Do strzelenia rekordowej liczby bramek, Flavio Paixao potrzebował niecałych sześciu lat. W tym sezonie poza meczem z Arką Gdynia nie strzelał bramek i było więcej słów krytyki na jego temat niż pochwał. Teraz strzelił dwa gole, a mógł spokojnie zakończyć z czterema trafieniami na koncie.
Spotkanie Lechii Gdańsk z ŁKS-em Łódź stało pod znakiem walki o przełamanie. Po tym jak Korona Kielce pewnie pokonała częstochowski Raków, łodzianie potrzebowali wygranej, by nie ugrząźć w strefie spadkowej. Zespół Kazimierza Moskala nie przyjechał do Gdańska po wynik 0:0.
Gdańszczanie nie grali szczelnie w obronie i po tym, jak po rzucie wolnym piłka odbiła się od jednego z gospodarzy i wpadła pod nogi Jana Sobocińskiego. Ten przytomnie zachował się w polu karnym rywala i pokonał Zlatana Alomerovicia. Strzelony gol nie sprawił, że ŁKS się cofnął. Wręcz przeciwnie, łodzianie grali wysokim pressingiem i tylko szczęście o brak konsekwencji w postawie Daniego Ramireza uchroniły Lechię przed szybkim 0:2.
ZOBACZ WIDEO: "Druga Połowa". Jaka przyszłość piłkarskich mistrzostw Europy? "Prawie każdy może tam zagrać"
Taka gra ŁKS-u Łódź była jednak wodą na młyn dla piłkarzy Lechii, którzy korzystali z miejsca, jakie goście zostawiali na swojej połowie. Po podaniu Sławomira Peszki, stan meczu wyrównał Lukas Haraslin, który przełamał się po tym, jak w ostatnich meczach nie wykorzystywał stuprocentowych sytuacji. Po pięciu minutach doszło do historycznego momentu.
Po doskonałym zagraniu Jarosława Kubickiego, gola na 2:1 strzelił Flavio Paixao! Portugalczyk pokonując Arkadiusza Malarza, zdobył swojego 67. gola w PKO Ekstraklasie. Dzięki temu zrównał się bramkami z Miroslavem Radoviciem pod względem klasyfikacji najskuteczniejszych obcokrajowców w historii polskiej ligi.
Paixao po zmianie stron poszedł za ciosem i po drugiej asyście Kubickiego zdobył swoją 68. bramkę w lidze, wychodząc na prowadzenie w historycznej klasyfikacji. To, co działo się w dalszej części drugiej połowy z pewnością nie przysporzy sympatyków sędziemu Wojciechowi Myciowi, który zapewne nie będzie planował wakacji w Gdańsku.
W ciągu pięciu minut piłkarze Lechii Gdańsk dwukrotnie pokonali Arkadiusza Malarza - najpierw trzeci raz do siatki trafił Flavio Paixao, a następnie Rafał Wolski. Sędzia Myć po konsultacjach z Tomaszem Kwiatkowskim nie uznał dwóch goli Lechii, ze względu na centymetrowe spalone. Później z tego samego powodu cofnął decyzję o podyktowaniu rzutu karnego dla gdańskiej drużyny. Zamiast 3:1, spokojnie mogło być 6:1.
Arbiter ze względu na trzy wideoweryfikacje doliczył aż 7 minut, jednak ŁKS nawet nie zbliżył się do strzelenia kontaktowego gola. Ochotę na kolejne bramki miała rozdrażniona Lechia, ostatecznie skończyło się na 3:1.
Lechia Gdańsk - ŁKS Łódź 3:1 (2:1)
0:1 - Sobociński 9'
1:1 - Haraslin 23'
2:1 - Paixao 28'
3:1 - Paixao 49'
Składy:
Lechia Gdańsk: Zlatan Alomerović - Karol Fila (46' Tomasz Makowski), Michał Nalepa, Mario Maloca, Filip Mladenović - Daniel Łukasik, Jarosław Kubicki - Sławomir Peszko (90+1' Jakub Arak), Rafał Wolski (87' Artur Sobiech), Lukas Haraslin - Flavio Paixao.
ŁKS Łódź: Arkadiusz Malarz - Jan Grzesik, Maksymilian Rozwandowicz (80' Kamil Juraszek), Jan Sobociński, Adrian Klimczak - Dragoljub Srnić - Michał Trąbka (65' Piotr Pyrdoł), Łukasz Piątek, Ricardo Guima, Dani Ramirez (68' Patryk Bryła) - Pirulo.
Żółte kartki: Nalepa, Kubicki, Mladenović (Lechia), Piątek, Klimczak, Srnić (ŁKS).
Sędzia: Wojciech Myć (Lublin).
Widzów: 7 674.