Biało-czerwono-biali w potyczkach na terenie rywali zdobyli jak dotąd zaledwie cztery punkty w ośmiu meczach - trzy "oczka" udało im się ugrać z Cracovią i jeden z Górnikiem w Zabrzu.
Czytaj także: Lech Poznań wciąż bez dwóch piłkarzy. Filip Marchwiński walczy z czasem
- Statystyki statystykami. Kiedyś one się muszą zmienić lub trzeba je przełamać. Nie możemy jechać skazani na pożarcie. W niedzielę pokonaliśmy wicelidera, więc jesteśmy w stanie przywieźć punkty z Poznania. Z takim zadaniem tam pojedziemy. Trudno powiedzieć, ile będzie zmian w składzie, bo przed meczem mamy tylko rozruch - przyznał Kazimierz Moskal.
Ale roszady z pewnością nastąpią, bo szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego nie był zadowolony nie tylko z postawy drużyny jako całości, ale poszczególnych piłkarzy w środowym meczu 1/8 finału Totolotek Pucharu Polski z GKS-em w Tychach (więcej o nim TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Jerzy Brzęczek: Na mistrzostwach nie ma koncertu życzeń. Rywale są niewygodni, grupa ciekawa
- Jestem mocno rozczarowany postawą kilku zawodników. Nie będę wymieniał nazwisk, bo pewne rzeczy, o których mówimy w szatni, tam mają zostać. Ci, którzy powinni ten przekaz odczytać, w odpowiedni sposób to odczytali - ujawnił.
- Żałuję, bo naprawdę jechaliśmy tam z nadziejami, że uda się wywalczyć awans. Tyle mnie ten mecz kosztował, że musiałem wejść do treningu, by o nim zapomnieć. Zagraliśmy słabe spotkanie. Liczyłem na to, że mimo tych kilku zmian, a przypomnę, że było ich mniej niż w meczu z Górnikiem, zaprezentujemy się lepiej - dodał trener.
Ale skoro nie zmieni się historii, trzeba skupiać się na przyszłości. A w tej najbliższej ekipę z al. Unii czeka mecz z Lechem w Poznaniu. W sierpniu w Łodzi lepszy okazał się Kolejorz wygrywając 2:1.
- Czeka nas bardzo trudny pojedynek. Poznań zawsze kojarzył się z wysoko zawieszoną poprzeczką. Ostatni ich mecz z Piastem pokazał ich moc, bo mistrz Polski poległ sromotnie - przyznał Moskal.
Pierwszy gwizdek na Stadionie Miejskim w Poznaniu w sobotę o 17:30.