[b]
Marek Bobakowski, WP SportoweFakty.pl: Jest pan gotowy na wieczorne emocje związane ze "Złotą Piłką" (TUTAJ przeczytasz więcej o gali podczas, której zostanie wybrany najlepszy piłkarz 2019 roku >>)? [/b]
Cezary Kucharski, były piłkarz, reprezentant Polski, przez 10 lat pracował jako menedżer Roberta Lewandowskiego: Nie mrożę szampana, jeżeli o to pan pyta.
Dlaczego? A Jak Lewandowski wygra?
Jesteśmy oderwani od rzeczywistości, kierujemy się emocjami. Ja rozumiem, że polscy kibice marzą, aby "Lewy" pokonał Leo Messiego i sięgnął po to chyba najbardziej prestiżowe wyróżnienie w plebiscycie FIFA i "France Football", ale bądźmy poważni. Robert nie zrobił nic spektakularnego, co dałoby mu szansę na walkę choćby z Argentyńczykiem.
Strzelił do 8 listopada, bo wtedy zamknięto głosowanie, 44 bramki. Najwięcej z nominowanych. Messi może się pochwalić "jedynie" 39 golami.
I co z tego? Messi walczył z Barceloną o Ligę Mistrzów. Fakt, Hiszpanie nie awansowali do finału, ale Argentyńczyk w półfinale strzelił dwa gole Liverpoolowi, a w ćwierćfinale pogrążył Manchester United, również dwukrotnie wpisując się na listę strzelców. Takie spektakularne wydarzenia są ważniejsze niż 30 bramek w Bundeslidze, czy nawet 50 goli w całym roku.
ZOBACZ WIDEO: Złota Piłka. Robert Lewandowski wysłał jasny sygnał. "Zasłużył na miejsce na podium"
Pech Lewandowskiego polega na tym, że głosowanie zakończono 8 listopada, a Polak po tym terminie najpierw zdobył dwie bramki w meczu z Borussią Dortmund (TUTAJ przeczytasz więcej >>), a potem dołożył cztery gole w niespełna 15 minut w pojedynku z Crveną Zvezdą Belgrad (relacja z tego meczu w TYM linku >>).
To by nic nie zmieniło. Nawet cztery gole strzelone w fazie grupowej Ligi Mistrzów nie mają takiej wymowy, jak ważna bramka w ćwierćfinale, półfinale czy finale tych rozgrywek.
Ale gdyby Robert był Argentyńczykiem lub Brazylijczykiem i grał w Barcelonie czy Realu...
... to przede wszystkim regularnie walczyłby o końcowy triumf w Lidze Mistrzów. Na dodatek nie da się ukryć, że reprezentacja Argentyny czy Brazylii znaczy w futbolowym świecie sto razy więcej niż, z całym szacunkiem, Biało-Czerwoni. A Barcelona czy Real Madryt są również o wiele bardziej popularne i doceniane niż Bayern Monachium.
Czyli wieczorem czeka nas rozczarowanie?
Dlaczego rozczarowanie? Już samo to, że prowadzimy dyskusję o tym, czy Robert wskoczy do TOP-10, a może na podium, a może nawet powalczy z Messim o pierwsze miejsce, jest dla Roberta sukcesem. Ma za sobą świetny sezon, może być dumny ze swojej formy, ze swoich osiągnięć.
Polscy kibice liczą na coś więcej.
Już o tym mówiłem: kierujemy się niepotrzebnie emocjami. Ja podchodzę z chłodną głową. Dlatego jak Robert będzie w pierwszej "10", to uznam to za sukces. I przestrzegam wszystkich kibiców: jak "Lewy" nie wygra, nie będzie na podium, to nie obrażajmy się na cały świat, nie szukajmy spisku. Taka jest brutalna rzeczywistość.
Jak nie teraz, to kiedy? Lewandowski będzie jeszcze miał możliwość realnie powalczyć o Złotą Piłkę?
Jak na przykład w 2020 roku Bayern dojdzie do finału LM, Lewandowski strzeli kilka ważnych bramek od ćwierćfinału w górę, jak poprowadzi reprezentację Polski do spektakularnego występu na Euro 2020, to czemu nie? Podium będzie bardzo realne, a może nawet wygrana. Wiele też zależy jak będą grali Messi czy Cristiano Ronaldo.
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)