36-letni piłkarz rozegrane mecze ze stołeczną ekipą w swojej karierze może liczyć w pęczkach. Ale w aktualnej drużynie dla kilku graczy było to największe wyzwanie w karierze i o tym jego zdaniem należy pamiętać.
- Chłopaki, którzy do tej pory grali tylko w pierwszej czy drugiej lidze zobaczyli Ekstraklasę i nie przestraszyli się tego poziomu. Cieszę się, że wyszli na boisko i chcieli pokazać dobrą grę, zwłaszcza na własnym stadionie. W grze jeden na jeden nie bali się też brać odpowiedzialności. Szacunek dla drużyny, bo pokazaliśmy, na co nas stać - stwierdził Marcin Robak.
Jednak z drugiej strony widzewiacy mają prawo odczuwać lekki niedosyt (o czym mówił m.in. Wojciech Pawłowski). Wszak doprowadzili do remisu ze stanu 0:2, a mieli okazję ku temu, by przynajmniej przedłużyć spotkanie o dogrywkę.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Łukasz Piszczek pożegna się z reprezentacją Polski. "To nie jest dobry moment na taką celebrację"[i]
[/i]
- Wydaje mi się, że graliśmy jak równy z równym. Niedosyt po takim meczu jest normalny. Było widać po Legii, że praktycznie nas nie atakowali, a grali raczej cofnięci. Szkoda, że tę drugą połowę zaczęliśmy słabiej. Choć przegrywaliśmy 0:2, realizowaliśmy założenia trenera i udało nam się zdobyć najpierw kontaktową bramkę, a później gola wyrównującego. Szkoda tego ostatniego trafienia dla Legii, bo straciliśmy ją trochę niefartownie. Ale uważam, że to świetna lekcja dla tej drużyny - stwierdził kapitan Widzewa Łódź.
A to właśnie Marcin Robak dał pierwszy sygnał do odrabiania strat wykorzystując rzut karny w 58. minucie. - Gdy strzela się karnego, który może dać drużynie lekki zastrzyk do dalszej gry, zawsze presja jest większa. Skupiłem się jednak tylko na tym, żeby czysto trafić w piłkę, udało się chłopcy poczuli, że można jeszcze odrobić straty - skomentował.
Zobacz też: Marcin Kaczmarek: Zdaję sobie sprawę z deficytów, ale jestem dumny z piłkarzy
Sam zainteresowany także poczuł wyjątkowość środowego spotkania - zarówno w kwestii sportowej na boisku, jak i na trybunach.
- Legia wyszła na boisko właściwie w pierwszym składzie, zmieniony został tylko bramkarz. To na pewno była świetna możliwość sprawdzenia się na tle rywala z ekstraklasy i widać było, że nikt przed Legią nie pękł. Chciałbym także podziękować kibicom za fantastyczny doping. Bardzo się cieszę, że mogę grać dla takiej publiczności - podkreślił.
Widzew czeka teraz jeszcze ważniejsze od starcia z Legią spotkanie na szczycie II ligi. W niedzielę o 13:05 podejmą Resovię.