Michał Kołodziejczyk: Polak potrafi (komentarz)

Tak jak irytowała mnie radość po zwycięskich meczach, od których oglądania bolały zęby, tak nie godzę się na to, by teraz Polaków nie chwalić. Izrael zagrał słabo, bo na tyle mu pozwoliliśmy.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Beram Kayal i Piotr Zieliński Getty Images / PressFocus/MB Media / Na zdjęciu: Beram Kayal i Piotr Zieliński
Po kwadransie drugiej połowy szybki rzut oka na statystyki - sytuacje podbramkowe Polski: 17, Izraela - 1. Drużyna Jerzego Brzęczka nie grała o awans, bo ten zapewniła już sobie wcześniej, nie grała w najsilniejszym składzie, bo na ławce usiadło kilku etatowych kadrowiczów z kapitanem Robertem Lewandowskim na czele. Nie grała też wściekła po ostatniej kompromitującej porażce, ani nie potrzebowała na siłę wycinać hołubca, żeby Europa biła jej brawo. Nie był to też mecz u siebie, na starym Stadionie Śląskim, w którym gotowały czarownice, ani choćby na kolorowym, swojskim Narodowym, gdzie naszych wspiera nawet przelatując bzycząca mucha, nie był to mecz z San Marino, ani nawet z dekarzami z Gibraltaru.

Polacy grali z Izraelem na wyjeździe w składzie, który nie gwarantował niczego poza znakiem zapytania. Grali też w trudnej sytuacji, bo w zawód sportowca niekoniecznie wpisuje się odporność psychiczna na strach o życie i zdrowie. A plotki o atakach i rakietach, które będą latać w trakcie meczu, kolportowano do ostatniej chwili.

Czytaj także: Eliminacje Euro 2020. Izrael - Polska. Dlaczego Robert Lewandowski zaczął na ławce rezerwowych

To spotkanie powinno zakończyć się dużo wyższym zwycięstwem Polaków i tak jak wygrany 4:0 pierwszy mecz z tym przeciwnikiem w Warszawie - był najlepszym za kadencji Brzęczka. Na stadionie w Jerozolimie selekcjoner dokonał przeglądu rezerwowych, a ci pokazali, że kiedy trzeba - potrafią grać nie tylko zwycięsko, ale też na luzie. Tak, żeby ludziom się podobało.

ZOBACZ WIDEO: Tajemnica wielkiej formy Roberta Lewandowskiego. "Mam najlepsze wyniki fizyczne w życiu"

Załamywała mnie radość po tym, jak pokonaliśmy 1:0 Macedonię Północną w Skopje, nie podobało mi się nawet przekonujące 3:0 z Łotwą w Rydze, ale w Izraelu zobaczyłem kadrę z pomysłem na siebie, rozpędzoną, cieszącą się piłką. Nasi piłkarze wreszcie nie wyglądali, jakby musieli grać za karę, przypomnieli sobie, że piłka nożna to fajna zabawa. Zwłaszcza gdy ma się już osiągnięty cel, jakim był awans i można chociaż próbować przekonać kibiców, że siermiężny styl wymuszony był koniecznym gromadzeniem punktów.

Czytaj także: Eliminacje EURO 2020. Kamil Glik: Pierwsza połowa najlepsza w tych eliminacjach

Izrael zagrał bardzo słabo, ale kiedy w drugiej połowie Polacy trochę odpuścili - strzelił gola i zrobiło się nerwowo, czyli jednak coś tam potrafi. Izrael zagrał słabo, bo tylko tak grać przez większość meczu pozwoliła mu nasza reprezentacja.

Spróbujmy nie marudzić - kończymy eliminacje, w których nie trzeba było liczyć na zwycięstwo San Marino z Anglią przy jednoczesnej wysokiej porażce Holandii z nami. Jesteśmy w na tyle komfortowej sytuacji, że dwa ostatnie mecze możemy poświęcić na oglądanie tego na co nas stać. I jakże miło było się przekonać, że nawet bez Lewandowskiego w pierwszym składzie - stać było nas nie tylko na trzy punkty, ale też trochę radości.

Czy mecz w Izraelu był najlepszym w wykonaniu Polaków podczas el. do Euro 2020?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×