Po trzech spotkaniach bez zwycięstwa poznaniacy znaleźli się pod sporą presją i na kolejną wpadkę nie mogli sobie pozwolić. Okazja do przełamania wydawała się wyjątkowo dobra, bo ekipa Mirosława Smyły przystępowała do gry jako outsider, w dodatku nie błyszczy na wyjazdach (zebrała na nich tylko cztery punkty). To "Kolejorz" więc miał nadawać ton wydarzeniom na boisku.
Tak też było. Podopieczni Dariusza Żurawia ruszyli do ataku od samego początku, a rywal skupiał się na głębokiej defensywie, szukając swoich szans w nielicznych stałych fragmentach. Ta taktyka była tyleż skuteczna, co szczęśliwa. Kielczanie kilka razy dopuścili do poważnego zagrożenia pod własną bramką, ale gospodarze nie potrafili zadać ciosu. Strzały Pedro Tiby i Christiana Gytkjaera obronił Marek Kozioł, a Kamilowi Jóźwiakowi zabrakło zimnej krwi i w doskonałej sytuacji nie trafił nawet między słupki.
Korona wybroniła się w pierwszej połowie, a po zmianie stron mieliśmy podobny obraz gry, choć Lechowi trudniej już przychodziło stwarzanie kolejnych sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: Wisła Kraków w poważnym kryzysie. "Dzieje się coś dziwnego"
W 64. minucie wydawało się, że te męki poznaniaków wreszcie się skończą, bo po dośrodkowaniu Darko Jevticia z rzutu rożnego, piłkę do siatki skierował Thomas Rogne. Trybuny fetowały prowadzenie, piłkarze Dariusza Żurawia odetchnęli, lecz tylko na chwilę. Sędzia Piotr Lasyk podszedł do monitora, obejrzał całe zdarzenie raz jeszcze i ostatecznie bramki nie uznał. Nie mógł zdecydować inaczej, bo stoper "Kolejorza" oddał strzał łokciem.
Gospodarze znów znaleźli się w bardzo trudnym położeniu, zwłaszcza że po przerwie szło im jak po grudzie. Z przewagi optycznej nie wynikało nic konkretnego, bo Korona zwarła szyki w tyłach i przestała popełniać błędy. Gdyby zresztą zagrała nieco odważniej, miałaby szansę nawet na zwycięstwo i sprawienie sensacji. Nie była jednak zainteresowana atakowaniem i skupiła się wyłącznie na tym, by przypilnować bezbramkowego remisu.
Trener Dariusz Żuraw widział ofensywną niemoc swoich zawodników i wprowadził z ławki Filipa Marchwińskiego, a potem kolejnego napastnika Pawła Tomczyka. Ten drugi był bliski szczęścia, choć dopiero w doliczonym czasie i w dość przypadkowej sytuacji. Po jego strzale i rykoszecie piłka odbiła się od poprzeczki.
Nie można jednak powiedzieć, że roszady wniosły do gry Lecha coś konkretnego. Miejscowi prowadzili atak pozycyjny w jednostajnym tempie, a wszelkie próby prostopadłych podań bez trudu przecinali kieleccy obrońcy.
Gole w Poznaniu nie padły, a to oznacza, że "Kolejorz" nie wygrał czwartego ligowego spotkania z rzędu. Korona natomiast opuściła ostatnie miejsce w tabeli, spychając na nie ŁKS Łódź.
->PKO Ekstraklasa. Debiut marzeń napastnika. KGHM Zagłębie Lubin zremisowało z Rakowem
Lech Poznań - Korona Kielce 0:0
Składy:
Lech Poznań: Mickey van der Hart - Robert Gumny, Lubomir Satka, Thomas Rogne, Wołodymyr Kostewycz, Karlo Muhar (79' Paweł Tomczyk), Pedro Tiba, Kamil Jóźwiak, Darko Jevtić, Tymoteusz Puchacz (67' Filip Marchwiński), Christian Gytkjaer.
Korona Kielce: Marek Kozioł - Mateusz Spychała, Adnan Kovacević, Ivan Marquez, Michael Gardawski, Ognjen Gnjatić, Milan Radin, Andres Lioi (73' Ivan Jukić), Marcin Cebula (87' Matej Pucko), Uros Djuranović, Michal Papadopulos (79' Michał Żyro).
Żółta kartka: Milan Radin (Korona Kielce).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów: 22 179.
->PKO Ekstraklasa. Arka w końcu na powierzchni, Wisła płynie wprost do I ligi