Ronald Reng: Miro Klose było przykro, gdy słyszał gwizdy polskich kibiców

Getty Images / Simon Hofmann / Na zdjęciu: Miroslav Klose
Getty Images / Simon Hofmann / Na zdjęciu: Miroslav Klose

- Miro Klose jest ostatnim niemieckim piłkarzem z bajki. Chłopakiem, który udowodnił, że zawodnik z okręgówki może zrobić światową karierę - mówi Ronald Reng, autor książki "Miro".

- Im więcej czasu mija od zakończenia kariery przez Miro, kibice cenią go bardziej - mówi Ronald Reng, słynny niemiecki dziennikarz, autor biografii Miroslava Klose, która ukazała się właśnie na naszym rynku.

- Miro dziś jest być może ostatnim bohaterem niemieckiej piłki, bo jest piłkarzem z bajki - mówi Reng. - To chłopak, który mając jeszcze 19 lat był zawodnikiem "z okręgówki", jak miliony innych piłkarzy, pracował przy dachach. Marzenie o zostaniu profesjonalnym piłkarzem wydawało się nierealne, a przecież Miro został nie tylko zawodowcem, ale i najlepszym strzelcem w historii reprezentacji Niemiec.

Reng poszukuje odpowiedzi na pytanie, jak to jest możliwe, że 3 lata później ten, przeciętny wydawało się, chłopak grał w reprezentacji Niemiec, a 4 lat później strzelał bramki na mundialu.

ZOBACZ WIDEO: Złota Piłka. Robert Lewandowski wysłał jasny sygnał. "Zasłużył na miejsce na podium"

- Jednym z kluczy jest niezwykły talent do nauki. Gdy mówimy o nauce, mówimy o zwodach, szybkości, generalnie kopaniu piłki. Oczywiście tu Klose też miał ogromne możliwości. Przede wszystkim niesamowite przyspieszenie, dwa, trzy pierwsze kroki były zabójcze, był jak wystrzelony pocisk. Drugi jego ogromny atut to gra głową - mówi Reng. - Ale najważniejsza jest analiza. On widział sytuację i szybko się dostosowywał. Wyczuwał ten jedyny moment, ułamek sekundy, gdy obrońca nie patrzył na rywala. Czytał przeciwników jak chyba nikt inny.

Najlepsi strzelcy w historii reprezentacji Niemiec

ZawodnikBramkiMecze
Miroslav Klose 71 137
Gerd Mueller 68 62
Lukas Podolski 49 130
Rudi Voeller 47 90
Juergen Klinsmann 47 108

Można więc powiedzieć, że Klose był geniuszem, kimś takim jak grany przez Matta Damona bohater filmu "Buntownik z wyboru", tyle tylko, że ukrył się nie na szkolnych korytarzach, a na dachu. Gdy jego talent eksplodował, nie dało się go powstrzymać. Grał w Kaiserslautern, Werderze, Bayernie Monachium, Lazio. 137 meczów i 71 goli dla Niemców robi wrażenie.

- Myślę, że czasem widzimy chłopaka i mówimy, że lubi grać w piłkę, może ją nawet kocha. To wyświechtane. Wielu chłopców gra w piłkę, bo jest w tym dobrych. Dla Miro piłka była wielką radością, pożądaniem - zaznacza autor biografii.

W Niemczech Klose wciąż - mimo niezwykłych statystyk oraz tytułu króla strzelców mundialu w 2006 - nie jest oceniany aż tak wysoko jak wielu innych zawodników.

- Z czasem Niemcy doceniają go bardziej, bo widzą, że w reprezentacji był niezastąpiony. Od lat nie mamy zawodnika na podobnym poziomie. Ale wciąż nie stawiają go na tym samym poziomie co Gerda Muellera czy Uwe Seelera. Myślę, że Klose nie jest jeszcze wśród trójki najlepszych napastników. Zresztą sam Klose nie pozwala na porównania go do Muellera. Mówi, że to nie na miejscu. To też pokazuje jego klasę - zaznacza autor.

Oczywiście dla polskiego czytelnika najważniejszy jest wybór kadry narodowej. Czy istniał moment, gdy decyduje się na kadrę naszych sąsiadów, a nie reprezentacji Polski?

ZOBACZ Lukas Podolski - niechciany w Polsce, został bohaterem Niemiec

- On w Polsce mieszkał ledwie trzy lata. Dla niego Polska zawsze była krajem rodziców, krajem, gdzie jeździł na wakacje i który uwielbiał. I do dziś to się nie zmieniło. Ale nazywa siebie Niemcem urodzonym w Polsce - mówi. - Jego rodzina mieszkała w miejscowości Ozimek, on tam wspinał się na drzewa, jeździł rowerem, chodził na lody. Dla niego Polska to cudowne wspomnienie dzieciństwa. Ale piłkarsko nigdy nie był związany z Polską. Dla niego wybór kadry nigdy nie był tematem.

Reng mówi, że Klose czuje się związany mocno i z Niemcami, i z Polską. Dowodem na to jest choćby fakt, że w domu z dziećmi mówi po polsku. A jednak przez wiele lat Polacy nie doceniali go, wręcz nie lubili. W przeciwieństwie do Lukasa Podolskiego, który był w Polsce bardzo doceniany.

Prawda jest taka, że Klose sam zapracował sobie na taki wizerunek, wielokrotnie podczas turniejów odmawiał polskim dziennikarzom rozmów, w strefie wywiadów nie chciał mówić po polsku, unikał polskich wątków, był zaprzeczeniem Podolskiego, który zawsze miał czas dla naszych mediów i nigdy nie wstydził się języka polskiego.

- Pytałem o to Miro i był wręcz w szoku, nie pamiętał takich sytuacji. On przecież mówi po polsku bardzo płynnie. Jeśli nie chciał mówić, to może dlatego, że był zmęczony? - zastanawia się Reng. Tych sytuacji było jednak zbyt wiele, by to bagatelizować.

ZOBACZ: Spędzili dzieciństwo w Niemczech, teraz chcą grać dla Polski

- Wiedział, że w Polsce mówi się, że on Polski nie lubi. To go bolało, bo to nie miało nic wspólnego z prawdą. On zawsze cenił Polaków. Gdy grał w Gdańsku z Polską (2:2, Klose grał w 1. połowie), kibice go wygwizdali. To było dla niego bardzo przykre przeżycie. Dla kibiców on może nie jest takim fajnym gościem jak Podolski, to może być powód. Mam wrażenie, że łatwiej jest lubić Podolskiego - kończy.

Źródło artykułu: