Przesłuchanie SportoweFakty.pl: Mariusz Muszalik

Od dziecka zamierzał zostać piłkarzem, żeby podtrzymać rodzinną tradycję. Nie wyobraża sobie, by mógł robić w życiu coś niezwiązanego ze sportem. Mariusz Muszalik, bo o nim mowa, chciałby wychować swoje dzieci na porządnych ludzi i doczekać wspaniałych wnuków.

Imię i nazwisko: Mariusz Muszalik

Wiek: 29 lat

Klub: Piast Gliwice

Pozycja na boisku: pomocnik

W dzieciństwie chciałem być...

- Od początku chciałem zostać piłkarzem, bo w mojej rodzinie to już taka tradycja. Grał mój dziadek; grali wujkowie, kuzyni, bracia. Najbardziej znany jest jeden z wujków, Jan Furtok. Jak to na Śląsku, wszyscy w tamtych czasach zostawali górnikami, ale ja o tym na pewno nie marzyłem. Chciałem być piłkarzem i nim jestem.

Gdybym nie był piłkarzem, byłbym...

- Na pewno robiłbym coś związanego ze sportem, bo do tego mnie bardzo ciągnie. Gdybym z różnych względów nie mógł grać w piłkę, to byłbym pewnie trenerem. To mnie najbardziej bawi i cieszy.

Gdybym miał trzy życzenia do złotej rybki...

- Pierwsze byłoby takie, żeby moja rodzina była zdrowa. Drugie, żebym jak najdłużej grał w piłkę. Trzecie, doczekać fajnych wnuków (śmiech).

Moim marzeniem jest...

- Chciałbym wychować moje dzieci na ludzi nie gorszych ode mnie. Chciałbym, żeby posiadały tak szczęśliwą rodzinę, jaką ja mam. To byłoby spełnienie moich marzeń.

Najbardziej szalona rzecz, jaką w życiu zrobiłem...

- (śmiech) Ciężko sobie teraz przypomnieć taką. Na pewno to było w dzieciństwie, ale takiej mega szalonej rzeczy to chyba nie zrobiłem. Może jeszcze wszystko przede mną? (śmiech) Może jeszcze coś szalonego zrobię? Oby to było na boisku.

Najbardziej denerwuje mnie...

- Denerwują mnie ludzie, którzy kłamią. Obiecują coś i nie potrafią się z tego wywiązać. Przeżyłem to w swoim życiu już kilka razy i nie potrafię tego zrozumieć.

Moim piłkarskim idolem jest...

- Zawsze podobała mi się gra Marco Van Bastena, ale on już dawno zakończył swoją przygodę z piłką. Teraz zachwycam się występami środkowych pomocników Barcelony: Xaviego i Iniesty. To fenomenalni piłkarze i żeby grać tak jak oni, trzeba by się urodzić jeszcze raz, jeżeli nie dwa razy.

Klub, w którym chciałbym zagrać…

- Z racji tego, że jestem ze Śląska, zawsze marzyły mi się występy w GKS-ie Katowice i miałem okazję grać dla tego klubu. Idąc jednak dalej, to kibicuję Realowi Madryt. Jest to fantastyczny zespół. Gdyby udało mi się zagrać w takiej drużynie, to byłoby coś pięknego. Spełniłoby się mega marzenie.

Mecz, który najmilej wspominam...

- Cały czas mam w pamięci pierwszy mecz, którym zadebiutowałem w lidze, starcie z Rakowem Częstochowa. To było ogromne przeżycie. Wiadomo, jaka jest atmosfera w Katowicach na tym blaszoku. Każdy chciałby to poczuć, ja miałem okazję w wieku siedemnastu lat. Na pewno ten mecz będę pamiętał do końca życia.

Trener wymagający czy wyluzowany?

- Powinien łączyć w sobie obie te cechy. Jeżeli trener nie wymaga, to na pewno nic z tego nie będzie. Musi być też jednak luzakiem. Najważniejsze, by był zżyty z szatnią, wprowadzał trochę takiego luzu.

Sędzia polski czy zagraniczny?

- Zdecydowanie polski. Poziom sędziowania w naszym kraju na pewno się poprawił. Oczywiście nie wszyscy prowadzą mecze tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Mamy sporo arbitrów z niewielkim doświadczeniem, ale każdy się uczy. Ci z dłuższym stażem sędziują dobrze, chociaż trzeba przyznać, że teraz pozostało ich niewielu. Każdy popełnia błędy, ale teraz na tym poziomie, kiedy piłka jest coraz szybsza, może się to zdarzyć. Zdecydowanie postawiłbym na Polaków.

Upaść w polu karnym czy grać dalej?

- Gdybyś mi zadała to pytanie dwa-trzy lata wcześniej, to bym powiedział, że upadłbym. Teraz jednak to się zupełnie nie opłaca. Na pewno grałbym do końca.

Egzotyczne wczasy czy wypoczynek w Polsce?

- Egzotyczne wczasy. Byłem chyba z cztery razy na urlopie w Polsce i były to wakacje nieudane, pod względem pogody oczywiście. Akurat my mamy wolne w maju lub w czerwcu, nie mówiąc o grudniu i ciężko jest wtedy u nas o pogodę. Teraz miałem nawet wybór: pojechać gdzieś w Polskę lub zostać w domu. Wybrałem to drugie, by pobyć z rodziną, nie tylko z żoną i dwójką dzieci, ale i z rodzicami. Zdecydowanie wolę spędzić urlop za granicą.

Huczna impreza na mieście czy świętowanie w domu?

- Przyznam, że lubię przebywać w dużej grupie ludzi. Imprezy na mieście są fajne, ale w domu też trzeba trochę pobyć. Należy urządzić trochę tych przyjęć w rodzinnym gronie, bo to też jest ważne.

Gadu Gadu czy Skype?

- Z Gadu Gadu praktycznie nie korzystam. W ogóle rzadko siedzę przy komputerze, bo kiedy przyjeżdżam do domu, wolę spędzić ten czas z rodziną. Jeżeli jesteśmy na obozach, to sobie coś na laptopie porobię, ale raczej korzystam ze Skype. To fajna sprawa, można sobie porozmawiać z rodziną, ze znajomymi z każdego miejsca na świecie. Nikt cię nie stresuje. Na Gadu Gadu trzeba szybko pisać, a ja tego nie potrafię (śmiech). Jakoś nie weszło mi to w krew, dlatego wolę sobie porozmawiać głosowo.

Nasza Klasa tak czy nie?

- Kiedyś żona mnie namawiała, żebym założył sobie tam konto, bo jest to niby fajne. Zaczerpnąłem jednak opinii u swoich kolegów, nie tylko z Gliwic i okazało się, że nie do końca tak jest, bo my jednak jesteśmy osobami publicznymi. Ja nie będę z tego korzystał. Wiadomo, jacy są ludzie. Bywają obłudni, zakłamani i mogą napisać ci różne rzeczy, których w twarz ci nie powiedzą. Moja żona posiada profil na Naszej Klasie i czasami jacyś kibice napiszą jej coś, a ona mi to przekazuje. To mi wystarczy.

Komentarze (0)