanie piłki pod swoim polem karnym jest nieco ryzykowne. Trudniej przez to dochodziło nam się do sytuacji. Poza tym wydaje mi się, że kielczanie mają na swoim koncie najwięcej pojedynków. To jest ich styl. Wcześniej już mówiłem, że nie spodziewam się rywala, który się cofnie i tylko będzie murował. To się potwierdziło - stwierdził 56-latek.

Pierwszy raz od początku sezonu mistrzowie Polski zasiedli na fotelu lidera PKO Ekstraklasy. - Cieszy nas pozycja lidera. Po tych wszystkich zmianach doszliśmy do momentu, w którym mamy do dyspozycji dwudziestu czterech zdrowych piłkarzy w dobrej formie. Mogę jedynie żałować, że wystawić można tylko jedenastu. W tym meczu się to potwierdziło, ponieważ Tomek Jodłowiec czy Patryk Tuszyński dali dobre zmiany. Kolejni czekają, a w drużynie panuje spora rywalizacja - cieszył się szkoleniowiec Piastunek.

Zobacz także: PKO Ekstraklasa. Piast Gliwice - Korona Kielce. Michal Papadopulos: Gorzej być nie może

Bardzo dobrze do drużyny z Okrzei wprowadzili się Bartosz Rymaniak oraz Piotr Malarczyk. - Ta dwójka trafiła do drużyny mistrza Polski, która zdążyła ugruntować swoją formę i pozycję. Nie przez przypadek ten zespół zdobył tytuł. Oni z kolei weszli w zasadzie od razu do pierwszego składu. Oczywiście niektórzy odeszli, a inni byli kontuzjowani. Ale swoją grą potwierdzają, że podjęliśmy słuszną decyzję. Cieszę się, że mam tych graczy w zespole, bo są to bardzo dobrzy zawodnicy, ale i ludzie. Po prostu charakterni faceci, którzy potrafią funkcjonować w grupie i w trudnych momentach dodać coś od siebie - zakończył Waldemar Fornalik.

Komentarze (0)